Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firmy zwalniały, teraz pracownicy nie chcą do nich wrócić bez podwyżek

OPRAC.:
Anna Bartosiewicz
Anna Bartosiewicz
Cottonbro/ Pexels.com
Polacy coraz rzadziej podejmują się pracy w sadownictwie, ogrodnictwie czy branży hotelarskiej, wrażliwej na pandemię. Właściciele hoteli mają duży problem z zatrudnieniem kucharzy, kelnerów i recepcjonistów, a presja płacowa rośnie.

Rokrocznie wielu Polaków wyjeżdża na tzw. saksy, czyli do pracy sezonowej przy zbiorach warzyw lub owoców. Dorabianie w rolnictwie i ogrodnictwie nie cieszy się jednak tak dużą popularnością jak kiedyś. Eksperci Gremi Personal tłumaczą, że to efekt rosnących zarobków, wzrostu gospodarczego i bogacenia się społeczeństwa. Obecnie nasi rodacy za granicą preferują zatrudnienie w: budownictwie, transporcie, gastronomii czy centrach dystrybucyjnych.

Imigranci szukają nowych możliwości

Nie oznacza to jednak, że pracodawcy przestali poszukiwać dodatkowych rąk do pracy. Wręcz przeciwnie, mają coraz większe trudności ze znalezieniem pomocników. Według analityków z Gremi Personal „ta tendencja zmusi sąsiednie kraje do zmian przepisów na korzyść migrantów zarobkowych spoza UE, co pokrzyżuje plany i zwiększy niedobory kadrowe polskich rolników, sadowników i przedsiębiorców”.

Warto przeczytać również:

Już wiosną tego roku co drugi pracownik ze Wschodu zatrudniony w Polsce nie wykluczał wyjazdu do kraju zachodniego, jak pokazują wyniki badania zrealizowanego w marcu br. przez Centrum analityczne Gremi Personal, „Puls Migracji zarobkowej”. Aż 54 proc. respondentów z Ukrainy wyraziło zainteresowanie pracą w innym kraju UE po zniesieniu obostrzeń. Do zmiany miejsca zatrudnienia motywują ich głównie zarobki.

Pracownicy stracili zaufanie do pracodawców

Powody do zmartwienia mają także firmy z branży hotelarskiej, produkcyjnej i usługowej. Na najgorzej opłacanych stanowiskach w naszym kraju nie chcą pracować zarówno obywatele Polski, jak i imigranci zarobkowi. Co więcej, część osób, które straciły pracę przez restrykcje wprowadzone podczas pandemii, zdążyła zmienić branżę. Ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego z pierwszych miesięcy pandemii pokazują, że z branży odpłynęło ok. 100 tys. osób. Ci pracodawcy, którzy zwalniali podczas lockdownów, teraz mają problem ze znalezieniem nowego personelu.

Sytuacja zaczęła się poprawiać w czerwcu, po poluzowaniu obostrzeń 29 maja, kiedy to restauratorzy mogli zacząć przyjmować gości wewnątrz lokalu i świadczyć usługi towarzyszące przy zajęciu 50 proc. wolnych miejsc. Nadal jednak hotele świecą pustkami. W czerwcu ponad połowa tego typu ośrodków miała obłożenie powyżej 40 proc., w tym 29 proc. - powyżej 50 procent, wskazuje IGHP. W co piątym obiekcie frekwencja wyniosła poniżej 30 procent.

Warto przeczytać również:

Hotelarze próbują odbić sobie niskie przychody podwyżkami dla klientów. W 40 proc. obiektów hotelowych podnieśli ceny, w porównaniu z majem, przy czym w 28 proc. hoteli wzrost cen nie przekroczył 10 procent. Tylko 15 proc. przedstawicieli branży zdecydowało się na utrzymanie cen z 2019 roku, a 38 proc. hotelarzy oferowało noclegi po niższych cenach niż w czerwcu 2019 roku (28 proc. odnotowało spadki powyżej 10 proc., a 16 proc. - powyżej 20 proc.). 

W lipcu branża hotelarska spodziewała się obłożenia na poziomie 40 proc., w sierpniu - 34 proc., a we wrześniu - 14 procent. Na największą liczbę wakacyjnych klientów szykowały się placówki wypoczynkowe zlokalizowane poza miastem. W czerwcu obłożenie powyżej 50 proc. odnotowało 40 proc. takich hoteli, a powyżej 40 proc. - ponad 65 procent. Warto jednak zaznaczyć, że sytuacja zmienia się dynamicznie, a wiele osób dokonuje rezerwacji w ostatniej chwili.

Brakuje chętnych do pracy w hotelach

Zgodnie z danymi zebranymi przez IZGP w dniach 12-15 lipca ponad połowa pracodawców z branży hotelarskiej nie może obsadzić wszystkich wakatów. Szczególnie trudno jest znaleźć kelnerów i kucharzy. Hotele walczą o zachowanie rentowności, a ich problemy ze znalezieniem personelu wiążą się z tym, że oczekiwania finansowe potencjalnych pracowników rosną.

Warto przeczytać również:

Aż 88 proc. placówek hotelowych było zmuszonych podnieść wynagrodzenia powyżej stawek sprzed pandemii, przy czym co piąty hotel zdecydował się na podwyżki powyżej 20 procent. Hotelarze nie liczą w tym roku na zyski z działalności operacyjnej. Spodziewają się ich najwcześniej pod koniec 2022 r. albo jeszcze później, w 2023 lub 2024 roku (tak szacuje 61 proc przedstawicieli branży).

Ponad połowa pracodawców ma problem ze skompletowaniem hotelowej załogi. Aż 70 proc. hotelarzy wskazywało na trudności ze znalezieniem kucharzy, 62 proc. nie mogło sobie poradzić z zatrudnieniem kelnerów, 56 proc. borykało się z brakiem recepcjonistów, a co drugi hotel nie był w stanie zatrudnić wystarczającej liczby pracowników służby pięter.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Firmy zwalniały, teraz pracownicy nie chcą do nich wrócić bez podwyżek - Strefa Biznesu

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany