Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Jarosław Kopeć dostał nerkę od swojej żony Bożeny. Przeszczep odbył się w szpitalu im. Barlickiego w Łodzi

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Grzegorz Dembinski/Polskapresse
64-letni Jarosław Kopeć, lekarz medycyny rodzinnej, jest jednym z czterech pacjentów, którym w tym roku lekarze w szpitalu im. N. Barlickiego przeszczepili nerkę od żywego dawcy. Dawcą była jego o rok młodsza żona Bożena. Takie operacje wykonuje się w naszym mieście od 20 lat, ale stanowią one zaledwie kilka procent w ogólnej liczby przeszczepów. - Pierwsze życie uratowała mi opiekująca się mną pani Profesor Ilona Kurnatowska, drugie dała mi żona - mówi wdzięczny biorca.

Na doktora Kopcia, od blisko lat 30 lat jedynego lekarza w poradni w małej miejscowości pod Kutnem, choroba nerek spadła jak grom z jasnego nieba. W środku pandemii lekarze zdiagnozowali u niego bardzo rzadka chorobę autoimmunologiczną (występuje u 1 osoby na 2 miliony), przeciwciała przeciwko naczyniom w kłębuszkach nerkowych lub płucnych.

- Pierwsze objawy przypominały infekcję grypopodobną: katar, bóle stawowe, gorączka – wspomina doktor. - Specjalnie się nimi nie przejąłem.

Ale gdy kilka tygodni później zaczął pluć krwią poważnie się zaniepokoił. Wiedząc, że to mogą być objawy raka płuc lub gruźlicy zgłosił się na tomografię komputerową płuc i wyznaczył sobie termin bronchoskopii. Wyniki badań go uspokoiły, ale już kilka dni później wydarzenia zaczęły toczyć się w zawrotnym tempie – pojawiła się wysoka gorączka, a kolejne badania wykazały wysoki poziom kreatyniny świadczący o poważnej chorobie nerek.

Konieczna była transplantacja
- Na drugi dzień z ostrą niewydolnością nerek i z sepsą byłem już w szpitalu, najpierw w Kutnie, potem w Łodzi - wspomina. - Konieczne były dializy. Byłem zaszokowany tym, co się po nich ze mną działo. Gdy wracałem ze stacji dializ do domu resztę dnia spędzałem leżąc na kanapie z potwornym bólem głowy. Następnego dnia próbowałem żyć normalnie, ale się nie dawało. A kolejnego znowu jechałem na dializy.

Obserwował, że w stacji dializ koronawirus co kilka dni zabierał kolejnego pacjenta. Chorzy rozmawiali między sobą o przeszczepach. Zastanawiali się, czy znajdzie się dla nich dawca, czy lekarze zdążą ich przeszczepić… Zdarzali się i tacy chorzy, którzy od razu wykluczali transplantację ze strachu przed bólem towarzyszącym operacji. Doktor tego lęku nie miał. Chciał dostać nerkę zdając sobie sprawę, że medycyna nie ma innego sposobu, aby przedłużyć mu życie.

Pani Bożena, żona doktora, decyzję o oddaniu mi nerki żona podjęła w momencie, gdy dowiedziała się że przeszczep jest jedyną możliwością odzyskania przeze mnie szansy na normalne życie. Rozmowa z Panią Profesor Iloną Kurnatowską, nefrologiem, pozbawiła ją wszelkich wątpliwości co do swojej decyzji.
Najlepszy przeszczep - przeszczep od żywego dawcy
Na rozmowę o tym, że dla chorego najlepszym rozwiązaniem jest przeszczep nerki od żywego dawcy prof. Ilona Kurnatowska zaprosiła doktora z żoną. Oboje jak się okazało mają bardzo rzadka grupę krwi, AB Rh plus.

- Po tej rozmowie żona oświadczyła, że odda mi nerkę… – wspomina Jarosław Kopeć. Z panią Bożeną (nie chciała wystąpić w artykule) są razem już 16 lat. Bardzo się kochają, mają wspólną pasję, podróże. - Wahałem się, czy powinienem przyjąć od niej ten dar. Ale nie trwało to długo.

Każdy potencjalny dawca i biorca przygotowywani do przeszczepu są bardzo dokładnie badani. Tak było i w ich przypadku. Doktor - jak mówi - z racji wieku musiał przejść ich znacznie więcej niż osoby młodsze.

- Od koronografii przez gastroskopię po kolonoskopię - wspomina. – Po badaniach okazało się, że muszę mieć zrobione by passy, a potem zabieg urologiczny. Dopiero po nich uznali, że jestem gotowy do przeszczepu.

Operacja wykonana przez chirurgów w szpitalu im. N. Barlickiego przebiegła pomyślnie. Zarówno biorca jak i dawca czują się dobrze, a nerka pracuje tak jak powinna.

- Choroba bardzo mnie wymęczyła – dzieli się swoim doświadczeniem doktor Kopeć. – Pokazała mi też, że można żyć wolniej, nie spiesząc się, spędzając więcej czasu z żoną. Tak żyjemy teraz i bardzo nam z tym dobrze. Do pracy już nie wrócę. Również dlatego, że chcę jak najlepiej dbać o dar, który otrzymałem od żony – deklaruje doktor.

Przeszczep rodzinny
Przeszczepy od dawcy żywego to ciągle margines transplantacji w Polsce – stanowią 5 proc. tego typu operacji. W Norwegii aż 45 proc.
Skąd te różnice wyjaśnia prof. Ilona Kurnatowska, kierownik Oddziału Klinicznego Nefrologii szpitala im. N. Barlickiego:

- To bardzo trudny temat. Myślę, że wysoki odsetek takich operacji wynika z chęci pomocy drugiemu człowiekowi, innego podejścia do życia i wiedzy medycznej. W Skandynawii gdzie więcej się na takie tematy rozmawia problem przeszczepów od dawcy rodzinnego jest bardziej oswojony. My Polacy z reguły unikamy roztrząsania przykrych spraw, a nasi potencjalni biorcy mają opory przed przyjęciem takiego daru od kochającej osoby. Uważam, że jest to trudniejsze niż oddanie. Zdarza się, że chorzy tłumaczą swoją odmowę tym, że nie chcą okaleczać bliskiej osoby. Ale to nie jest okaleczanie - jeśli chory jest jeden członek rodziny, to chora jest cała rodzina. Jeśli uda się wykonać przeszczep rodzinny, to zdrowy biorca uzdrawia całą rodzinę.

Tylko ok. 10 proc. dializowanych w Polsce ma szansę znaleźć dawcę żywego. Niewiele, a to dlatego, że nasze społeczeństwo nie jest społeczeństwem zdrowym. Gdy przystępujemy do badania potencjalnego dawcy, to bardzo często wykrywamy u niego choroby przewlekłe wykluczające go z możliwości bycia dawcą.
W naszym ośrodku mamy taką praktykę, że lekarz zaprasza na rozmowę chorego z rodziną. Informuje, że jest możliwość przeprowadzenia przeszczepu rodzinnego, a badania dawcy i biorcy są bez kosztowe. Dawca i biorca są przebadani, przygotowani do planowej operacji. Dawcy po pobraniu nerki przysługuje miesiąc pełnopłatnego zwolnienia lekarskiego po którym wraca do pracy. Zawsze podkreślam, że do funkcjonowania zdrowego organizmu wystarczy jedna zdrowa nerka.

Nerka od dawcy bliskiego służy pacjentowi dłużej niż ta pobrana od dawcy zmarłego. Pracuję w tutejszym ośrodku od 2004 rok i wszystkie nerki podarowane przez bliskich, które przeszczepiliśmy naszym chorym nadal im służą. Sami biorcy podchodzą do nich bardziej emocjonalnie, bardziej też o siebie dbają aby nie stracić tak cennego daru.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany