Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Hoffman, prezes ŁKS Commercecon: Teraz czas na Ligę Mistrzów

Jan Hofman
Rozmawiamy z Hubertem Hoffmanem prezesem klubu siatkarek ŁKS Commercecon, wicemistrza Polski.

Kiedy wicemistrzostwo Polski stało się faktem, kto pierwszy pospieszył z gratulacjami?

Sprawdzeni znajomi i przyjaciele, z którymi współpracuję od wielu lat. Wszyscy są kibicami ŁKS.

Czy miejscy urzędnicy zauważyli pański sukces i klubu przez pana prowadzonego?

Tak, ale nie ci najważniejsi w mieście (rozmowa odbyła się w piątek rano - przyp. red.). Odebrałem telefon tylko od Marka Kondraciuka, dyrektora Wydziału Sportu UMŁ. Miło sobie pogadaliśmy o zakończonym właśnie sezonie. Nie obyło się oczywiście bez gratulacji dla drużyny i wszystkich ludzi, którzy pracowali na ten olbrzymi sukces w klubie z al. Unii.

Zdziwiony pan, czy też może rozczarowany?

Ani jedno, ani drugie. Widać włodarze tego miasta mają ważniejsze sprawy, dlatego nie muszą sobie zawracać głowy sekcją siatkówki w naszym klubie. Pokazali to już w trakcie sezonu, wszak ani razu nie pojawili się na naszym meczu, choć wysyłaliśmy zaproszenia.

Może nie lubią siatkówki?

Niech mnie pan nie rozbawia.

Wierzy pan w to, że srebro mistrzostw Polski zmieni sytuację i ktoś ważny w magistracie łaskawszym okiem spojrzy na wasze sukcesy i doceni rewelacyjną promocję miasta?
To chyba nie jest realne. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś dostrzeże nas i nasze sukcesy. Przykro to mówić, ale przyzwyczaiłem się do tego, że przy ul. Piotrkowskiej 104 nie jesteśmy lubiani.

Jest aż tak źle?

Takie mam odczucia i odbieram to bardzo osobiście. Moja firma od wielu lat sponsoruje łódzki sport, ale jeszcze ani razu nie usłyszeliśmy słowa dziękuję. To trochę smutne, że ja i moi współpracownicy musimy się nadal mierzyć z taką rzeczywistością.

Wyczuwam gorycz w pańskich słowach...
Powiem tak. Nie oczekuję uwielbienia, głaskania mnie po głowie i peanów na cześć mojej firmy. Na pewno nie robiłem tego dla poklasku i dla promocji mojej osoby. Są jednak pewne kanony zachowania, ale chyba nie wszyscy o tym wiedzą. W żadnym wypadku nie jestem rozgoryczony. Wręcz przeciwnie, cieszę się z naszego wspólnego sukcesu. Nie ukrywam, że radość naszych wspaniałych kibiców wprawia mnie w ogromne zadowolenie.

Ile kosztuje srebrny medal?

Mogę tylko powiedzieć, jak smakuje. Wyśmienicie! Dodam jedynie, że widać, iż nie wyrzucam pieniędzy w błoto. Jest wspaniały efekt sportowy, zauważalny daleko poza Łodzią i to jest najważniejsze.

Czy o ŁKS Commercecon można już mówić - potęga?

Udało się zaliczyć bardzo dobry sezon i wywalczyć doskonały wynik sportowy. Zobaczymy jak będzie dalej. Na pewno jeszcze nie czujemy się potęgą. Oczywiście wicemistrzostwo Polski to olbrzymie osiągnięcie, ale jeszcze wiele pracy przed nami. Ale na pewno jesteśmy potęgą na trybunach. Fani ŁKS wprowadzili na mecze siatkarek nowe standardy, których nigdy wcześniej na trybunach nie było. Przy takiej oprawie, w takiej scenerii i przy takim dopingu gra się zawodniczkom wyśmienicie, co pokazał miniony sezon.

Myśli już pan o następnym sezonie?

Oczywiście i zdaję sobie sprawę, że nie będzie on dla nas łatwy.

Dlaczego?

Wiem, że rozbudziliśmy nadzieje, oczekiwania i kibicowskie apetyty, a te rosną przecież w miarę jedzenia. Jest sukces, nie wolno się zatrzymywać i należy iść dalej.

Aby to uczynić, trzeba będzie znów głębiej sięgnąć do kieszeni...

Na to wychodzi. Zobaczymy, jak poukładają się sprawy z zawodniczkami, które już grały u nas. Jesteśmy w trakcie rozmów z naszymi siatkarkami. Oczywiście chcemy, aby jak najwięcej dziewczyn zostało w zespole wicemistrza Polski. Czy to się uda, nie mogę jeszcze przesądzać. Nasza kapitan, Kasia Sielicka, postanowiła zakończyć karierę. Inne myślą o zrobieniu sobie przerwy w siatkarskim wyczynie.

Wydaje się zatem, że wzmocnienia są niezbędne...

Oczywiście, dlatego rozmawiamy z menedżerami zawodniczek, które trener widziałby w składzie naszej drużyny. Trzeba doprowadzić do sytuacji, że w nowym zespole znajdą się godne następczynie tych, z którymi się pożegnamy.

Kiedy obserwowało się pańskie ruchy transferowe, to nie można było się oprzeć wrażeniu, iż jest pan hazardzistą. Co pan na to?

Lubię takie powiedzenie, kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Nie mieliśmy jednego z najwyższych budżetów ekstraklasie, dlatego trzeba było zaryzykować. Tak trafiły do nas Regiane Bidias i Deja McClendon. Brazylijka przez dwa ostatnie lata rzadko grywała. Z kolei Amerykanka przez poprzednie dwanaście miesięcy leczyła kontuzję. Oceniłem ryzyko i zdecydowałem się je zatrudnić. Teraz już wiem, że się opłaciło. Zawierzyliśmy im i osiągnęliśmy sukces.

Trener Michal Masek zostaje w ŁKS?

Tak, jesteśmy w tej kwestii dogadani. Michal, przed przyjściem do ŁKS, miał bardzo dobrych nauczycieli i teraz mógł się w Łodzi rozwinąć. Pracuje sumiennie na swoją markę.

Czy wicemistrz Polski zagra w Lidze Mistrzów?

Czekamy na oficjalne zaproszenie do tych elitarnych rozgrywek. Nie ukrywam, że chcemy zagrać, bo takie emocjonujące spotkania należą się naszym kibicom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany