Relacje Tomasza R., niepełnosprawnego od urodzenia, z ojcem, Janem R., były złe. Rodzic nigdy nie zaakceptował tej ułomności, nie nauczył się języka migowego, aby się z synem porozumiewać, krzyczał na niego, straszył, że przez niego się powiesi. Z latami konflikt narastał, do tego doszedł alkohol pity przez Jana R. nałogowo. Awantury kończyły się bójkami.
12 listopada ubiegłego roku znowu doszło do scysji. Jan R. trzymał w ręku nóż. Syn wyrwał go i zaatakował ojca, uderzył pięścią w twarz. Gdy mężczyzna przewrócił się, kolanami uciskał klatkę piersiową, a nożem zadał cios w brzuch. Jan R. umarł w ciągu kilku minut.
Tomasz R. wyszedł z mieszkania, na mieście wypił kilka piw. Gdy wrócił ojciec wciąż leżał na podłodze. Dopiero po chwili wezwano pogotowie.
Oskarżony o zabójstwo syn przyznał się do winy, powiedział w śledztwie, że to ojciec podszedł do niego z nożem i zaczął szarpać.
Biegli ocenili, że Tomasz R. nie był agresywny wobec rodzica. Zabił go w afekcie, usprawiedliwionym okolicznościami - brakiem akceptacji ojca, który był wobec niego wulgarny, wyśmiewał się z niego, wszczynał awantury.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?