Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Energię czerpię od łodzian - wywiad z prezydent Łodzi Hanną Zdanowską

Mirosław Malinowski
Krzysztof Szymczak

Łodzianie zaufali Pani po raz trzeci, wybierając Panią gremialnie na kolejną, tym razem 5-letnią kadencję. Jakie ma Pani plany dla Łodzi na te lata?
To będzie oczywiście kontynuacja sztandarowych projektów, dzięki którym już zmieniliśmy wizerunek miasta. Ważna będzie współpraca z rządem w zakresie budowy łódzkiego „metra” i budowa orientarium. Ale przede wszystkim ruszamy z szeroko zakrojonym „Planem dla osiedli”. To pierwszy tak szczegółowy projekt, z wyszczególnieniem inwestycji dotyczących konkretnych ulic, chodników, skwerów, szkół, przedszkoli, żłobków, miejsc aktywności dla seniorów i domów opieki społecznej. Teraz wprowadzamy do niego zmiany, które mieszkańcy zgłosili w ramach konsultacji.

Ile inwestycji jest zawartych w „Planie dla osiedli”? Jakie będą jego koszty?
To setki zadań dla każdego z 17 osiedli Łodzi. Myślę, że łącznie jest ich parę tysięcy, a łączny koszt przekroczy 2,5 miliarda złotych. To będą pieniądze z budżetu miasta, dotacji i programów unijnych. Do tego dochodzą inwestycje międzyosiedlowe, np. przebudowa ulicy Obywatelskiej.

Może pani obiecać, co będzie gotowe na przykład za rok?
Dziś jeszcze nie, trwa bowiem przygotowywanie szczegółowego harmonogramu. Pracują nad nim podzespoły w urzędzie miasta. Powinien być gotowy w styczniu 2019 roku i potem będzie można mnie z jego realizacji rozliczać. Chcę, by wszystkie zadania wpisano do Wieloletniej Prognozy Finansowej, tak żeby mieszkańcy wiedzieli, co powstanie i kiedy. To ma także mobilizować urzędników - mają wiedzieć, co robić i w jakim terminie. Nie będzie wtedy tłumaczeń, że nie wiedzieli, że nie zdążyli, że nie mieli projektu...

Czy Łódź na to wszystko stać? Zadłużenie miasta rośnie, a fundusze unijne będą coraz mniejsze...
Znaczna część tych inwestycji jest już dopięta pod względem finansowym, np. remonty szkół, przychodni itp. Co roku realizujemy też szereg dodatkowych inwestycji za pieniądze, które zaoszczędziliśmy. W tym roku będzie to kwota 54 milionów złotych. Proszę się nie obawiać, miasto nie jest nadmiernie zadłużone, czego najlepiej dowodzą oceny wystawiane przez niezależne agencje ratingowe. Ocena wiarygodności jednostek samorządu terytorialnego nie zależy od skali zadłużenia, jak to kiedyś było. Teraz decydują tzw. czynniki ostrożnościowe i nadwyżka operacyjna. Ja pokazałam, że owszem, zadłużyłam miasto, ale na inwestycje. To spowodowało realny wzrost budżetu miasta. Gdybym nie brała kredytów, nie byłoby nowych inwestycji i miejsc pracy. Przejmowałam miasto, gdy miało 2,4 miliarda złotych budżetu . W przyszłym roku budżet powinien wynosić 4,6 miliarda. W ciągu 8 lat podwoiliśmy budżet Łodzi. Jeżeli ktoś chce mieć firmę, która ma zarabiać, często musi wziąć kredyt, żeby zainwestować.

Nie obawia się pani, że po przejęciu przez PiS władzy w Urzędzie Marszałkowskim będzie trudniej o unijne pieniądze?
Kiedy następuje zmiana władzy, zawsze następuje spowolnienie. Ale nie obawiam się, że to wpłynie na nasze fundusze.
Czyli Łodzi nie grozi wstrzymanie środków na rewitalizację?
Na te środki praktycznie w większości już mamy podpisane umowy. Liczę, że niezależnie od tego, kto rządzi, pieniądze te trafią tam, gdzie zaplanowano. Gdy Urzędem Marszałkowskim rządziła koalicja PO-PSL, środki unijne płynęły do wszystkich, niezależnie od tego, jaka opcja polityczna rządziła miastem czy gminą. Chcę wierzyć, że tak będzie i teraz.

A może Łódź będzie oblężoną twierdzą? Z jednej strony marszałek z PiS, z drugiej strony wojewoda rządu PiS, który zapowiada wygaszenie Pani mandatu.
Nie wierzę w taki scenariusz. Przecież w Łodzi są także wyborcy Prawa i Sprawiedliwości i Kukiz 15, a nie wyłącznie wyborcy PO, Nowoczesnej i SLD. Wierzę w zdroworozsądkowe podejście partii rządzącej i że nie będzie chciała karać miasta za to, że większość mieszkańców postawiła na mnie. Nawet przez myśl mi nie przechodzi, żeby po wyborach, kiedy kurz bitewny opadnie, ktoś chciał zagrać taką kartą. Zwłaszcza że najbliższe dwa lata, to kolejne wybory – do sejmu i senatu oraz do Parlamentu Europejskiego. Myślę, że PiS, jeśli chce uzyskać dobry wynik wyborczy w województwie łódzkim, nie dokona zamachu na Łódź.

Mówi się, że po przejęciu Urzędu Marszałkowskiego przez PiS, będzie Pani musiała znaleźć w UMŁ ze trzysta etatów dla zwalnianych stamtąd urzędników.
Konkursy są otwarte dla każdego. W magistracie pracy jest bardzo dużo i jest duża rotacja pracowników. Często mamy problem z ich rekrutacją, na konkursy zgłaszają się 1-2 osoby lub żadna. Teraz mamy około stu wakatów. Osoby, które mają dobre CV, kompetencje i będą chciały pracować na rzecz miasta, na pewno znajdą u nas zatrudnienie.

A jak sprawa ciążącego na Pani wyroku odbije się na funkcjonowaniu urzędu?
Jestem przekonana, że nie będzie żadnego podważania legalności mojego wyboru. Myślę, że niedawna wypowiedź prof. Ewy Łętowskiej, sędzi Trybunału Konstytucyjnego, zamyka tę sprawę.

To tylko kolejna opinia kolejnego prawnika. Wojewoda Zbigniew Rau uważa inaczej...
Szanuję pana wojewodę, jest znakomitym prawnikiem. Gdyby mógł wygasić mi mandat, już by to zrobił.

A może warto, by wystąpiła Pani do prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawienie?
Ja nie zamierzam niczego takiego robić, nie jestem winna.
Zapłaciła już Pani 20 tysięcy złotych grzywny, na którą skazał Panią sąd?
Tak, miesiąc temu, i ten wyrok już się zaciera. Teraz czas na zwykłą, codzienną pracę. Wierzę, że za rok wciąż będę prezydentem Łodzi, bez przeszkód zarządzającym miastem.

A co z Pani członkostwem w PO? Statut partii wyklucza z ugrupowania osoby prawomocnie skazane.
To wyjaśnił przewodniczący PO Grzegorz Schetyna podczas zeszłotygodniowej wizyty w Łodzi. Ja wstąpiłam do partii, gdy obowiązywał poprzedni statut, w którym nie było takiego zapisu. I w związku z tym wciąż jestem w PO.

W wyborach zagłosowało na panią 215 tysięcy osób. To tyle, ilu mieszkańców mają Toruń czy Rzeszów. I jednocześnie o 100 tysięcy więcej niż cztery lata temu. Zaskoczyło to Panią?
Wierzyłam, że wygram, ale nie spodziewałam się, że z taką przewagą. Szczególnie w ostatnich dwóch tygodniach przed wyborami doświadczyłam wspaniałych chwil - ludzie podchodzili do mnie, ściskali za ręce, płakali, mówili: „Nie oddamy Pani”. To były prawdziwe emocje i wtedy poczułam wsparcie mieszkańców. Zwłaszcza po wypowiedzi wojewody emocje były tak wielkie, że ludzie pytali: „Kiedy mamy wyjść na ulicę?!”…

A pani wezwała do spokoju...
Nie chciałam, by ludzie wychodzili na ulice. Wierzę, że nie dojdzie do takiej sytuacji, że ktoś będzie chciał zrealizować scenariusz wygaszania mojego mandatu i ludzie będą musieli zaprotestować. Dlatego apeluję, i będę apelować o spokój. Ja wierzę w prawo w tym kraju.

Kto był groźniejszym przeciwnikiem z PiS: Joanna Kopcińska w 2014 czy Waldemar Buda w 2108 roku?
Nigdy nie oceniam z takiej perspektywy. Nie robię kampanii przeciw komuś. Pani Kopcińska prowadziła ostrzejszą kampanię wobec mnie, a wokół pana Budy krążyły różne „jastrzębie”, które próbowały mnie dziobać. Ja skupiam się na tym, co robię dla łodzian, niewiele słuchałam tego, co mówili o mnie kontrkandydaci.
„Lista Zdanowskiej” do łódzkiej Rady Miejskiej odniosła miażdżące zwycięstwo nad PiS. A PO w łódzkim sejmiku poniosła porażkę i traci władzę. Czy w związku z tym nie myśli Pani, by stać się w miejsce Grzegorza Schetyny liderem całej PO i za rok poprowadzić partię do walki o parlament?
Nie interesuje mnie rola przewodniczącej Platformy w kraju i nie uważam, by lista Koalicji Obywatelskiej, którą tworzyły PO i Nowoczesna poniosła porażkę. Razem zdobyliśmy o dwa mandaty więcej niż w poprzednich wyborach. Zrobiliśmy bardzo dobry wynik i to pod nowym szyldem - Koalicji Obywatelskiej. Utrata władzy w Sejmiku to efekt tego, że PSL, nasz koalicjant, w poprzednich wyborach zdobył 10 mandatów, a teraz dostał tylko 4. Nie mogę brać odpowiedzialności za innych, mogę wziąć odpowiedzialność tylko i wyłącznie za wynik PO.

W takim razie niech pani weźmie odpowiedzialność za przyszły wynik całej PO w wyborach do Sejmu.
Tyle, że ja kocham Łódź. Mamy tu tyle rzeczy tu do zrobienia. Rozmawiajmy o sprawach Łodzi. Nie zamierzam kandydować. To byłoby nie fair wobec mieszkańców, którzy chcą mnie tutaj. Oni to jasno pokazali. Ja kocham to miasto i łodzian. Gdybym miała ambicje parlamentarne, to nie startowałabym w wyborach na prezydenta Łodzi. Mieszkańcy chcieli mnie tutaj, bym poświęciła się dla Łodzi.

A w kolejnych wyborach samorządowych Pani wystartuje?
Poddam się ocenie mieszkańców. Jeżeli będę czuła ich wsparcie i nie zabraknie mi sił, to tak. Ja czerpię energię od ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany