Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia Film Festiwal 2013 za nami. Wielcy wygrani i przegrani

Ryszarda Wojciechowska
Gdynia Film Festiwal 2013 za nami
Gdynia Film Festiwal 2013 za nami Tomasz Bołt
Zakończył się Gdynia Film Festiwal 2013. Czerwony dywan zwinięty, bankiety odespane, a gwiazdy spakowały się i wyjechały z Gdyni. Kto był niekwestionowanym zwycięzcą tegorocznego festiwalu? Kto może się czuć przegranym? Co było największą niespodzianką? Przeczytajcie!

Największą niespodzianką był przyjazd Romana Polańskiego i to, że reżyser został w Gdyni aż do gali. Zachwycano się nie tylko jego "Wenus w futrze", ale także kondycją 80-letniego reżysera, który nie zwalnia, a raczej przyspiesza, kręcąc film za filmem. Bo już po "Wenus..." zabrał się za filmową wersję afery kapitana Dreyfusa.

Ale też rodzime gwiazdy zadawały szyku. Grażyna Szapołowska, która ostatnio najczęściej grywa rolę... wręczającej nagrody, wyglądała w bieli na scenie olśniewająco. Jak po ogień wpadła na festiwal Katarzyna Figura. Ale ten moment wystarczył, żeby wokół niej zawrzało. Powiedziała bowiem dziennikarce Radia Gdańsk, że właśnie kupiła dom w Gdyni i zamieszkała tu razem z dziećmi. Żaden film nie wywołał takich emocji jak to oświadczenie Figury.

Był jeszcze jeden symptom zmian na festiwalu. Nowa tradycja polega na tym, że nawet tu do gwiazd przyklejeni są ich agenci. Nie odstępują ich na krok i decydują, z kim mogą, a z kim nie mogą rozmawiać. Tak było z Marcinem Dorocińskim (reklamował zwiastun "Jacka Stronga" Pasikowskiego) czy z Pawłem Pawlikowskim, który po zdobyciu Złotych Lwów za "Idę", pilnowany przez własny managment, przechodził płynnie z rąk do rąk umówionych wcześniej telewizyjnych dziennikarzy. Tak, że pozostali nie mieli szansy na rozmowę ze zwycięzcą.

O samym werdykcie można powiedzieć, że wielkich emocji nie wywołał. No, może poza jednym przypadkiem, kiedy festiwalowa publiczność dłużej i głośniej oklaskiwała Dawida Ogrodnika ("Chce się żyć"), który nie dostał nagrody aktorskiej niż zwycięskiego Andrzeja Chyrę ("W imię..."). Obaj zagrali swoje role fenomenalnie. Szkoda, że jury, które tak rozmnażało podczas tej gali Lwy, nie dokonało jeszcze jednego, nie tyle cudownego, co właściwego, rozmnożenia.

Co do kobiecej nagrody aktorskiej nie było wątpliwości. Agata Kulesza od czasu "Róży" filmowo rozkwita. W "Idzie" Pawła Pawlikowskiego zagrała kobietę bardzo silną, Żydówkę i byłą prokurator z czasów stalinowskich. Aktorka nie mogła nagrody odebrać osobiście, ponieważ w tym czasie była w Ameryce.

W tym roku "starzy" aktorzy czuli już oddech młodych na swoich plecach. Magdalenę Berus dostrzegli jurorzy, nagradzając za profesjonalny debiut aktorski. Berus to fenomen. Dwudziestolatka, absolutny naturszczyk, która na swoim koncie ma już dwie główne role i to na jednym festiwalu ("Bejbi blues" i "Nieulotne"). Również Marta Nieradkiewicz dostała nagrodę za drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Płynące wieżowce".
Najbardziej gorące męskie nazwiska, choć nienagrodzone, to wspomniany już Dawid Ogrodnik, a także Mateusz Banasiuk i Bartosz Gelner, których zobaczyliśmy w "Płynących wieżowcach" - filmie Tomasza Wasilewskiego, nagrodzonego z kolei w kategorii młody talent reżyserski.

Niekwestionowanym zwycięzcą festiwalu był jednak Paweł Pawlikowski i jego "Ida". Poza Złotymi Lwami, filmowi przyznano nagrodę za zdjęcia, scenografię i za najlepszą rolę kobiecą. Jurorka Agata Buzek mówiła już po gali: - Niezbyt dobrze tej nocy spałam. Już po werdykcie, który ustaliliśmy, budziłam się co chwilę i myślałam, czy dobrze wybraliśmy. Ale teraz jestem z werdyktu zadowolona. Przewodniczący jury Janusz Głowacki wybór "Idy" podsumował tak: - To film bardzo prosty i zrobiony chłodnym okiem, wzruszający, a przez to bolesny.

Tyle werdykt jury, w listopadzie poznamy werdykt publiczności, kiedy film trafi do kin. Srebrne Lwy były w tym roku podwójne: dla filmów "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy (ten obraz publiczność festiwalowa pokochała i oklaskiwała najmocniej) i "W imię..." Małgorzaty Szumowskiej.

Również nagroda specjalna była podwójna dla: "Miłości" Sławomira Fabickiego i "Bejbi blues" Katarzyny Rosłaniec. Co prawda ten ostatni film nie miał najlepszych recenzji, ale jury mu to osłodziło, nagradzając w kilku kategoriach. Rosłaniec, odbierając nagrodę bez statuetki, przypomniała żartem, że po jej pierwszej nagrodzonej etiudzie, też statuetki dla niej zabrakło. Uspokojono ją i innych, że zostaną dostarczone po festiwalu.

Skoro są zwycięzcy, to muszą być przegrani. Do takich można zaliczyć Andrzeja Jakimowskiego i jego piękny, mądry film "Imagine", nagrodzony na wielu międzynarodowych festiwalach. Jurorzy dostrzegli w nim tylko godny nagrodzenia dźwięk. Do przegranych należy też "Papusza" Joanny i Krzysztofa Krauze, ze statuetkami jedynie za drugoplanową rolę dla Zbigniewa Walerysia i za muzykę, którą skomponował Jan Kanty Pawluśkiewicz. Ten ostatni pięknie dziękował słowami Papuszy po romsku.

Platynowe Lwy przyznano Jerzemu Antczakowi - wybitnemu reżyserowi, któremu zawdzięczamy m.in. "Noce i dnie", a Ameryka kilku oscarowych reżyserów, których wychował.
[email protected]

Lubisz dobre kino? Dowiedz się, jakie filmy są emitowane w telewizji! Sprawdź program tv!

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gdynia Film Festiwal 2013 za nami. Wielcy wygrani i przegrani - Dziennik Bałtycki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany