Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka szpitala na Brochowie we Wrocławiu: Nie zatrudniam szwagra, bo go nie mam. A sprowadzenie relikwii było oddolną inicjatywą

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Dr inż. Agnieszka Chrobak podkreśla, że leczenie w szpitalu na Brochowie jest oparte o badania naukowe i najnowszą wiedzę, a niedawno zostało nagrodzone przez czasopismo Rynek Zdrowia i Portal Samorządowy jako najlepszy program zdrowotny w Polsce.
Dr inż. Agnieszka Chrobak podkreśla, że leczenie w szpitalu na Brochowie jest oparte o badania naukowe i najnowszą wiedzę, a niedawno zostało nagrodzone przez czasopismo Rynek Zdrowia i Portal Samorządowy jako najlepszy program zdrowotny w Polsce. Maciej Rajfur/Polska Press
O wrocławskim Szpitalu Specjalistycznym im. A. Falkiewicza ostatnio stało się bardzo głośno. A to m.in. za sprawą sprowadzenia relikwii bł. rodziny Ulmów do szpitalnej kaplicy. W przestrzeni medialnej pojawiły się różne zarzuty wobec placówki. Dyrektorka Agnieszka Chrobak postanowiła zabrać głos. "Cały cykl artykułów zawiera kilkadziesiąt nieprawdziwych, wręcz kłamliwych informacji - mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską". I pokazuje, że szpital przechodzi pozytywną zmianę.

Maciej Rajfur: Ma Pani szwagra?

Dr inż. Agnieszka Chrobak: Nie, nie mam. Bo nie mam siostry.

Czyli nie zatrudnia Pani u siebie w szpitalu szwagra?

Rozumiem, do czego Pan nawiązuje. Nie, nie zatrudniam żadnej osoby ze mną w jakikolwiek sposób spokrewnionej. "Gazeta Wyborcza" w serii artykułów o szpitalu na Brochowie podała, że stosuję nepotyzm. Bardzo mi się nie podobają te kłamstwa. Można zrobić z tego dowcip, ale one ranią. Z gazety dowiedziałam się też, że dyrektor szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu Dominik Krzyżanowski jest bratem wicemarszałka województwa Marcina Krzyżanowskiego, co jest oczywiście nieprawdą, bo zachodzi tu po prostu zbieżność nazwisk. To dla mnie szokujące, że ktoś bez sprawdzenia wypisuje takie „rewelacje” w profesjonalnym medium.

Zabolał Panią ten szwagier?

Nie bardziej niż szereg innych kłamstw. Wymyślony szwagier to wierzchołek góry lodowej i świadczy o profesjonalizmie dziennikarki albo raczej jego braku. Cały cykl artykułów zawiera kilkadziesiąt nieprawdziwych, wręcz kłamliwych informacji. Uderza w dobrą opinię szpitala, wykorzystując do tego w sposób absurdalny aspekty religijne. Wiele fragmentów zawiera manipulacje, które mogę po kolei rzeczowo zdementować. Dziennikarka podała np., że doktor Jarosław Pająk, kierownik porodówki „zasiadał w kościelnej ławie” podczas mszy świętej z okazji wprowadzenia relikwii do kaplicy szpitalnej. To nieprawda. Dr Pająk w tym czasie operował pacjentkę z rakiem jajnika.

Zapewne powie Pani, że to nagonka medialna, że artykuły są nieprawdziwe.

To według mnie i mojego zespołu mocno nierzetelne dziennikarstwo. Jestem rodzicem, a także osobą, która szkoliła się w obszarze terapeutyczno-psychologicznym i tego typu treści są moim zdaniem mocno przemocowe. Warto o tym głośno powiedzieć. Nie ma mojej zgody na to, żeby w przestrzeni medialnej tak traktować osoby publiczne. W artykułach występuje szereg absurdalnych pomówień. To zwykłe używanie i wylewanie pomyj na moją osobę, ale nie tylko - także na personel i niebezpośrednio na pacjentów, którzy wybierają naszą placówkę.

Przypomnę, że całe zamieszanie zaczęło się od sprowadzenia relikwii bł. rodziny Ulmów do kaplicy szpitalnej. Ten fakt odbił się szerokim echem medialnie. Potem mogliśmy przeczytać, że leczy Pani za pomocą relikwii, a niektórzy politycy Lewicy obawiali się i ogłaszali nawet, że następnym środkiem w szpitalu będą… kurze łapki.

To kolejne bzdury i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Nasz szpital na wrocławskim Brochowie przechodzi niezwykle ważną restrukturyzację. Cały czas się rozwijamy i wprowadzamy nowe innowacyjne metody leczenia, odpowiadając na potrzeby pacjentów całego naszego regionu. Nasze leczenie jest oparte o badania naukowe i najnowszą wiedzę, a niedawno zostało nagrodzone przez czasopismo Rynek Zdrowia i Portal Samorządowy jako najlepszy program zdrowotny w Polsce. Dlatego zarzuty o jakimś rzekomym „katolickim leczeniu”, oskarżenia o przykrywanie świątobliwością draństwa wobec personelu i pacjentek są zwykłymi pomówieniami. Staliśmy się wiodącą placówką w regionie, docenianą zarówno przez pacjentki jak i zewnętrznych ekspertów. Fakty mówią same za siebie.

Jakie fakty?

Np. jako pierwsi na Dolnym Śląsku w szpitalu publicznym uruchomiliśmy dla zainteresowanych kobiet usługę POZ położnej środowiskowej. Ruszyła także druga we Wrocławiu Poradnia Zaburzeń Prokreacji i Leczenia Endometriozy, co zwiększa dostępność do diagnostyki i leczenia przyczynowego niepłodności. Znacznie została poprawiona jakość opieki w trakcie porodu oraz jakość opieki na oddziale położniczym i neonatologicznym. Wprowadziliśmy także Standardy Organizacyjne Opieki Okołoporodowej (SOOP), co w sposób znaczący poprawiło jakość tejże opieki. Obniżyliśmy odsetek nacięć krocza z 75% do poniżej 20%, obniżono odsetek cięć cesarskich z 52% do 39%, a od stycznia 2023 około 30%, przy czym ten parametr fluktuuje. Wcześniej w szpitalu na Weigla, a teraz także na Brochowie przeprowadzamy operacje pacjentek z endometriozą w ramach świadczeń NFZ. Na rynku prywatnym kosztują one kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pacjentki są znakomicie zaopiekowane od strony chirurgicznej i leczniczej. Oferujemy szeroki dostęp do operacji ginekologiczno-onkologicznych. Chodzi o cały zakres zabiegów.

Czyli realizujecie w ramach NFZ świadczenia, z których pacjenci często korzystają na rynku prywatnym. To powinno działać na duży plus dla szpitala.

Niedawno szacunkowo określaliśmy, ile miesięcznie nasze pacjentki z obszaru ginekologiczno – położniczego oszczędzają, nie korzystając z rynku prywatnego. Wyszło sumarycznie minimum milion złotych miesięcznie. To efekt przyrostu świadczeń, które można realizować w szpitalu na Brochowie, a za które często pacjentki płacą prywatnie. Mówię o zabiegach diagnostycznych, leczniczych histerospokopowych i laparoskopowych, chirurgiczne leczenie endometriozy. Powstała m.in. Poradnia Ginekologii Operacyjnej, reaktywowano Poradnię Neonatologiczną. Mogłabym długo wymieniać.

To jednak nie przebiło się w przekazie medialnym, który jest dla szpitala niezwykle surowy. Jak Pani myśli, dlaczego?

Przede wszystkim publikacje Gazety Wyborczej, która rozpętała tę nagonkę, nie zawierały kompletnie drugiej strony, czyli naszego stanowiska. Dziennikarka pisze, że weryfikowała swoje informacje, co jest kolejną nieprawdą. Przed publikacją wysłała serię pytań. Wówczas zaproponowałam spotkanie, żeby na własne oczy zobaczyła, jak placówka funkcjonuje. Zaprosiłam ją do szpitala. Mogłaby porozmawiać nie tylko ze mną, ale również z zespołem. Nie skorzystała z naszej otwartości Później w okresie świątecznym zadzwoniła do mnie na prywatny numer, gdy byłam na urlopie. Jeśli naprawdę chciała ze mną skonsultować jakieś doniesienia, miała do tego mnóstwo czasu i możliwości - każdego kolejnego dnia roboczego przez ostatni miesiąc. Przez to mam nieodparte wrażenie, że seria artykułów czemuś służy. W bardzo złym świetle pokazuje mój zespół i moją osobę. Może po to, by mnie zdjąć z funkcji? A może przemiana na lepsze szpitala zagraża interesowi np. jakiegoś zespołu z sektora prywatnego?

Zapytam wprost: Po takim szumie medialnym nie żałuje Pani wprowadzenia relikwii, które wzbudziły kontrowersje?

To dla mnie niezwykle zaskakujące, że zrobiono ze mnie z tego powodu ortodoksyjną katoliczkę. Zostałam obraźliwie nazwana: nawiedzoną. Do tego podważono moje kompetencje. Warto przypomnieć, że wcześniej w tej kaplicy już znajdowały się relikwie – bł. ks. Jerzego Popiełuszki i ktoś też je wprowadził. A teraz nagle robi się z tego problem. Chciałabym wyraźnie oświadczyć, że relikwie bł. rodziny Ulmów w kaplicy szpitalnej to była inicjatywa oddolna – media o tym nie napisały. Zaproponowała to grupa pracowników szpitala, a ja to zapytanie skierowałam do kapelana, który opiekuje się naszą kaplicą. Wystąpiłam z prośbą i kapłan to zorganizował. Dziennikarka z kolei z tej sytuacji – bardzo normalnej, która ma przecież miejsce w różnych szpitalach – wykreowała sztuczny skandal. To mi daje do myślenia, że ktoś chciał na siłę uderzyć w zespół, we mnie, w szpital. Oczywiście obecność relikwii nie zmienia faktu, że leczymy według najwyższych standardów. Myślenie w tych kategoriach jest nie tylko bardzo krzywdzące, ale i nieprofesjonalne. Osobiście bardzo cieszę się z wprowadzenia relikwii rodziny Ulmów do naszej kaplicy.

Anonimowi rozmówcy zarzucają Pani masowe zwolnienia i mobbing. To poważne oskarżenia...

...które nie mają żadnego pokrycia. Nigdy nie zwalniałam ludzi z pracy „jednego po drugim”. Jako dyrektor placówki z wszystkimi pracownikami, którzy odeszli – to kilka osób - rozstałam się za porozumieniem stron. Dwie osoby nie przyjęły wypowiedzenia zmieniającego, a u jednej zredukowaliśmy etat. W tym czasie zatrudniłam prawie 100 osób, w tym ludzi, którzy mają wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu szpitalami. Stanowczo zaprzeczam, że religijność stała się jakimkolwiek kryterium przyjęcia. W żadnym wypadku nikomu nie nakazywałam ani nie naciskałam na chodzenie do kaplicy, czy udział we Mszy świętej. To absurd, który natychmiast mogą zweryfikować pracownicy. Nasz zespół jest bardzo zróżnicowany pod względem światopoglądowym, a najważniejszym elementem są kompetencje. Oskarżenia o mobbing mnie bardzo bolą i są po prostu niesprawiedliwe. Muszę zareagować na nie publicznie. Zdarzało się, iż członek zespołu zachowywał się karygodnie w stosunku do pacjentów, np. bił ich po rękach, doprowadzał do płaczu i roztrzęsienia u kobiet. Na takie zachowania w moim zespole nie ma zgody. Pacjent jest najważniejszy w naszym szpitalu i nie będę tego tolerować. Nigdy jednak nie rozstawałam się po takich sytuacjach od razu. Dopiero, gdy te karygodne zachowania się powtarzały i to za porozumieniem stron. Choć miałam pełne podstawy do dyscyplinarnego zwolnienia.

Czy to, co się działo w mediach w ostatnich tygodniach wokół szpitala na Brochowie, miało wpływ na zespół?

Oczywiście, ponieważ zespół czuł się skrzywdzony, a przy tym zbuntowany. Choć paradoksalnie te oceniające i nieprawdziwe artykuły zintegrowały personel. Spowodowały nawet, że pracownicy sami skonstruowali dokument do instytucji nadzorujących, w którym przedstawili rzeczywistą sytuację szpitala. Niestety, publikacje medialne wyrządziły inną realną szkodę - zaniepokoiły pacjentki w zupełnie nieuzasadniony sposób. Na to nie ma mojej zgody. Wiemy, że kobiety otrzymują różne słowa polecenia od znajomych i krewnych a propos np. rodzenia w naszym szpitalu. Nagle czytały, że trzeba go omijać szerokim łukiem, bo grupa anonimowych były pracowników wystosowała szereg pomówień. To wprowadza zamęt. Pacjenci na forach, w mediach społecznościowych wymieniają się bardzo dobrymi opiniami. Można to sprawdzić. Gdyby w naszym szpitalu dochodziło do rażących przewinień, jakie przedstawiono w artykułach, jestem przekonana, że te informacje już wcześniej dotarłyby do organów prowadzących. A tymczasem jest dokładnie odwrotnie.

Podkreśla Pani tę zmianę na lepsze. Czyli wcześniejszy etap, przed Pani przyjściem do szpitala n Brochowie, był zły? Jaką placówkę Pani zastała?

W momencie, kiedy zostaliśmy zaproszeni do restrukturyzacji, okazało się, że szpital jest bardzo zadłużony, z dość niską liczbą porodów jak na największy oddział ginekologiczno-położniczy na Dolnym Śląsku. W dodatku z małą dostępnością do zabiegów operacyjnych. W tym samym czasie istniało duże prawdopodobieństwo, że oddział pediatryczno-reumatologiczny zostanie zlikwidowany. Uważaliśmy, że dobrze jest zapewnić pacjentom takie miejsce, w którym nie tylko mają dostęp do bardzo dobrej jakości zabiegów operacyjnych, diagnostyki i leczenia niepłodności, ale który oferuje profesjonalną patologię ciąży, świetnej jakości porodówkę i równie dobrą opiekę poporodowa. I z tego powodu z dr, n. med. Jarosławem Pająkiem zdecydowaliśmy się przyjąć to wyzwanie. Założyliśmy, że przekształcenie szpitala w Modelowe Centrum Zdrowia Prokreacyjnego zajmie około 5 lat. Zapewni ono kompleksową pomoc parom starającym się o poczęcie dzieci, prowadzenie ciąży i osobom z obniżoną płodnością lub schorzeniami przyczyniającymi się do niepłodności.

Na jakim etapie jest Modelowe Centrum Zdrowia Prokreacyjnego?

Na razie poświęciliśmy na to 2 lata i zaobserwowaliśmy przyrost porodów aż o 45 procent. Ta liczba się utrzymuje. Zwiększyliśmy zaplecze naszych poradni, zapewniliśmy dostęp do opieki w czasie ciąży w ramach opłat NFZ. Otrzymujemy mnóstwo opinii, że jakość opieki okołoporodowej znacząco się poprawiła. Marzy nam się by wprowadzić opiekę prekoncepcyjną czy warsztaty dla mam, by przekazywały wiedzę swoim córkom o płodności i cyklu menstruacyjnym.

Przeczytaj także:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska