GKS Tychy - Widzew. Trzeba potwierdzić zwyżkę formy

Był przełom?

Fani drużyny z al. Piłsudskiego wierzą, że zwycięski pojedynek z Arką Gdynia (2:1) był momentem przełomowym dla zespołu prowadzonego przez trenera Enkeleida Dobiego i od tej pory łodzianie rozpoczną marsz w górę tabeli.

Widzewiacy byli chwaleni za postawę w minionej kolejce i wypada mieć nadzieję, że nie był to jednorazowy incydent, a zwiastun i zapowiedź tego, że forma drużyny wyraźnie rośnie. Potwierdzeniem tej tezy byłoby pierwsze w tym sezonie wyjazdowe zwycięstwo czterokrotnych mistrzów Polski (nie liczymy tutaj spotkania na stadionie przy al. Piłsudskiego z GKS 1962 Jastrzębie - 1:0, w którym gościem był Widzew).

Remis z liderem

Gospodarze dzisiejszego meczu byli sprawcami sporej niespodzianki w minionej kolejce. Zespół prowadzony przez 44-letniego Artura Derbina (szkoleniowiec, który przed rokiem wprowadził GKS Bełchatów do I ligi) bezbramkowo zremisował z liderem - Termaliką Nieciecza. Oczywiście napisanie, że zespół podjął wyrównaną walkę z drużyną z Małopolski, byłoby grubą przesadą, bowiem ojcem sukcesu został okrzyknięty bramkarz GKS. Konrad Jałocha w ośmiu przypadkach, wydawałoby się beznadziejnych, wyszedł obronną ręką z pojedynków z zawodnikami Termaliki. Za każdym razem zdołał odbić piłkę i tym samym zachował czyste konto!

Skoro już jesteśmy przy golach, to zdecydowanie skuteczniejszym zespołem są tyszanie. W dotychczasowych czternastu spotkaniach zdobyli osiemnaście goli, a więc o sześć więcej od łodzian. Statystyki pokazują także, że GKS lepiej broni odwidzewskiej drużyny, stracił trzynaście goli, przy szesnastu Widzewa.

Nie było ostatnio najlepiej

W ostatnim czasie trudno jednak mówić o tym, że GKS z łatwością dopisuje do swojego dorobku kolejne punkty. Ostatni mecz wygrał - ze swoim imiennikiem z Jastrzębia-Zdrój (3:1) - ponad miesiąc temu. Od tego czasu zanotował remisy z Radomiakiem, Puszczą, Górnikiem Łęczna, porażkę z Miedzią i ostatnio remis z Termaliką.