Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Romantyk sportu: Panie Czesiu! Grać! O naszych występach na mundialu

Marek Łopiński
Fot. Paweł Relikowski
Piłkarski świat stanął na głowie. W pierwszym tygodniu Mundialu padły sensacyjne wyniki. Gdyby ktoś posiadał księgę wyników jak bohater filmu Powrót do przyszłości, zostałby milionerem.

Zaczęliśmy Mundial z przytupem. Pierwszy od 36 lat remis w inauguracyjnym meczu. Dlaczego nie ogłoszono święta narodowego, dnia wolnego od pracy i nauki? Co z tego, że spotkanie Polska – Meksyk było, już nie, kandydatem do najgorszego meczu Katar 2022. Widać pan Czesio chwilowo zapatrzył się na Greków, mistrzów EURO 2004, najgorszych triumfatorów w historii. Już mu przeszło.
Robert Lewandowski osamotniony, taką taktykę zaordynował selekcjoner. Lewy, zdaniem już tylko polskich ekspertów, najlepszy piłkarz świata, pozbawiony asystentów nawet nie błysnął monodramem. Hipokryci trąbili o niewykorzystanym karnym, nic się nie stało, czyżby? Stało się, mnie mało szlag najjaśniejszy nie trafił.
Dojrzała młodzież ŁKS kiedyś śpiewała, już za chwilę, za chwileczkę Sadek strzeli pod poprzeczkę. Jurek trafił z karnego mistrzów świata Brazylijczyków.
W naszym wykonaniu to nie był piętrowy autobus przed polem karnym Jose Mourinho, tylko swojski ogórek krążący po drogach i bezdrożach, wiejskich wertepach PRL-u.
Zbawcą Najjaśniejszej Niepodległej okazał się Wojciech Szczęsny, który uratował nam remis. Nie żal było butnego, aroganckiego Michniewicza, gdzie mu tam było do 83-letniego łodzianina Czesława Majewskiego z kabaretu Olgi Lipińskiej, jego niezapomniane, panie Janeczku (Kobuszewski) mam grać?
Selekcjoner sam sobie zgotował taki los, zaczepiając, szydząc z dziennikarzy. Czy ktoś z nimi wygrał? Na szczęście przed kolejnym meczem poszedł po rozum do głowy kończąc wojenkę z redaktorami.
Otrzeźwienie przyszło z Arabią Saudyjską. Przez pierwsze pół godziny męczyliśmy się, obie końcówki zagraliśmy w stylu szarży szwoleżerów Jana Kozietulskiego. Szczęsny nie tylko obronił karnego, także dobitkę z pięciu metrów, klękajcie narody.
Początek zaczęliśmy ostro, niech Araby czuję respekt. Z Argentyną udawało im się, nie takie numery z nami. Tym razem pan Czesio zakrzyknął, grać chłopcy, grać. Rywale przewracali się szykując się do modlitwy albo szukając ropy naftowej.
Lewy popłakał się po zdobytym golu, wcześniej łzy pojawiły się przy Mazurku Dąbrowskiego. Widać nie jest to bezduszny zaprogramowany robot, ale prawdziwy Polak z krwi i kości. Mimo strzelonej bramki Zieliński szukał formy, gra Casha momentami wołała o pomstę do nieba. Na kolanach do sędziego za czerwoną kartkę.
Z Albicelestes musimy na naszej połowie postawić piętrowy bus wg patentu The Special One, a nie patriotycznego ogórka. Z Kozietulskim tym razem dajmy sobie spokój.
Czekamy do środy, paradoksalnie cztery punkty nie dają jeszcze gwarancji awansu. Po raz pierwszy od Mexico 86 nie będzie to mecz tylko o honor, ale o wszystko, zameldowanie się w gronie szesnastu najlepszych drużyn globu. Mimo, że od 30 lat, z wyjątkiem EURO 2016, gramy ciągle to samo...

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Felieton Romantyk sportu: Panie Czesiu! Grać! O naszych występach na mundialu - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany