Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2020. Brzęczek mówi, że nie musiał gasić pożarów: "Zawsze po nieudanych meczach będzie więcej emocji, zawsze ktoś może coś powiedzieć"

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Jerzy Brzęczek
Jerzy Brzęczek Andrzej Szkocki / Polska Press
- Nie musiałem gasić żadnych pożarów - zapewnia Jerzy Brzęczek przed meczami z Łotwą i Macedonią Płn. w eliminacjach Euro 2020. Być może faktycznie nie musiał, co nie zmienia faktu, że atmosfera wokół reprezentacji Polski zgęstniała. Nie tylko z powodu wyników.

A raczej nie bezpośrednio z powodu wyników, tylko wypowiedzi Roberta Lewandowskiego.

- „Jakoś to będzie” u nas nie funkcjonuje. Wcześniej myśleliśmy „jakoś się układa, wygrywamy mimo tej nieidealnej gry”, a teraz przyszedł jeden mecz i zimny prysznic. Wszystko zależy od nas, ale to chyba czas na analizę tego, co robimy źle. Piłka nożna jest z jednej strony prostą grą, ale z drugiej bardzo trudną, jeśli chodzi o rozgrywanie taktyczne. Jeśli brakuje ci umiejętności piłkarskich, musisz podejść do tego w inny sposób - nie krył irytacji kapitan biało-czerwonych po wrześniowych meczach kadry. Nieudanych, bo po czterech kolejnych zwycięstwach przegraliśmy na wyjeździe 0:2 ze Słowenią i zremisowaliśmy u siebie bezbramkowo z Austrią.

- Dostaliśmy nauczkę, że niezależnie od tego, co ktoś mówi, my musimy pokazać swoje na boisku - dodał Lewandowski i doczekał się riposty. Choć nie ze strony Jerzego Brzęczka, tylko Zbigniewa Bońka.

- Lepiej, żeby do kamery wypowiedział się z pokorą, dyplomatycznie, a swoje napięcia rozładował w szatni. Niech nawet krzyknie albo rozwali szafkę, lecz takie sprawy załatwia się we własnym gronie - powiedział prezes PZPN w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Lewandowski nie słyszał słów Bońka

Zapytany o jego słowa na poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie Lewandowski uchylił się od odpowiedzi.

- Nie słyszałem tych słów, nie chciałbym ich komentować - stwierdził. Dodał, że niezależnie od tego, co mówi, robi to z troski o swój zespół. - Chcę jak najlepiej dla reprezentacji. Czy po meczu powiedziałem „A”, czy „B”, to tak naprawdę każdy z nas wie, co się dzieje i co mogłoby lepiej funkcjonować. A zawsze coś może. Tak samo u was w pracy, jak i u nas na boisku. Zawsze wiele od siebie wymagamy, nawet po dobrym meczu analizujemy i sprawdzamy, co wychodziło źle. W czasie między zgrupowaniami mogliśmy sobie wszystko poukładać w głowie - podkreślał „Lewy”, ale chyba nie wszystkich przekonał. Z nieoficjalnych doniesień wiadomo, że zaiskrzyło również na linii Boniek - Brzęczek, a po wrześniowych meczach prezes miał nawet wezwać selekcjonera na „dywanik”.

Brzęczek nie był na dywaniku u prezesa

- Nie było żadnych zarzutów Zbigniewa Bońka, tylko zwykła rozmowa. Od pierwszego dnia, kiedy zostałem selekcjonerem, takich rozmów było około 50, bo często dyskutujemy z prezesem na różne tematy, to normalna rzecz. Wiadomo, że wszyscy jesteśmy niezadowoleni z tego, co stało się we wrześniu, ale nie musiałem gasić żadnych pożarów. Zawsze po nieudanych meczach będzie więcej emocji, ktoś może coś powiedzieć, ale wiem, jak wszyscy zachowują się na co dzień. A teraz po prostu mamy świadomość, że nie prezentujemy jeszcze wszystkiego, na co nas stać. To nasze największe wyzwanie: przełożyć to, co robimy na treningach, na mecze - podkreśla Brzęczek, którego jeden problem rozwiązał się sam.

Choć z pewnością nie w sposób, jakiego by sobie życzył selekcjoner, bo wiadomość o kontuzji Łukasza Fabiańskiego zdecydowanie nie jest z gatunku tych dobrych. Nie jest jednak również żadną tajemnicą, że Wojciech Szczęsny bardzo źle przyjął decyzję Brzęczka, który zakomunikował, że to bramkarz West Hamu będzie bronić do końca eliminacji. Golkiper Juventusu dał nawet temu wyraz, publikując po powrocie z poprzedniego zgrupowania kadry post na Instagramie.

„Dom to miejsce, w którym czujesz się kochany i doceniany. Wspaniale do niego wrócić” - napisał, a selekcjoner wybrał się nawet do Turynu, żeby osobiście porozmawiać z piłkarzem.

Brzęczek odwiedził Szczęsnego w Turynie

- Odwiedziłem Wojtka nie po to, żeby coś wyjaśnić, bo moja praca polega na tym, żeby obserwować piłkarzy. Każdy chce grać, a ja muszę podejmować trudne decyzje. Nie mogę wszystkich zadowolić. Najpierw Wojtek był numerem jeden, a potem doznał kontuzji i do bramki wszedł Łukasz. Teraz to on doznał kontuzji. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia, bo jest nam potrzebny. Szczęsny i Fabiański to bramkarze światowej klasy - podkreślał Brzęczek.

Napastnikiem światowej klasy jest Lewandowski, którego fantastyczna gra w klubie znów nie przekłada się jednak na kadrę. W trwających eliminacjach snajper Bayernu Monachium trafił dotąd do siatki tylko dwa razy, w tym raz z rzutu karnego. Dla porównania, w klubie tylko od początku tego sezonu udało mu się to w sumie 15 razy.

Lewandowski będzie strzelał

- Naszym zadaniem podstawowym jest to, żeby stwarzać więcej sytuacji bramkowych. W poprzednich meczach faktycznie było ich mało, ale jestem przekonany, że Robert będzie strzelał - zapewniał Brzęczek i pozostaje trzymać za słowo. Zwłaszcza w sytuacji, gdy na strzelecką niemoc zaczął cierpieć Krzysztof Piątek, a Arkadiusz Milik dopiero co wrócił na boisko po kontuzji.

- Na pewno będę robił wszystko, żeby zdobyć bramkę, ale jeśli przyczynię się do tego, że strzeli ją ktoś inny, to też będę szczęśliwy. Najważniejsza jest drużyna. Mam nadzieję, że wygramy z Łotwą i Macedonią i dwa poprzednie mecze szybko pójdą w niepamięć - dodał Lewandowski.

Jerzy Brzęczek: takich "dywaników" u prezesa Bońka miałem z pięćdziesiąt. Rozmawiamy z Prezesem i to normalna rzecz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany