Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edukacja domowa zdobywa zwolenników. Mama uczy sama

(mj)
Sześcioletnia Zosia wstaje, kiedy chce, nie musi siedzieć w ławce i nosić ciężkich podręczników w tornistrze. Jest teraz w pierwszej klasie, bo urodziła się w pierwszej połowie 2008 roku i – jak rówieśnicy – podlega obowiązkowi szkolnemu. Ale do szkoły nie chodzi. Nie musi, bo jej rodzice podjęli decyzję, że będzie się uczyć w domu.

– Ja wpadłam na ten pomysł, a mąż nie oponował i teraz mnie wspiera – mówi Magdalena Kaczmarek, mama Zosi i rocznego Jasia.
Wcześniej pani Magda obserwowała akcję „Ratuj maluchy”. Dokładnie też przyjrzała się szkołom w okolicy.

– Wiedziałam, że będą przeładowane i że dzieci czeka chodzenie na dwie, a może nawet na trzy zmiany – opowiada. – Nie wyobrażam sobie, żeby Zosia kończyła lekcje np. o 17.30. Nie miałaby wtedy czasu na rozwijanie swoich pasji.

Dziewczynka od trzeciego roku życia tańczy, teraz zaczęła chodzić na język angielski. Lubi konie, więc rodzice zastanawiają się nad zajęciami z woltyżerki dla niej.
– Zapisaliśmy Zosię do szkoły w Lubczynie pod Szczecinem, która jest przyjazna edukacji domowej i wspiera rodziców, podejmujących się samodzielnego kształcenia pociech – opowiada pani Magda. – Mogę sobie pozwolić na komfort bycia z dziećmi. Jestem grafikiem po maturze i pracuję przy komputerze w domu.

Można w nocy patrzeć w gwiazdy

– Zosia lubi sobie pospać – opowiada pani Magda. – Unikamy porannej gonitwy i stresu. Możemy się wyspać, a potem bez pośpiechu aktywnie się uczyć.
Dziewczynka nie ma wyznaczonych godzin lekcji jak w szkole – wiedzę chłonie przy okazji wykonywania różnych codziennych czynności.

– Wychodząc na spacer, obserwujemy przyrodę, w parku, w lesie poznajemy drzewa, rośliny, ptaki, zwierzęta – wylicza pani Magda. – Na wycieczkach Zosia dostaje do ręki mapę i uczy się z niej korzystać. Gdy chodzimy po mieście, przyswaja zasady ruchu drogowego, orientacji w okolicy: gdzie mieszka, co się wokół znajduje – to wszystko jest w podstawie programowej. Córka chłonie wiedzę przez zabawę, nawet nie zdając sobie sprawy, że jest uczona.
Podczas wizyt w sklepie mama uczy Zosię liczyć – dodawać, odejmować – zakupy są świetnym pretekstem. Przy gotowaniu Zosia uczy się odmierzania składników, dzielenia.
Z tatą Łukaszem ustawia teleskopy, by obserwować niebo. Razem z nim odkrywa pierwsze zjawiska astronomiczne i wchodzi w świat fizyki. A to już zdecydowanie wykracza poza ramy podstawy nauczania. Pani Magda świetnie orientuje się w programie. Z jego realizacji zostanie bowiem rozliczone jej dziecko – na egzaminie końcowym w szkole. Tak samo jak to było przed rokiem.
– Trochę się obawiałam, jak wypadniemy – wspomina pani Magda, która obowiązek zrealizowania zerówki też wzięła na siebie. – Okazało się jednak, że Zosi poszło wspaniale.
Pani Magda nie przygotowuje się specjalnie do zajęć z Zosią. Czasem córka zaskakuje ją jakimś trudnym pytaniem.

– Wtedy razem szukamy odpowiedzi na nie – siadamy do komputera, sięgamy po globus albo inne pomoce – opowiada pani Magda. – To też rozwija – i dziecko, i rodzica.

Czy nie istnieje obawa, że dziecko poza społecznością szkolną będzie wyizolowane?
– U nas nie ma o tym mowy – zapewnia mama. – Mamy liczną rodzinę. Poza tym Zosia bawi się z koleżankami, wychodzi na podwórko, na zajęcia dodatkowe.
A co z edukacją na wyższych poziomach?
– Na razie założyłam, że do trzeciej klasy dam radę sama uczyć Zosię, a potem – zobaczymy – deklaruje pani Magda.
Rodzice mogą zwrócić się o pomoc do kogoś, kto lepiej od nich się na czymś zna – np. na fizyce czy matematyce.

W Łodzi obowiązek szkolny poza murami szkoły realizowało w ubiegłym roku szkolnym sześciu uczniów podstawówek oraz jeden uczeń gimnazjum. Indywidualnie wiedzę zdobywało też troje uczniów liceów ogólnokształcących.
Kilkoro dzieci wpisanych było w minionych latach na listę uczniów w SP 152 przy ulicy 28. Pułku Strzelców Kaniowskich w Łodzi. Dorota Kłodzińska, dyrektor tej szkoły, była otwarta na tego typu inicjatywę rodziców.
– Z postępami w nauce bywało różnie – przyznaje. – Niektórym dzieciom szło fantastycznie, rodzice potrafili świetnie się zorganizować, by faktycznie realizować treści programowe. Inni mieli z tym nieco kłopotu. Były też niezwykłe dzieci, które same z siebie uczyły się, chłonęły wiedzę. O ile dobrze wiem, większość z nich po szkole podstawowej kontynuuje edukację w tradycyjny sposób – chodząc do gimnazjów z rówieśnikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany