Fotoradary "golą" kierowców! Chodzi o bezpieczeństwo czy o kasę?

W Łodzi fotoradary na al. Włókniarzy (przy ul. Liściastej), na ul. Pabianickiej (przy ul. Dubois) i na al. Palki (przed ul. Smutną) wykonują w sumie w ciągu miesiąca ok. 1500 fotek. Najwięcej pstryka ich urządzenie na ul. Pabianickiej.

Każde zdjęcie oznacza mandat, najczęściej od 100 do 300 zł. Kierowcy płacą, budżet zarabia. Czy dzięki temu na drogach jest bezpieczniej? Zdania są podzielone.

- Każde zdjęcie jest automatycznie wysyłane do serwera w Warszawie - mówi Paweł Onisk, naczelnik łódzkiego wydziału ds. automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym Inspekcji Transportu Drogowego.

Już tydzień później właściciel auta może się spodziewać pisemnego powiadomienia o wykroczeniu. Nie otrzymuje jednak wydruku zdjęcia. Musi (na własny koszt) odesłać zawiadomienie z odpowiedzią, czy był sprawcą wykroczenia. Jeśli tak, dostanie mandat zgodny z taryfikatorem i punkty karne.

Jeśli nie, powinien wskazać osobę, która siedziała za kierownicą. Wtedy to ona (jeśli się przyzna) zostanie ukarana. Właściciel auta może również oświadczyć, że nie jest w stanie wskazać sprawcy.

W takim przypadku zostanie nałożony na niego mandat w wysokości do 500 zł. Nie otrzyma jednak punktów karnych. To zachęca do nadużyć. W internecie roi się od propozycji osób, które za odpowiednim wynagrodzeniem zgodzą się przyznać, że prowadziły uwiecznione przez fotoradar auto. Jest to przestępstwo, jednak pracownicy ITD, z uwagi na ogromną liczbę fotek, tylko w wyjątkowych przypadkach sprawdzają wiarygodność składanych oświadczeń. Łódzka policja nie prowadziła jeszcze takich spraw karnych.

W ubiegłym tygodniu w woj. łódzkim uruchomiono trzy nowe fotoradary - w Wojszycach i Pleckiej Dąbrowie w powiecie kutkowskim oraz w Zdunach w powiecie łowickim. W sumie w Łodzi i województwie fotki kierowcom robią już 23 urządzenia! Na początku przyszłego roku do systemu zostanie włączone kolejne - na wyjeździe z Aleksandrowa Łódzkiego w kierunku Poddębic.