Ewa Minge. Projektantka odpowiada na zarzut o pracę w seksbiznesie

A w takim świecie wszyscy przestrzegają zasady - nie daj się złapać i zapędzić w kozi róg.
Ta branża zna wiele przypadków, w których osoby sławne wzbudzały wiele kontrowersji, albo wypłynęły, albo okryły się niesławą. Mowa tu zarówno o przypadkach, w których ktoś „wybił się” w sposób dość... niekonwencjonalny, a jego poczynania wzbudzały niesmak i zażenowanie, jak i o tych, którzy zostali wypchnięci z tego interesu z hukiem.

Głośny echem w naszym celebryckim świecie odbiła się książka Ewy Minge „Gra w ludzi”. Autorka poruszyła w niej kontrowersyjne tematy dotyczące świata blichtru, płatnego seksu i grupowych orgii. Zasłyszane historie posłużyły jej jako tło do powieści o świecie mody, wielkich pieniędzy, a także seksbiznesu.

Okazuje się, że teraz sama została posądzona o pracę w rozbieranej branży. Czyżby znów aktualne było stare polskie powiedzenie: kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie?
Projektantka mody odniosła się do tych zarzutów w sieci.
- Różne rzeczy słyszałam już na swój temat, ale tak głęboko posuniętej fantazji jeszcze nie - napisała. - Faktem jest, że komuś, kto całe życie musiał kombinować, trudno uwierzyć, że sukces można wypracować.

Ewa Minge komentuje plotki o pracy w seksbiznesie: Byłam monstrum, potworem. Ku..ą jeszcze nie byłam. Ostatnio dowiedziałam się, iż jeden pan ustalił, że pracowałam w seksbiznesie. Podał to w dość poważnych okolicznościach, a dowodem tematu jest podobno moja książka i zasłyszane fakty. Ciekawa hipoteza. (...) Panu zalecam przeczytanie, może szybciej znajdzie tam jakiś swój wątek skoro ma takie rozeznanie w turystyce seksualnej.

Książka. Nie ocenia, a odkrywa
Minge mówi: - W „Gra w ludzi” nie oceniam prostytucji na najwyższym poziomie, nie ganię, odkrywam mechanizmy. Pokazuję prawdziwy przestępczy międzynarodowy proceder, pokazuję, że upadek nie musi oznaczać końca.