Dziś ełkaesiacy zagrają w Opolu. Kibice ŁKS liczą na czwarte zwycięstwo z rzędu

Dziś w Opolu zmierzy się z tamtejszą Odrą (początek spotkania o godz. 15), a 11 listopada zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30) i będzie to pierwsza kolejka rundy rewanżowej.

Odra i ŁKS są na różnych biegunach i walczą o zupełnie inne cele w tym sezonie. W poprzedniej kolejce piłkarze z Opola odnieśli arcyważną wygraną w Chojnicach z Chojniczanką (2:1), dzięki czemu drużyna uciekła ze strefy spadkowej kosztem właśnie gospodarzy tego pojedynku.

Trzeba przyznać, że w Odrze zadziałał efekt nowej miotły. 19 października drużynę przejął 51-letni Adam Nocoń (związał się umową ważną do 30 czerwca 2023 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok). Szkoleniowiec zastąpił na stanowisku Tomasza Copika, który był trenerem tymczasowym po odejściu z klubu Piotra Plewni. Zwolniono go po wyjazdowej porażce ze Stalą Rzeszów (2:4). Opolanie mieli za sobą słaby początek sezonu i w 14 spotkaniach wywalczyli tylko 11 punktów. Wówczas zespół Odry był na przedostatnim miejscu w tabeli i miał cztery punkty straty do bezpiecznego miejsca.

Pod okiem Noconia drużyna wywalczyła w dwóch spotkaniach cztery cenne punkty (wcześniejszy resmis 1:1 z Ruchem Chorzów) i kibice mogli nieco się uspokoić. Pewnie sen z powiek szkoleniowca spędza nadal defensywa, która jest dziurawa jak sito. Od początku sezonu Odra straciła aż 31 goli, a to najwięcej w pierwszej lidze.

Pewnie w ŁKS dobrze o tym wiedzą i będą robić wszystko, aby wykorzystać tę słabość rywala.
W łódzkiej drużynie, po pokonaniu 3:1 Arki Gdynia, doskonałe nastroje. Nie ma się jednak co dziwić, bo zespół wrócił na zwycięską ścieżkę. Ełkaesiacy wygrali trzy ostatnie spotkania, a ich skuteczność robi wrażenie (siedem goli w trzech spotkaniach).
Bez wątpienia są faworytem dzisiejszej konfrontacji i liczymy, że nie zawiodą swoich wiernych fanów.