Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszowali stare jedzenie, mięso leżało obok sedesu

(wp.pl)
Mięso leżące obok sedesu! Przedłużanie terminów przydatności, odświeżanie mięsa w wodzie! Do takich praktyk miało dochodzić w krakowskiej hurtowni. Chcący zachować anonimowość obecni i byli już pracownicy firmy mówią nam, że fałszowanie starego jedzenia było tam na porządku dziennym.

Jako dowód pokazują film. Widać na nim, jak pracownicy zakładu najpierw odklejają nalepki z datą ważność na przeterminowanym mięsie, a następnie zastępują je nowymi, aktualnymi etykietami. - To była norma, a szefostwo przymykało na to oko - twierdzą nasi informatorzy. - Dla nich liczył się zysk i święty spokój - dodają oburzeni.

Jednak w zakładzie miało dochodzić do jeszcze większych uchybień. Bo fałszowanie terminów przydatności do spożycia mięsa to dopiero początek góry lodowej! Według relacji pracowników część żywności przechowywana była w warunkach nie spełniających żadnych norm sanitarnych, pełnych zarazków i bakterii. W poprzedniej siedzibie firmy wykonali fotografię, na której uwiecznili przerażający widok. Skrzynka wypełniona po brzegi mięsem leży tuż obok sedesu!

- Często kładziono towar nie zwracając uwagi na higienę - opowiadają pracownicy hurtowni. - Za takie coś w innych zakładach już dawno stracilibyśmy pracę - podkreślają. Zdjęcie - według pracowników - pokazuje praktyki stosowane są przez nieuczciwych hurtowników w całym kraju. Zamiast zniszczyć zepsute jedzenie, żądni zysku przedsiębiorcy, sprzedają je do sklepów. A my to potem jemy! Niczego nieświadomi konsumenci kupują towar, który trzymany był w ubikacji!

Pracownicy krakowskiej hurtowni przerwali milczenie.

Odważyli się ujawnić, co działo się u nich w firmie. Podkreślają jednak, że w wielu miejscach w kraju może dochodzić do podobnych praktyk, o których nie wiedzą tak konsumenci, jak i instytucje, zajmujące się tropieniem podobnych nieprawidłowości.

Co na to właściciele krakowskiej hurtowni? Spotkali się z nami, ale nie chcieli podawać do publicznej wiadomości swoich nazwisk. Są przekonani, że zdjęcia i nagrania to zemsta niezadowolonych lub zwolnionych wcześniej pracowników. Sami podkreślają swą dbałość o jakość sprzedawanego mięsa oraz drobiazgowy dobór dostawców. Zaprzeczają, że wprowadzali do obrotu przeterminowane mięso. Zapewniają, że o złych praktykach w firmie nie mieli pojęcia. Nie wykluczają jednak, że do podobnych sytuacji mogło dochodzić.

- Nie jesteśmy w stanie kontrolować przez cały czas każdego pracownika- tłumaczy właściciel firmy. - Gdybym wiedział o tych praktykach, to natychmiast bym je przerwał i zajął się problemem.- zapewnia.

Jednocześnie tłumaczy, że zastrzeżenia Sanepidu traktuje bardzo poważnie. - Dobrze, że ta kontrola miała u nas miejsce - mówi właściciel hurtowni. - Dzięki niej poprawimy jakość naszych usług.- dodaje.

Czy rzeczywiście szefostwo hurtowni padło ofiarą zmowy byłych i obecnych pracowników? Wczoraj jeden z dyrektorów pojawił się w Sanepidzie, gdzie tłumaczył nieprawidłowości, które potwierdzili inspektorzy w czasie środowej kontroli. To właśnie oni sprawdzą prawdziwość słów obu stron.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany