Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impreza przy szpitalnym łóżku. Z wizytą u chorego

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Prof. Zdzisław Kidawa podkreśla, że coraz częściej rodziny pacjentów chcą wymóc na lekarzach, aby podawali te leki, które rodzina uważa za stosowne.
Prof. Zdzisław Kidawa podkreśla, że coraz częściej rodziny pacjentów chcą wymóc na lekarzach, aby podawali te leki, które rodzina uważa za stosowne. Grzegorz Gałasiński
Niedzielne popołudnie. W sześcioosobowej sali chorych w łódzkiej klinice od rana tłum gości. Pozajmowali krzesła, polegują na łóżkach, opowiadają dowcipy, głośno się śmieją.

Zdają się nie pamiętać, że przyszli z wizytą do chorego po operacji serca, a poza ich bliskim na sali leżą również inni pacjenci, często spragnieni spokoju i intymności. Takie obrazki to codzienność w łódzkich szpitalach.

Szpitalny savoir-vivre

Wielu lekarzy i wiele pielęgniarek pamięta czasy, gdy chorych na oddziałach można było odwiedzać tylko w określone dni i godziny. Dziś jest inaczej. Rodzina może posiedzieć przy krewnym nawet na sali pooperacyjnej. Większość chętnie z tego prawa korzysta, choć nie zawsze pamięta, że szpital to miejsce szczególne.

– Pacjent po zabiegu jest na środkach przeciwbólowych, potrzebuje ciszy i spokoju, więc nie powinna go odwiedzać duża grupa osób – opowiada Krystyna Mudzo, pielęgniarka oddziałowa na chirurgii ogólnej w „Jonscherze”.

Nie wszyscy jednak się do tego stosują. Próbują wejść na salę w płaszczu, zachowują się głośno, nie reagują na uwagi pielęgniarek. Bywa, że ciężko chory pacjent musi uspokajać rodzinę i prosić, aby się nie awanturowała. Niekiedy do co bardziej nerwowych gości trzeba wezwać szpitalną ochronę.
Zdarza się, że członkowie rodziny, szczególnie gdy chory jest nieprzytomny lub sparaliżowany, zjadają za niego posiłek lub przynoszą na salę alkohol, najczęściej wlany do pudełka po soku lub butelki po słodkim napoju.
– Bywa, że bliscy przychodzą na widzenie pod wpływem alkoholu, a w szpitalnych toaletach organizują sobie palarnie – opowiada lekarz ze szpitala im. N. Barlickiego.

Oczekiwań coraz więcej

Dla rodziny ich bliski jest najważniejszy. Ale z takim przeświadczeniem na oddział przychodzą rodziny wszystkich pacjentów. Denerwują się, że pielęgniarki przy ich chorym nie ma, krzykiem próbują wymusić, aby zostawiła innego chorego i zajęła się ich ojcem czy matką. Nie przyjdzie im do głowy, że mogliby karmić bliską im osobę, poprawić jej poduszkę. „To pani jest w pracy” – słyszą najczęściej pielęgniarki, gdy próbują zachęcić rodzinę do pielęgnacji bliskiej im osoby.

– Wielu pacjentów oddziałów chorób wewnętrznych i geriatrii po wyjściu do domu potrzebuje całodobowej opieki, którą będą musieli mu zapewnić krewni – mówi Anna Szmigielska, pielęgniarka oddziału chorób wewnętrznych i kardiologii w szpitalu im. K. Jonschera. – Dlatego dziwię się, że członkowie rodziny nie chcą w szpitalu włączyć się w opiekę nad pacjentem. Mogliby skorzystać i oni, i ich bliski. Przecież to dla nich okazja, aby często po raz pierwszy, ale pod fachowym okiem, nakarmić chorego czy przełożyć na łóżku.

Oczywiście nie wszystkie rodziny tak się zachowują.
– Problemem jest przynoszenie ogromnych ilości jedzenia, a chorym na cukrzycę słodkich soków i jogurtów – mówi prof. Zdzisław Kidawa, ordynator Oddziału Chorób Wewnętrznych i Geriatrii w szpitalu przy ul. Przyrodniczej.

Pytać każdy może

Nie wszyscy odwiedzający rozumieją, że prawo do informacji o stanie zdrowia pacjenta mają tylko ci, których chory do tego upoważnił.
– Kolejny problem to ci, którzy przyszli z wizytą do np. Kowalskiego, ale podejdą do wszystkich pacjentów na sali, aby obejrzeć ich kartę zawieszoną na łóżku, wypytać, jak są leczeni i skomentować, że beznadziejnie...
Coraz częściej zdarza się jednak, szczególnie na oddziałach wewnętrznych i geriatrii, że rodziny chorego zaczyna brakować.
– Chcemy wypisać pacjenta do domu, a okazuje się, że albo nie ma bliskich, albo mieszkają za granicą – mówi profesor Kidawa. – Nie mamy gdzie takich pacjentów umieścić, bo w domach pomocy społecznej i zakładach opiekuńczo-leczniczych brakuje miejsc, a rodziny, która by mogła takiego chorego otoczyć opieką, nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany