Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbol przy al. Unii. Stanisław Syguła: Mam pretensje do prezesa ŁKS

Jan Hofman
Jan Hofman
O kłopotach ŁKS rozmawiamy ze Stanisławem Sygułą, biznesmenem, futbolowym działaczem i partnerem technicznym piłkarskiego klubu z al. Unii.

Kiedy rozmawialiśmy ostatnio o ŁKS, był pan pełen optymizmu. Jak pan widzi obecną sytuację klubu?

Nie da się ukryć, że ostatnie wydarzenia nie napawają optymizmem. Kibice mają prawo być zaniepokojeni i na pewno mocno rozczarowani. Sytuacja sportowa i organizacyjna klubu jest daleka od idealnej.

To łagodne określenie...

Wszyscy widzą, jak jest. ŁKS zderzył się z olbrzymim problemem i teraz od sternika klubu zależeć będzie, jak sytuacja potoczy się dalej.

Dlaczego tak się stało?

Jestem zdania, że wszystko zaczęło się od błędnej polityki transferowej. Do klubu ściągnięto wielu zagranicznych, drogich zawodników. Można odnieść też wrażenie, że niezbyt zdrowych, by mogli zawodowo uprawiać futbol. Widać wyraźnie, że stranieri nie zamierzali ginąć za klub. Oni myśleli tylko i wyłącznie o euro, które miały płynąć na ich konta. Nikt w klubie nie podjął próby, aby zmienić taki stan rzeczy. A to musiało się zakończyć katastrofą.

Co zrobić?

Mam pretensje do prezesa Tomasza Salskiego, że nie wyciągał konsekwencji. Kiedy widział, że dany piłkarz umie grać w piłkę, ale wyraźnie mu się nie chce, to natychmiast powinien reagować. Nie powinno się tolerować zawodowej fuszerki!

Nie ma sianka, nie ma granka - mówi piłkarskie porzekadło. Może to jest powód?

Żyjemy w XXI wieku i wiadomo, że wcześniej, czy później, piłkarze otrzymają swoje pieniądze. Nad ich prawami czuwa wiele instytucji i to pewnie jedna z najlepiej zabezpieczonych grup zawodowych. Dlatego argument o zaległościach w wypłatach nie przekonuje mnie zupełnie. Wypada najpierw spojrzeć na siebie i swoje podejście do wypełniania kontraktu. A z tym wielu piłkarzy miało poważne problemy. Słyszeliśmy tylko daj, daj, ale od siebie już nic nie wymagali. Myślę, że umowa obowiązuje obydwie strony.

Podejście piłkarzy to jedna sprawa, ale ktoś ich w klubie zatrudnił. Co z tym faktem?

Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Winny jest dyrektor sportowy - Krzysztof Przytuła. Widać wyraźnie, że nie miał dobrego rozeznania. Sprowadził drogich zawodników, z których klub nie miał praktycznie żadnej korzyści. Wpędził ŁKS w duże koszty i spokojnie, cichutko sobie siedzi.

Co powinien zrobić?

Podać się do dymisji!

ŁKS jest dziewiąty w tabeli. Jest jeszcze szansa na ekstraklasę?

W sporcie trzeba walczyć do końca, ale obecna sytuacja sportowa zespołu nie może napawać optymizmem. Widzą to kibice. Na ostatnim spotkaniu było to tylko 3,5 tysiąca fanów. To o czymś świadczy. Jeśli tego nie widać w gabinetach przy al. Unii, to powiem jasno. To jest symboliczna ocena pracy niektórych ludzi w ŁKS, swoiste wotum zaufania, a właściwie jego brak dla działaczy. A przecież bez sympatyków, klub nie ma szans na rozwój!

Jak pan ocenia pracę hiszpańskiego trenera ŁKS?

To kompletne nieporozumienie. Pewnie w klubie wiązano z nim duże nadzieje, ale niestety, na tym się skończyło. Skoro on nie potrafi skłonić swoich rodaków do lepszej gry, to chyba najlepiej świadczy o jego kompetencjach i możliwościach. ŁKS ma potencjał sportowy, by walczyć w czołówce I ligi, ale szkoleniowiec nie wie, jak go wykorzystać. Szalenie irytuje, kiedy po słabych spotkaniach mówi, że jest zadowolony z gry drużyny...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany