Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Romantyk sportu: Nasze siatkarki - Wojowniczki Kozietulskiego

Marek Łopiński
Fot. Krzysztof Szymczak
Po trzech z rzędu porażkach z Dominikaną, Turcją, Serbią, zajęcze serca podniosły łby. A nie mówiliśmy. Szczególnie przykry był mecz z mistrzyniami świata Serbkami. Z naszych kochanych, ślicznych, cudownych dziewczyn jakby uszło powietrze. Nawiedzeni psychologowie bełkotali, za mało serducha włożyły w ten mecz.

Akurat. Chciałbym widzieć te uczone gęby po fenomenalnym spotkaniu z Amerykankami, mistrzyniami olimpijskimi Tokio 2020. Kobieta zmienną jest, to nic nie powiedzieć. Toż to były nieodrodne córy pułkownika szwoleżerów Jana Kozietulskiego. Gra Polek z jankeskami przypominała szarżę jego szwadronu pod Somosierrą.
My łodzianie mamy dodatkowe powody do dumy, cztery nasze, Klaudia Alagierska-Szczepaniak, Monika Fedusio, Zuzanna Górecka, Kamila Witkowska są podporami polskiego szwadronu. Cóż to będą za fascynujące derby w TAURON Lidze, szczególnie decydujące o miejscach na podium mistrzostw Polski. Dwa medale dla Łodzi, a później co tydzień Liga Mistrzyń!
W jednym ustępowaliśmy ekipie USA. W naszym sztabie zabrakło dam o podwójnych, potrójnych rubensowskich kształtach, o tak typowych amerykańskich rozmiarach.
Początkowe dni II fazy rozgrywek cieszyły się umiarkowaną frekwencją. Mecze z Serbkami i Amerykankami obejrzało po niecałe pięć tysięcy widzów. Niewątpliwie duży wpływ miała pora zakończenia spotkań Polek. W dni powszednie na powrót młodzieży szkolnej do domu po godzinie 23 na pewno nie zgadzali się rodzice. Lud pracujący miast i wsi o tej porze odpoczywał snujac marzenia senne. Musi pilnować roboty na chwałę Najjaśniejszej Niepodległej, a nie pochrapywać za maszynami czy biurkami. Na mityng Orlen Cup łatwiej było zaprosić dziatwę szkolną, zawody rozpoczynały się o 17.00, kończyły o 20.00.
W weekend było znacznie lepiej, piątkowy rollercoaster z Kanada omal nie przypłaciło zawałem ponad dziewięć tysięcy kibiców. Na sobotnim decydującym boju o ćwierćfinał z Niemkami Atlas Arena wypełniła się po brzegi.
Dla męskiej widowni w hali i przed telewizorami wisienką na torcie, grożącą palpitacją serducha, oczopląsem, była uroda zawodniczek. W dzisiejszych zwariowanych czasach w wielu dyscyplinach czar kobiecości dodatkowo zapełnia stadiony, hale, kanapy przed telewizorami, głęboko opróżnia portfele i konta sponsorów.
Nie to co w latach 70-80 ubiegłego wieku, kiedy diaboliczna męska uroda, szczególnie sportsmenek-brojlerów NRD, ZSRR, Bułgarii, Rumunii, zwalała z nóg. Obrzydzenie budziły wschodnie monstra, maszkary, potworki.
Sukcesy naszych przecudnej urody siatkarek owocuja skokiem w górę w rankingu FIVB, awansem do turniejów kwalifikacyjnych igrzysk olimpijskich Paryż 2024.
Cieszę się, tak jak marzyłem i pisałem przed Mundialem, jedziemy do Gliwic! A w 1/4 finału znowu trafiamy na Serbki, brązowe medalistki igrzysk Tokio 2020. Nastał czas relaksu, relaksu czas. Od wtorku koniec odpoczynku, pora na rewanż, spełnienie marzeń. Do boju biało-czerwone, jesteście przecież wojowniczkami Kozietulskiego!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Felieton Romantyk sportu: Nasze siatkarki - Wojowniczki Kozietulskiego - Dziennik Łódzki

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany