Ekstraklasa. Piłkarze Piasta są winni ełkaesiakom... piwo!

Fani liczyli, że mecz w Gliwicach będzie doskonałą okazją dla ełkaesiaków na tzw. przełamanie. Piast to cień drużyny, która w poprzednim sezonie wywalczyła mistrzostwo Polski. Przekonaliśmy się o tym w pierwszej połowie niedzielnego meczu. Podopieczni trenera Waldemara Fornalika prezentowali toporny, ciosany wręcz futbol, toteż nie mieli szans w starciu z ełkaesiakami, którzy w tym okresie gry wykorzystywali lepsze wyszkolenie techniczne i prowadzili kombinacyjną grę, której zupełnie nie potrafili się przeciwstawić gospodarze.

Niestety, kolejny raz okazało się, że dziewięćdziesiąt minut dobrej gry to stanowczo zbyt dużo i przerasta możliwości ełkaesiaków. Gwoździem do trumny drużyny prowadzonej przez Kazimierza Moskala była fatalna dyspozycja łódzkiej defensywy, choć trudno także innym wystawić laurki. Szkolne błędy formacji obronnej sprawiły, że Piast zdobył dwa gole i dlatego po meczu szkoleniowiec gości mógł mówić: - Na pewno to bardzo ważne zwycięstwo w kontekście porażek, które dotąd odnieśliśmy. Trzy przegrane sprawiły, że było widać nerwowość w naszej grze, nie było swobody. Przypadkowa bramka ŁKS to spotęgowała. Druga połowa była już lepsza. Zobaczyliśmy drużynę chcącą zawszelką cenę wygrać.

Fornalik nie zająknął się jednak, że to jego słaby zespół powinien zaprosić ełkaesiaków na duże piwo i podziękować im za to, że dali się na własne życzenie ograć jak dzieci.

W ŁKS muszą się zacząć poważnie martwić, bo sytuacja staje się już trudna i niebezpieczna. Drużyna ma w tym sezonie olbrzymie problemy z grą, a szczególnie na wyjazdach, gdzie nadziesięć pojedynków, aż osiem przegrała, notując jedną wygraną i jeden remis.