Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hej, Hej, tu NBA! Rusza 75. sezon najlepszej ligi koszykarskiej świata

Filip Bares
Filip Bares
EASTNEWS
Nadchodzący sezon NBA jest pełen znaków zapytania, „czarnych koni” i nawet faworytów. Jest również jubileuszowym siedemdziesiątym piątym. Z tej okazji w dniach 18-21 października liga przedstawi listę 75 najlepszych koszykarzy w historii - do istniejącej 50, opublikowanej w 1996 roku, zostanie dodane 25 nazwisk. Spójrzmy jednak na rozkład sił w konferencjach i na co powinniśmy zwrócić uwagę w nadchodzącym sezonie.

Konferencja wschodnia
Milwaukee Bucks musiało czekać pięćdziesiąt lat i na „Greckiego Świra/Boga”, by zdobyć swój drugi tytuł mistrzowski. Przed startem zeszłego sezonu Giannis Antetokounmpo poszedł pod prąd ligowych trendów (LeBron, KD) i został ze swoją macierzystą drużyną mimo wcześniejszych porażek, podpisując nowy pięcioletni kontrakt na kwotę 228 mln dolarów. Wiara w organizację i swoich kolegów zaowocowała mistrzowskim pierścieniem i MVP finałów, a wiecznie niedoceniani Khris Middleton i Jrue Holiday udowodnili swoją wartość. Całość mogłaby być tylko fantazją kibiców, gdyby stopa Kevina Duranta była o rozmiar mniejsza - tyle brakowało, by jego rzut w końcówce siódmego meczu z Bucks był za „3”, a nie za „2”, co dałoby Brooklyn Nets awans do finałów konferencji zamiast doprowadzenia do dogrywki, w której przegrali.

Nets i Bucks będą najprawdopodobniej faworytami do wygrania na Wschodzie przez cały sezon. Nowojorski zespół będzie musiał sobie jednak poradzić z „połową” Kyriego Irvinga. Siedmiokrotny All-Star postanowił się nie zaszczepić, co nie stanowi problemu we wszystkich miastach prócz dwóch - San Francisco (Golden State Warriors) i Nowy Jork (Knicks i Nets). W związku z powyższym Irving nie zagra w ponad połowie meczów w nadchodzącym sezonie i może stracić około 20 mln dolarów ze swoich 37 mln pensji.

Kontuzje Irvinga i Jamesa Hardena były kluczowe w starciu z Bucks. Brak jednego z najlepszych dryblerów w historii ligi i obecnie Top 20 zawodnika ligi z pewnością będzie odczuwalny. Nets mogą również pomyśleć o wymianie, ale wartość Irvinga na rynku jest teraz niewiadomą.

- Nie obchodzą mnie pieniądze. Nie wszystko się robi dla pieniędzy - skomentował zawodnik.

Pomimo tego Nets pozostają faworytem bukmacherów do wygrania konferencji wschodniej. Za nimi czają się Bucks, mała przepaść i mamy Boston Celtics oraz Miami Heat.

Celtics mają za sobą lato pełne zmian. Po 19 sezonach bycia dyrektorem sportowym klub opuścił legendarny Danny Ainge, a zastąpił go dotychczasowy trener Brad Stevens. Jego pierwszym zadaniem było znalezienie własnego następcy, którym został Ime Udoka. W Massachusetts liczą, że Jayson Tatum zrobi kolejny krok w stronę bycia „super-gwiazdą”, a wracający po krótkich wojażach Al Horford da tę samą jakość co kilka lat temu w TD Garden. Po słynnej wymianie w 2013 roku z Nets Boston nie ma już nic w zapasie - wszystkie wybory w drafcie zostały wykorzystane. Stevens ma fundamenty zespołu, ale musi sam dołożyć kilka klocków do tej układanki.

Heat natomiast przystępują do sezonu wzmocnieni Kylem Lowrym z Toronto Raptors. Ekipa Pata Rileya i Erika Spoelstry chce wrócić na zwycięski szlak z „disneyowej bańki”, gdzie doszli do finałów, i zamazać odpadnięcie z pierwszej rundy w minionym sezonie. Jimmy Butler dostał nowy, czteroletni kontrakt, wart 184 mln dolarów, który kończy się, gdy zawodnik będzie miał 35 lat. Butler w zupełności zasłużył na kontrakt, ale długość umowy budzi pewne wątpliwości. Heat grają „va banque” i następne kilka lat będą najprawdopodobniej ostatnią szansą Rileya na zdobycie swojego 11. pierścienia.

Wiele znaków zapytania stawia się w Philadelphii. Ben Simmons zażądał latem transferu, szantażując organizację, że już więcej nie zagra dla 76ers, a teraz wszystko wskazuje na to, że sezon zacznie zgodnie z wcześniejszym planem. W dzisiejszej NBA zespoły nie mogą sobie pozwolić na więcej niż jednego „nierzucającego” na parkiecie, którym zazwyczaj jest center. 76ers mają pod koszem Joela Embiida, który zeszły sezon zakończył na drugim miejscu w głosowaniu na MVP. Obecność Simmonsa sprawia, że Embiid musi grać dalej od kosza, by rozciągnąć obronę, bo jego kolegi nikt nie kryje za łukiem. Po drugie - przez słabe wykonywanie rzutów osobistych Australijczyk nie jest w stanie grać w końcówkach meczów. Kibice Sixers od lat debatują, czy to połączenie ma prawo bytu - wszystko wskazuje na to, że mają jeszcze jeden rok na przekonanie się.

Na wschodzie postraszyć jeszcze mogą: Atlanta Hawks, którą Trae Young niespodziewanie poprowadził do finałów konferencji, nowojorscy Knicks wzmocnieni „lokalnym produktem” Kembą Walkerem i Chicaco Bulls. „Byki” mają za sobą prawdziwą rewolucję kadrową - w ciągu 1,5 roku do zespołu dołączyli Nicola Vucević, DeMar DeRozan i Lonzo Ball.

Konferencja zachodnia
Tegorocznym faworytem bukmacherów do tytułu są mistrzowie z „disneyowskiej bańki” Los Angeles Lakers. Trzeba jednak zauważyć, że tylko LeBron James, Anthony Davis i Rajon Rondo pozostali z tamtego składu. James i Davis byli spowolnieni przez kontuzje w minionym sezonie, przez co ekipa Franka Vogela odpadła już w pierwszej rundzie z Phoenix Suns. Do Lakers dołączyło wiele nowych twarzy, w tym Russell Westbrook, MVP z 2017 roku. Westbrook ma za sobą kolejny sezon, w którym wyśrubował statystyki na poziomie triple-double, ale budzi wiele znaków zapytania. Przede wszystkim czy on i LeBron James będą w stanie grać razem efektywnie? Tutaj można przypomnieć przypadek Bena Simmonsa - obaj panowie grają najlepiej z piłką w rękach, ale Westbrook słabo rzuca zza łuku. Czy Lakers będą w stanie grać „Brodiem”, LeBronem i centrem bez utraty przestrzeni w ofensywie? Czas pokaże, ale tak skumulowany talent powinien sobie w ostateczności poradzić.

Sezon 21/22 będzie 19. w NBA dla Jamesa, który ma już więcej minut na parkietach niż jakikolwiek zawodnik w historii. W grudniu będzie obchodził swoje 37. urodziny, ale na celowniku ma ambitny plan - grać ze swoim synem. Bronny James ma 16 lat, ale wykazuje spory potencjał w rozgrywkach licealnych i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to po sezonie 23/24 James będzie mógł podpisać kontrakt jako wolny agent z drużyną, która wybierze jego syna w drafcie. Byłby to pierwszy taki przypadek w NBA - wcześniej takie sytuacje miały miejsce w baseballowej MLB (np. Ken Griffey Sr. i Ken Griffey Jr.).

To jednak długa perspektywa. W krótkiej James najprawdopodobniej prześcignie Karla Malone’a na liście najlepszych punktujących w historii - do „Listonosza” brakuje niewiele ponad 1500 punktów. W 2023 roku będzie miał szansę na zostanie liderem wszech czasów, jeśli wyprzedzi Kareema Abdula-Jabbara. Oprócz tego dalej goni „ducha z Chicago”, ale wciąż dzielą go dwa pierścienie od Michaela Jordana.

Zachód będzie w tym roku niesamowicie ekscytujący, bo tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać. Utah Jazz i Phoenix Suns, czyli dwie najlepsze ekipy minionego sezonu regularnego, będą chciały udowodnić, że to nie jednorazowy wybryk.

Suns byli przedstawicielem zachodu w finałach NBA. Chris Paul w końcu przepędził demony z przeszłości i było mu dane zagrać na największej scenie koszykówki, ale ostatecznie finały skończyły się w jego stylu - Suns objęli prowadzenie 2:0, po czym przegrali cztery mecze z rzędu i finały.

Lista zespołów, które mogą zrobić niespodziankę, jest długa, ale każdy z nich ma swoje problemy. Denver Nuggets z obecnym MVP Nikolą Jokiciem liczą na szybki powrót po kontuzji Jamala Murraya, który zerwał więzadła przed startem play-offów. Dallas Mavericks będą kontynuowali budowę wokół Luki Doncicia, ale muszą podjąć decyzję w sprawie przyszłości Kristapsa Porzingisa, który zawodzi. Portland Trail-Blazers znaleźli się pod ścianą, bowiem ich super-gwiazda Damien Lillard ma dość przegrywania i jeśli coś się nie zmieni, to najpewniej zażąda transferu. Los Angeles Clippers i Paul George muszą stawić czoła kontuzji Kawhia Leonarda, który może nawet ominąć cały sezon. Najciekawiej zapowiada się powrót Golden State Warriors i Klaya Thompsona, który zagra po raz pierwszy od finałów 2018. Wówczas Thompson zerwał więzadło w kolanie, a rok później przed startem sezonu zerwał Achillesa. Steph Curry odzyskał jednak swojego „Splash Bro” i być może Warriors znowu będą siać postrach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hej, Hej, tu NBA! Rusza 75. sezon najlepszej ligi koszykarskiej świata - Portal i.pl

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany