Mijają cztery lata, odkąd dopalacze miały zniknąć z półek sklepowych, ogłoszeniu przez premiera Donalda Tuska zakazu ich rozpowszechniania. Handel wcale się jednak nie skończył. W ostatnim czasie tylko w Łodzi zamknięto kilkanaście sklepów z tego typu substancjami, m.in. na ul. Wschodniej, ul. Pomorskiej, ul. Bazarowej i ul. Kilińskiego. Zamiast nich jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne tzw. smartshopy. Od lat legalnie działa sklep w Pabianicach, do którego przyjeżdżają mieszkańcy pobliskich miejscowości.
Nieskuteczny przepis
Jak czytamy w raporcie Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, w Polsce mieliśmy do czynienia z najgwałtowniejszym w Europie rozwojem handlu dopalaczami. Charakterystyczne dla naszego kraju było przeniesienie sprzedaży do sklepów mieszczących się w przestrzeni miejskiej. Od 2008 do 2010 roku w Polsce powstało 1378 sklepów z tymi specyfikami. Najwięcej w Łodzi. Pod koniec 2010 roku w życie weszła ustawa zakazująca wprowadzania do obrotu substancji, które mogą być używane jako odurzające (sporządzono listę zakazanych substancji, znalazły się na niej m.in. syntetyczne kanabinoidy, pochodne amfetaminy, katynonu, piperazyny oraz analogi kokainy). Niestety, ustawa okazała się nieskuteczna. Wystarczyło bowiem tylko zmienić skład tych specyfików, by ominąć przepis i powrócić na jakże intratny rynek.
Dopalacze nie dla policji
Łódzka policja, choć otrzymuje sygnały o sprzedaży dopalaczy, twierdzi, że ma związane ręce. Wspomniana ustawa wyraźnie mówi, że policja może wszcząć dochodzenie tylko wtedy, gdy w sklepie są narkotyki albo substancje z listy zakazanych.
W ostatnich dniach jedna z naszych czytelniczek zgłosiła w komisariacie, że na Bałutach działa zakamuflowany smartshop, w którym zamiast reklamowanych śmiesznych rzeczy sprzedaje się substancje odurzające. Łodzianka została odprawiona z kwitkiem.
– Wprowadzanie do obiegu środków zastępczych jest zagrożone karą pieniężną, wyznaczaną przez inspektora sanitarnego (od 10 tysięcy do miliona złotych) – tłumaczy podinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. – Kontrole powinna przeprowadzać Inspekcja Sanitarna, a nie policja. Funkcjonariusze mogą jedynie jej asystować. Dopiero gdy badania wykażą, że sprzedawano substancje zakazane, policja wszczyna postępowanie.
Zabił ojca, bo nie miał na dopalacze [FILM, zdjęcia]
To się opłaca
Wojewódzkie i powiatowe inspektoraty sanitarne na sygnał pobierają zatem próbki, analizują ich skład i wydają decyzję o zatrzymaniu obrotu bądź ewentualnych karach administracyjnych. Zanim jednak to nastąpi, mijają miesiące.
W tym czasie właściciel sklepu likwiduje firmę, by zamiast niej założyć kolejną i kontynuować biznes, na którym zbija kokosy.
Przykładem jest sklep w Pabianicach – mimo nałożonej na właściciela kilkadziesiąt tysięcy złotych kary od sanepidu handel nadal kwitnie, bo zwyczajnie się opłaca. O pabianickim smartshopie wiedzą policja, sanepid, ale co gorsza młodzi ludzie, którzy bywają tam codziennie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu