Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Garnki, które udawały bombę to dzieło "artysty"?

Marcin Rybak
Marcin Rybak
W garnkach ustawionych na przystanku nie było bomby. Czy ten głupi żart to "sztuka uliczna"?
W garnkach ustawionych na przystanku nie było bomby. Czy ten głupi żart to "sztuka uliczna"? Jaroslaw Jakubczak / Polska Press
Ustawione na przystanku przy ul. Dworcowej garnki, które w piątek na równe nogi postawiły wrocławską policję i inne służby były prowokacją ulicznego artysty? Wszystko na to wskazuje. Po zgłoszeniu, że na przystanku znajdują się dziwne garnki, policja zamknęła ulicę, na miejsce wezwano pirotechników z oddziału antyterrorystycznego, miejskie autobusy pięciu linii jechały zmienionymi trasami. Teraz okazuje się, że ten głupi żart mógł być "dziełem sztuki ulicznej" czyli tzw. „street artu”. Twórcą może być osoba ukrywająca się pod pseudonimem „Fuse”.

W piątek około godz. 16 przechodzień zaalarmował policję, że na końcowym przystanku linii 106 przy ul. Dworcowej zauważył pięć garnków z pokrywkami. Nad nimi na drewnianym stojaku umieszczono tabliczkę z napisem: „W jednym z garnków jest bomba bomba kaloryczna wybór należy do ciebie”.

W kontekście niedawnych wydarzeń, kiedy zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej w autobusie linii 145 znaleziono bombę umieszczoną właśnie w garnku, policja wzięła ten sygnał na poważnie. Na ulicy Dworcowej zorganizowano dużą akcję z udziałem m.in. policyjnych pirotechników. Bomby nie znaleziono. Autora głupiego żartu na razie też nie.

My podejrzewamy jednak, że może nim być ktoś ukrywający się pod pseudonimem "Fuse". To pseudonim "artysty" zajmującego się sztuką miejską czyli „street artem”. Nie wiadomo, kim jest ten człowiek, bo nigdzie nie podaje swojego nazwiska.
Skąd wiemy, że to on mógł ustawić garnki na ulicy Dworcowej? Bo na tabliczce z ostrzeżeniem o bombie i na jednym z garnków widnieje napis „Fuse”.

- To co widać na zdjęciach z Wrocławia rzeczywiście może być instalacją artystyczną, o czym świadczy sam sposób prezentacji „dzieła”. Wyobraźmy sobie, że to samo widzimy wewnątrz galerii sztuki lub muzeum i z łatwością dostrzeżemy podobieństwa do innych prac, które można w takich miejscach znaleźć – komentuje Kacper Korzeniowski, autor bloga artique.pl poświęconego sztuce miejskiej.

Jego zdaniem, instalacja z garnkami pasuje do artysty, ukrywającego się pod pseudonimem „Fuse”. - Ma on na koncie inne prace, które zwracają uwagę na konkretny problem – mówi Kacper Korzeniowski.  Nasz rozmówca nie chce odpowiedzieć na pytanie kim jest „Fuse”. Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, by ktoś pod owego „Fuse” się podszył. Choć teoretycznie wszystko jest możliwe. Instalacji z ulicy Dworcowej nie znaleźliśmy na żadnej ze stron internetowych prezentujących prace tego człowieka.

Czy w kontekście niedawnego wybuchu bomby zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej, ustawienie na ulicy garnków z ostrzeżeniem, że w jednym z nich znajduje się bomba, zostanie uznane za fałszywy alarm bombowy?

Zgodnie z przepisami, komuś kto „wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia” grozi osiem lat więzienia. Minimalna możliwa kara to pół roku więzienia.

- Policja bada tę sprawę ale jeszcze nie wiadomo czy będzie postępowanie w sprawie o przestępstwo czy o wykroczenie – mówi Wojciech Jabłoński z dolnośląskiej policji.

Gdyby uznać, że doszło „zaledwie” do wykroczenia mówilibyśmy o artykule 66 Kodeksu Wykroczeń: „Kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia,podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1 500 złotych”. Najsurowsza kara to areszt czyli 30 dni za kratkami. W tym drugim przypadku policja musiałaby udowodnić że "artysta" nie tyle – jak sugeruje bloger – chciał zwrócić uwagę na problem ile działał „ze złośliwości lub swawoli”.

Nie wiadomo też, czy "artysta" zostanie obciążony kosztami piątkowej akcji. A nie były one niskie. Na miejscu było pogotowie, straż pożarna, policja. Do garnków musiał zaglądać specjalny robot wrocławskich antyterrorystów. Ile takie akcje kosztują? Krzysztof Zaporowski z policji mówi, że taka akcja kosztuje podatników od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Garnki, które udawały bombę to dzieło "artysty"? - Gazeta Wrocławska

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany