Fantazje erotyczne łodzian, czyli tajemnice seksu w mieście Łodzi ZDJĘCIA
Seks w Łodzi jest stary jak samo miasto. W kronikach niecnych – jak się mawiało – obyczajów zachowały się niektóre adresy domów „pod czerwoną latarnią”, a nawet ksywy słynnych kurtyzan. Mijały lata, tym różniące się od minionych, że zmieniała się lokalizacja i liczba domów schadzek dla zamożniejszych amatorów erotycznych uciech, zwykłych burdeli dla biedniejszych i latarń dla nędzy miejskiej, pod którymi stały najtańsze „córy Koryntu”. Różnie też było z legalnością.
Panienki od Ślepego Maksa
„Choć jest kryzys, choć jest bieda, bez Primeros żyć się nie da” – tak w latach 20. reklamowane były prezerwatywy dla amatorów seksu z prostytutkami. Burdele różnych kategorii rozsiane były po całym mieście. Ladacznice – jak je wtedy określano – wystawały w bramach, zachęcając podciętych alkoholem mężczyzn do środka.
Oczywiście już wtedy funkcjonowały instytucje burdelmamy i alfonsa. Na ich wikcie byli hotelowi windziarze, szatniarze, dorożkarze i tabuny naganiaczy.
Jednak najwięcej prostytutek pracowało w domach uciech, kontrolowanych przez hersztów kilku bandyckich rewirów. Mnóstwo nierządnic i burdele miał na Bałutach Mosze Pojt, między innymi przy ul. Łagiewnickiej 17, a legendarny herszt międzywojennego podziemia Ślepy Maks rządził prostytutkami z przybytków seksualnych uciech przy Wschodniej i Północnej. Na Chojnach zaś o panienkę najłatwiej było na ul. Lelewela.
ZOBACZ ZDJĘCIA, czytaj na kolejnym slajdzie