Fantazje erotyczne łodzian, czyli tajemnice seksu w mieście Łodzi ZDJĘCIA
Jak karne, posłuszne, wierne i wdzięczne swoim alfonsom „za opiekę” były łódzkie prostytutki, świadczą sceny przed łódzkim sądem po procesie Ślepego Maksa, sądzonego pod zarzutem zastrzelenia swojego konkurenta do tronu króla podziemia, Srula Kalmy Bilbermana, prezesa mafijnej organizacji żydowskiej Bratnia Pomoc (Ezras Achim). Dziennikarz „Expressu Wieczornego Ilustrowanego” Adam Ochocki donosił ze zdumieniem, że po uniewinniającym wyroku „przed budynkiem sądu zebrały się wszystkie łódzkie prostytutki i wyniosły Ślepego Maksa na ramionach”.
Chusteczkowy interes
Dyszące seksem bramy i zaułki znajdowały się też przy pl. Leonarda (pl. Niepodległości), w kamienicach przy ulicach: Przejazd (Tuwima), Rzgowska, Kamienna (Włókiennicza).
Ogólnie – tam, gdzie było co wypić, była i płatna miłość. Interes był w gruncie rzeczy legalny i kontrolowany.
Z zachowanych przekazów wynika, że tak zwane czarne książeczki miało około 500 kobiet. Co najmniej drugie tyle sprzedawało się nielegalnie, mając przeciw sobie zawodowe prostytutki i… stójkowych. W tej kategorii spotykało się wiele pokojówek, służących, ale także robotnic. Istniejący wtedy Urząd Sanitarno-Obyczajowy w swych dokumentach klasyfikował prostytutki na „dobrze sytuowane”, „kapeluszowe” i „chustkowe”. Nietrudno zgadnąć, że najtańsze były te ostatnie. Ich usługa w bramie lub na barłogu kosztowała 1 zł. Często też... zdrowie amatorów płatnych amorów. W lutym 1889 r. inspektor Przedpełski z II Cyrkułu doniósł policmajstrowi, że burdelmama wdowa Kryger, jej trzy niepełnoletnie córki i służąca Cecylia Szwajber są chore wenerycznie i wielu żołnierzy zaraziło się od nich rzeżączką, a nawet kiłą.
ZOBACZ ZDJĘCIA, czytaj na kolejnym slajdzie