Dziury w łódzkich jezdniach rosną jak grzyby po deszczu... Drogowcy nie nadążają z łataniem

Miejscy urzędnicy chwalą się, że w mieście działa kilka ekip usuwających dziury w jezdniach. Część ulic jest naprawiana porządnie, tzn. wycinany jest fragment jezdni i wstawiana nowa nawierzchnia, inne łatają doraźnie, wlewając do wyrwy taczkę masy bitumicznej i rozgarniając ja łopatą. Wczoraj walka z dziurami w jezdniach trwała m.in. na ulicach Żeromskiego, Strykowskiej, Targowej i Tylnej, wcześniej z kolei łatano ul. Marisińską i Marynarską.

Łodzianie donoszą, że na wielu ulicach jest źle, ale największe dziury powstały w ostatnich dniach m.in. na ul. Milionowej. Są tak rozległe, że nie sposób ich ominąć. Co gorsza, podczas opadów wypełniają się woda i są niewidoczne. Niewiele lepiej jest na Rąbieńskiej i Krakowskiej, które co prawda są przewidziane do kapitalnych remontów, ale póki co trzeba je pilnie załatać, bo można tam uszkodzić zawieszenie samochodu.

Piszcie w komentarzach, gdzie jeszcze łódzkie jezdnie wymagają jazdy slalomem i gdzie niezbędna jest szybka interwencja drogowców. Będziemy dopingować Urząd Miasta do działania!