Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyspozytorka straży miejskiej w Łodzi zignorowała prośbę o pomoc dla kota. Zwierzę zmarło w schronisku

(pij)
Ranny kot czekał na pomoc ponad godzinę. Nie przeżył.
Ranny kot czekał na pomoc ponad godzinę. Nie przeżył. Czytelniczka
Łodzianka idąca w czwartek (31 stycznia) po godz. 7 do pracy natknęła się na ul. Limanowskiego na ciężko rannego kota. Zwierzę, prawdopodobnie potrącone przez pojazd, miało bezwładne tylne łapy, a za pomocą wciąż sprawnych przednich usiłowało odczołgać się z jezdni.

Kobieta (nazwisko znane redakcji) usiłowała poszukać pomocy dla niego w straży miejskiej. Była godz. 7.43. Dyspozytorka, która odebrała jej telefon, miała odpowiedzieć tylko: „My nie zajmujemy się kotami” i podać numer telefonu do lecznicy weterynaryjnej (odległej o ok. 5 km i otwartej dopiero od godz. 10). Znalazczyni kotka skontaktowała się jednak z prywatnym pogotowiem weterynaryjnym. Dopiero tam poinformowano ją o istnieniu oddziału straży miejskiej pod nazwą Animal Patrol, wyspecjalizowanej w pomocy zwięrzętom...

– Wykonałam więc ponownie telefon do straży miejskiej o godzinie 7.58 i ta sama dyspozytorka z nieukrywaną niechęcią w głosie podała mi numer do Animal Patrolu, stwierdzając: „Ja się nie będę tłumaczyć” – relacjonuje łodzianka w nadesłanym redakcji e-mailu.

Animal Patrol dotarł na ul. Limanowskiego ok. godz. 9.15. Kot został przewieziony do łódzkiego schroniska dla zwierząt, gdzie zmarł. Pani, która go znalazła, poinformowała o całej sytuacji Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i media, a o wyjaśnienie nieprofesjonalnego zachowania dyspozytorki SM zwróciła się do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej i komendanta straży miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany