Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europa FC - Legia Warszawa 0:0. Kompromitacja Wojskowych w meczu z wicemistrzem Gibraltaru

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Carlitos
Carlitos fot. szymon starnawski / polska press
Legia Warszawa w pierwszym meczu nowego sezonu przypomniała kibicom kompromitujące porażki z Dudelange, Spartakiem Trnawa czy Sheriffem Tyraspol. Po słabym widowisku Wojskowi bezbramkowo zremisowali z wicemistrzem Gibraltaru Europa FC.

- Wiem, że wielu kibiców i ekspertów spodziewa się spacerku w naszym wykonaniu. Ale w pucharach naprawdę nie ma już słabych drużyn. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze w dwumeczach ze Spartakiem Trnawa czy Dudelange. Przykładów jest wiele, zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet teoretycznie słabych przeciwników nie można zlekceważyć. W każdym meczu trzeba dać z siebie sto procent. Inaczej nie osiągniemy sukcesów - zapowiadał przed czwartkowym meczem na naszych łamach Marko Vesović.

- Do każdego meczu podejście musi być takie same. Nieważne, czy gramy z Realem Madryt, czy z amatorami z Gibraltaru. Chcemy wygrać i zapewnić sobie dobrą zaliczkę przed rewanżem - wtórował mu Arvydas Novikovas.

- Doświadczenie z poprzednich sezonów czegoś nas nauczyło. Pamięć wystarczy, żeby utrzymać naszą czujność. Mamy świadomość, że nie wystarczy być faworytem na papierze, by wygrać spotkanie. Wyższość należy pokazać na boisku i na tym będzie nam najbardziej zależało. Zależy nam również na postawie drużyny, która będzie świadczyć o dużej powadze i szacunku do przeciwnika. To droga do sukcesu w tym dwumeczu - podsumował trener Aleksandar Vuković.

Serbski trener składem na mecz z wicemistrzem Gibraltaru nie zaskoczył. W bramce postawił na Radosława Majeckiego, w obronie na kwartet Vesović, Remy, Wieteska, Jędrzejczyk, środek pomocy stworzyli Andre Martins i Walerian Gwilia, ofensywnymi pomocnikami byli Novikovas, Dominik Nagy (skrzydła) i Carlitos (środek), a wysuniętym napastnikiem Vamara Sanogo.

Trudno powiedzieć, czy piłkarze zapomnieli o swoich słowach, czuli w nogach trudy obozu przygotowawczego, czy Europa FC okazała się solidną europejską drużyną. Fakty są bowiem takie, że pierwsza połowa była całkiem wyrównana. Gospodarze zaczęli z animuszem i to oni dużą część pierwszych minut spędzili na połowie rywala.

W początkowej fazie meczu gospodarze kilka razy próbowali uderzać na bramkę Majeckiego, brakowało im jednak precyzji. Legia odpowiedziała strzałem Novikovasa w 19. minucie, po którym problemy miał golkiper Europy. Po chwili znów mocno uderzał zawodnik gospodarzy i do szczęścia zabrakło mu naprawdę niewiele. Grupa kibiców z Polski głośno wspierająca legionistów nie miała zbyt wielu powodów do zadowolenia. Przeciętny mecz umilały im... samoloty lądujące i startujące z lotniska ulokowanego tuż za jedną z bramek.

Jeszcze przed przerwą trener Vuković musiał skorzystać z pierwszej zmiany. Poważnie wyglądającej kontuzji doznał Sanogo, za zniesionego z placu gry na noszach Francuza wszedł Sandro Kulenović.

Na początku drugiej połowy Carlitos chciał zaskoczyć bramkarza rywali strzałem zza połowy - bez powodzenia. Legioniści prowadzili grę, blisko zdobycia bramki był Kulenović, a później znów Carlitos, lecz rywale dobrze się bronili i mieli trochę szczęścia. W 62. minucie Chorwat trafił w końcu do siatki. Rywale kilka sekund wcześniej jednak stanęli, bo sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Europa FC skupiała się głównie na przerywaniu akcji Polaków. Zdarzało jej się też zapędzić w okolice pola karnego Legii. Na szczęście dla Wojskowych bez skutku w postaci bramki.

W 79. minucie znów do siatki trafił Kulenović (po ładnej akcji Gwilii), ponownie był jednak na spalonym. Próby legionistów stawały się coraz bardziej rozpaczliwe. Spore zagrożenie stwarzały bite przez Gruzina stałe fragmenty gry, ale nikt nie potrafił postawić po nich kropki nad "i".

Nie pomogło wejście Salvadora Agry za Nagy'a, nie pomógł "Mazurek Dąbrowskiego" odśpiewany przez kibiców. Nie pomogły protesty Carlitosa po tym, jak przewrócił się wpadając w pole karne. Ne pomogło sześć minut doliczonych przez sędziego. Ba, w końcówce to gospodarze mieli dwie dobre okazje na zdobycie bramki. O swoim pierwszym oficjalnym meczu w sezonie legioniści chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Żenujący wynik z wicemistrzem Gibraltaru będą mogli poprawić za tydzień w rewanżu przy Łazienkowskiej. Przez następne dni będą jednak obiektem żartów całej piłkarskiej Polski. Europy zresztą też.

Trwa głosowanie...

Czy Legia awansuje do II rundy eliminacji Ligi Europy?

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Europa FC - Legia Warszawa 0:0. Kompromitacja Wojskowych w meczu z wicemistrzem Gibraltaru - Sportowy24

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany