"Gabinet przypomina pomieszczenie felczera na Dzikim Zachodzie, odstaje czystością i wyposażeniem nawet jak sądzę od gabinetów w prowincjonalnym Kazachstanie albo Mongolii (...)" - czytamy m.in. w e-mailu. "Obok kosza leżał na podłodze nawet wyrwany wcześniej komuś ząb.
Pan doktor przyjmuje w czarnych sztruksach i kiedyś białym kaftanie. Nie używa rękawic".
Postanowiliśmy odwiedzić dentystę i sprawdzić, czy rzeczywiście gabinet może budzić grozę. Zdecydowanie tak!
Lekarz przywitał naszych reporterów, udających pacjentów, którzy chcą zapisać się na wizytę, z papierosem w dłoni i bez fartucha. Kilkunastometrowe pomieszczenie jest zadymione i ciemne (w oknie wisi obdarta roleta). Służy jednocześnie za punkt rejestracyjny, poczekalnię i gabinet z fotelem dentystycznym, który, podobnie jak cały sprzęt, wygląda na mocno przestarzały. Jest brudno. Na biurku leżą kombinerki, śrubokręt i kable, jak w gabinecie elektryka, a nie lekarza.
Na mocno zdartym linoleum leżą zużyte gaziki i zgniecione papierowe ręczniki. Wysypują się też z dwóch koszów na śmieci. W umywalce leży kalkulator...
Zapytaliśmy, ile kosztuje plombowanie zęba w gabinecie jak z horroru.
- 150 zł - odpowiedział dentysta.
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?