Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Emma” - recenzja. Stylowo i romantycznie. Czarujący bibelocik. ZWIASTUN

Renata Sas
Kolejna ekranizacja powieści Jane Austen wydanej ponad 200 lat temu. Po brutalnościach „Bad Boya” Patryka Vegi polecam coś całkowicie z innej bajki. „Emmę” - romantyczną komedię kostiumową według wydanej ponad dwieście lat temu powieści Jane Austen (1775-1817). Wcześniej były trzy seriale i film kinowy z Gwyneth Paltrow.

Proza tej autorki do dziś traktowana jest w ojczyźnie z wielkim szacunkiem i co ważniejsze, powszechnie czytana. A od 2017 roku jej podobizna zdobi 10-funtowy banknot.

Autumn de Wilde, reżyserka kolejnej wersji, w pełni zawierzyła literackiemu oryginałowi.

Angielska prowincja z początków XIX wieku. W arystokratycznym towarzystwie prym wiedzie 21-letnia Emma Woodhouse (emanująca naturalnym wdziękiem Anna Taylor-Joy). Niepokorna, inteligentna i kiedy trzeba przebiegła, jednocześnie wrażliwa i pełna empatii.

Choć deklaruje staropanieństwo zasłaniając się koniecznością opieki nad ojcem hipochondrykiem (zabawny Bill Nighy), który boleśnie przeżył zamążpójście starszej córki, uwielbia kojarzenie par. Wydarzenia toczą się powoli, byśmy mogli nasycić wzrok pięknymi strojami, kadrami w optymistycznie pastelowych barwach.

Film kręcono w rezydencjach z epoki, starannie dobrano młodych aktorów. Pozycja obowiązkowa dla obserwatorów życia brytyjskiej arystokracji, których po serialowym hicie „Downton Abbey” trudno policzyć. (125 min)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany