Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ełkaesiacy wywalczyli pierwszy punkt

(hof)
Każdy sposób jest dobry, żeby zatrzymać rywala, co udowadnia Radosław Pruchnik.
Każdy sposób jest dobry, żeby zatrzymać rywala, co udowadnia Radosław Pruchnik. Maciej Stanik
Bez wątpienia pierwszy punkt piłkarzy ŁKS w ekstraklasie cieszy kibiców. To ogromny przełom w poczynaniach łodzian, bo w trzech wcześniejszych meczach schodzili z boiska pokonani. Podopieczni Dariusza Bratkowskiego są nadal jedynym zespołem ekstraklasy, który nie zdobył w tym sezonie gola. Jeśli z wyniku ełkaesiaków można być zadowolonym, to postawa drużyny nie zachwyca.

Inna sprawa, że mecz był słabym widowiskiem, a to za sprawą obydwu drużyn. Nie ma się co dziwić, że ŁKS i Lechia okupują dolne regiony tabeli.
Ten, kto sądził, że początek spotkania przyniesie ogromne emocje musiał być zawiedziony. Lechia nie ruszyła do szaleńczych ataków, a ŁKS nastawiony defensywnie spokojnie przyjmował rywala na swoim przedpolu. Łodzianie dużo biegali i uważnie grali, dlatego gdańszczanie nie mogli wypracować klarownej sytuacji bramkowej.
Każdy sposób jest dobry, żeby zatrzymać rywala, co udowadnia Radosław Pruchnik.
W siódmej minucie łodzianie pierwszy raz starali się zagrozić bramce Lechii. Rzut wolny z trzydziestu metrów wykonywał Kaczmarek, lecz słabo uderzona piłka nie mogła zaskoczyć bramkarza gospodarzy.
Osiem minut później długą piłkę w pole karne Lechii posłał Bykowski. Błyskawicznie ruszył do niej Mięciel, ale nie zdoła jej opanować i futbolówka padła łupem bramkarza gospodarzy. Po kwadransie gry kibice miejscowej drużyny ogłuszającym dopingiem starali się zachęcić swoich piłkarzy do znacznie większego wysiłku, bowiem Lechia w tym okresie nie zdołała wypracować ani jednej groźnej akcji.

W 25 min niebezpiecznie było pod łódzką bramką. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Lukjanovsa piłka trafiła do Surmy. Ten silnie strzelił, ale na szczęście dla ełkaesiaków niecelnie, co wywołało jęk zawodu na trybunach. W 30 minucie potężnym uderzeniem z dwudziestu metrów popisał się Wiśniewski. Jednak i tym razem futbolówka przeleciała obok słupka.

Mało brakowało, aby w 31 minucie łodzianie stracili gola. Debiutujący w bramce ŁKS Velimirović popełnił błąd na własnym przedpolu i tylko dzięki temu, że strzał Bensona był niecelny Lechia nie objęła prowadzenia.
W 37 minucie łodzianie wywalczyli pierwszy w tym meczu rzut rożny, lecz i po tym stałym fragmencie gry nie potrafili stworzyć zagrożenia na przedpolu Małkowskiego. W końcówce pierwszej części gry łódzka defensywa zaczęła popełniać błędy, ale na szczęście napastnicy gospodarzy mieli mocno rozregulowane celowniki, toteż za każdym razem piłka przelatywała obok bramki.

O skali emocji w pierwszej części spotkania najlepiej świadczyło to, że piłkarze oddali tylko jeden celny strzał, ale i on nie był ani mocny, ani też efektowny. Po prostu Wiśniewski kopnął sobie i tyle.
Druga część spotkania rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. ŁKS przyczajony na własnym przedpolu przyjmował niegroźne ataki Lechii.
Łodzianie starali się wybijać z uderzenia rywala. Sztuka ta nie udała się w 49 minucie, kiedy to zaspała defensywa ŁKS i do pozycji strzeleckiej doszedł Wiśniewski. Jego silne uderzenie obronił Velimirović, a dobitkę Bensona Kaczmarek wybił na rzut rożny. W 64 minucie łodzianie mogli objąć prowadzenie. Akcję prawą stroną boiska przeprowadził Szałachowski. Pomocnik ŁKS precyzyjnie dośrodkował w pole karne do Mięciela, ale ten nie popisał się celnym strzałem.

Już chwilę później groźnie było na przedpolu ŁKS. Sam na sam z bramkarzem łodzian znalazł się Nowak, ale Velimirović spisał się doskonale, wybijając piłkę na rzut rożny po silnym strzale zawodnika Lechii.
Kwadrans przed końcem spotkania silny strzałoddał Wiśniewski, ale i tym razem próba pokonania bramkarza ŁKS była nieudana. Potem jeszcze kilka razy Lechia zaatakowała, ale defensywa łodzian zdołała utrzymać czyste konto. Po zakończeniu spotkania kibice gospodarzy wygwizdali swój zespół.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany