Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy. Solidna robota!

Renata Sas
Lucas Film
Solidna robota. Poczynając od sakramentalnego wstępu: „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce” styl i klimat wierny jest wizjom ojca „Gwiezdnych wojen” George’a Lucasa, a wsparty został kinem nowej przygody Stevena Spielberga. Fani mają raj, a ci, którzy próbują się przekonać do kultowej sagi, będą musieli się mocno starać, żeby ponarzekać.

Na piątkowej porannej projekcji w Heliosie oglądałam film w tłumie Vaderów, Lei, rycerzy Jedi. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie
mocy”, siódma część opowieści, która zaczęła się w 1977 roku i wraca po dziesięciu latach od poprzedniego filmu serii, to nie tylko ekranowy hit, ale sprawa społeczna o kosmicznym wymiarze – od handlu po religię. Z całego świata płyną głosy uznania dla tego, co przedstawił reżyser J.J. Abrams.
Fabuła, trzymana w głębokiej tajemnicy, okazała się rozgrywką dobra i zła, pełną napięć. Jak przystało na spaceoperę, splata się tu baśń, western, fantasy, tradycje różnych kultur i mitologii, a wszystko odsłaniane jest w oprawie efektów specjalnych najwyższej próby. Nowy Porządek i jego władcy oraz gotowi na wszystko szturmowcy wykorzystują swoją przewagę. Terror kwitnie. Ruch Oporu nie daje się zmiażdżyć. Rebelianci widzą nadzieję w Luke’u Skywalkerze, ale minęło wiele lat, odkąd ślad po nim zaginął.
Akcja prowadzi w różne przestrzenie. Zjawia się zbieraczka złomu Rey (Daisy Ridley), która jako dziecko w wojennej zawierusze straciła rodziców. W przebiegu zdarzeń istotne miejsce zajmie były szturmowiec (ciemnoskóry John Boyega). Z sentymentem patrzy się na Harrisona Forda, czyli Hana Solo. Dziś starszy pan, ale wciąż usposobieniem człowieka, który może nie jest świetlaną postacią, ale swój honor i odwagę ma.
Okaże się też, jak wielkie ma serce i co to ojcowska miłość. Jego ukochana, księżniczka Leia (jak dawniej Carrie Fisher), to teraz pani generał, oparcie dla rebeliantów. Siły zła w ostrym natarciu – bitwa goni bitwę.
W globalne problemy wpisane są historie bardzo prywatne, urokliwy robot-kuleczka robi wrażenie, technika filmowa najwyższego
lotu dopełnia fantastyczną opowieść do przełożenia na nastroje każdej epoki.
Fabuła skonstruowana została tak, że już można zapowiadać ciąg dalszy „Gwiezdnych wojen” i przewidywać, że Skywalkera (Mark Hamill), więc lepiej nie przechodzić ma ciemną stronę mocy.
(136 min)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany