Pani Jadwiga już od 4 lat czeka na poprawę warunków mieszkaniowych. W 2011 r. napisała nawet do prezydenta RP prosząc o pomoc, bo boi się o swoją rodzinę. Jej 12-letnia córka Julka jest niepełnosprawna zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nawet do szkoły specjalnej trzeba było jej zapewnić przewóz sanitarny. Jej młodszy brat Dominik radzi sobie lepiej, bo jak mu jest bardzo zimno, biega po malutkim mieszkanku. Gdy kobieta opisała dramatyczną sytuację swej rodziny, z Biura Listów Kancelarii Prezydenta RP dostała grzeczną odpowiedź, że jej pismo przekazano do prezydenta Łodzi, aby udzielił jej pomocy. Ale kobiecie do tej pory nikt nie pomógł.
Dziewczynka wpadła do 10-metrowej studni-FILM
– Nie mogę pojąć, jak można nas tak traktować – mówi z płaczem pani Jadwiga. – Ja przetrwam, Dominik też sobie poradzi, ale jak Julka się zaziębi, to miesiącami będę musiała ją kurować.
Tymczasem w Urzędzie Miasta problemu nie widzą. Z pisma, jakie otrzymaliśmy z wydziału budynków i lokali departamentu infrastruktury i lokali, dowiedzieliśmy się, że wniosek o przydział rodzinie lokalu wpłynął dopiero… 23 września zeszłego roku. Gdzie zatem zaginęło pismo z Kancelarii Prezydenta RP do prezydenta Łodzi z 2011 r. i wniosek kobiety sprzed czterech lat?
Urząd wyjaśnia, że takich rodzin w Łodzi jest znacznie więcej, bo w kolejce czekają aż 163.
– Sprawa przyznania lokalu mieszkalnego pani Jadwidze Kaniewskiej będzie prowadzona zgodnie z kolejnością zgłoszeń, w miarę posiadania wolnych lokali mieszkalnych – wyjaśniają urzędnicy.
Kobieta nie rozumie takiego podejścia.
– Są wolne mieszkania w odnowionych kamienicach, małe i ciepłe – mówi. – Urząd woli je jednak dawać studentom. Mnie się takie nie należy. Dlaczego?