Handel na Górniaku. Ok. 30 osób bez maseczek. Częściej nie noszą ich sprzedający niż kupujący. Ruch mniejszy o 50 proc. niż tydzień temu
Zdaniem niektórych handlowców przy takiej pogodzie większość klientów mogła przenieść się z zakupami do marketów. Ale przed południem w sklepie Dino przy al. Politechniki, Lidlu przy ul. Bandurskiego, Biedronce przy ul. Obywatelskiej, kupujących nie było wielu. Nikt też nie stał przed marketem, ale w środku na potencjalnych klientów czekała ochrona gotowa liczyć, czy nie wchodzi ich więcej niż pozwalają na to przepisy.
Na targowisku od rana nikt nie widział policji ani straży miejskiej, które miały pilnować obowiązku noszenia maseczek.
- Byli tydzień temu w sobotę, ale od tego czasu nikt ich tu nie wypatrzył - mówi mężczyzna handlujący warzywami.
Toteż - jak naliczyliśmy - około 30 osób sprzedawało lub kupowało z odsłoniętymi ustami i nosem. Handlowcy tłumaczyli, że noszenie od godz. 6 rano do godz. 14 maseczki lub przyłbicy jest niemożliwe, bo mają uniemożliwia to oddychanie.
Bez zasłoniętych ust można było zauważyć również palaczy i osoby stojące przed budkami gastronomicznymi, również tych, którzy jeszcze dania nie zakupili.
- Klienci są bardzo zdyscyplinowani - mówi sprzedawca wędlin. - Nie było u mnie dziś ani jednego, który wszedłby do sklepu bez maseczki. Noszą je nawet ludzie młodzi, którzy z pandemii robią sobie żarty twierdząc, że żadnego wirusa nie ma. Spokojnie stoją przed sklepem i wchodzą po jednej osobie. Moim zdaniem te ograniczenia nauczyły ludzi dyscypliny.
>>>