Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobre trzy kwarty, ale w czwartej nie dali rady

(pas)
Z piłką środkowy ŁKS, Marcin Salamonik
Z piłką środkowy ŁKS, Marcin Salamonik Maciej Stanik
Przez trzy kwarty koszykarze ŁKS walczyli z liderem ekstraklasy jak za najlepszych swoich występów w I lidze. Faworyt ze zdumienia przecierał oczy. Niestety mecz trwa cztery kwarty. W ostatniej łodzianie nie mieli nic do powiedzenia.

W pierwszej piątce Czarnych na parkiet wyszli trzej czarnoskórzy zawodnicy. W ŁKS sami Polacy. Pojedynek rozpoczął się od efektownego wsadu Weavera. Pierwsze punkty dla ŁKS (na 2:4) zdobył po indywidualnej akcji Szczepaniak. Do wyrównania doprowadził Bartoszewicz. Potem dominowali goście. Ełkaesiacy walczyli. Rzuty Kalinowskiego i Malesy pozwolił im się zbliżyć do rywali (12:14). Na więcej nie pozwalali sędziowie, którzy gwizdali absurdalne faule. Za takie decyzje musieliby uciekać z hal NBA, gdzie pieprz rośnie. Najlepszą akcję przeprowadził Trepka, który efektownym rzutem za trzy punkty równo z syreną zakończył pierwszą kwartę (16:19). Kapitan udanie rozpoczął też drugą kwartę i ŁKS tracił tylko punkt do faworyta (18:19), potem to samo uczynił Malesa (20:21), a Sulima skutecznymi rzutami osobistymi dał ŁKS prowadzenie (22:21). Za trzy punkty trafił Kenig (25:23), potem wynik trzymali Sulima (27:26, 28:28), Bartoszewicz (36:34). Niestety łodzianie nie skończyli rzutem trzech akcji z rzędu, popełniali proste błędy i przegrywali do przerwy 36:37.

Z piłką środkowy ŁKS, Marcin Salamonik

Należą im się jednak słowa uznania za wielką ambicję i walkę. Goście prowadzili, ale nasi udanymi akcjami utrzymywali z nimi punktowy kontakt. Niestety arbitrzy każde dotknięcie rywala interpretowali jako faul, nie pozwalając łodzianom agresywną postawą wybić z konceptu Czarnych. Faworyt niby miał przewagę, ale ŁKS nie dawał za wygraną. Wyprowadzeni w pole goście bezradnie przypatrywali się wsadowi Dłuskiego, który dał prowadzenie ŁKS 49:48. Niestety znów pokazali się sędziowie. Swoimi niezrozumiałymi decyzjami pozwolili Czarnym odzyskać animusz i przewagę pod koniec kwarty (49:55). W ostatniej odsłonie meczu gwałtownie rosła liczba błędów popełnianych przez gospodarzy. Na dodatek kolejne akcje nie przynosiły punktów. Dopiero na sześć i pół minuty przed końcem kwarty trafił Kalinowski (51:60), potem dołożył dwa, po skutecznie wykonanych rzutach osobistych (53:62), ale losy pojedynku były już praktycznie rozstrzygnięte. Goście kontrolowali przebieg wydarzeń i zakończyli spotkanie z 22-punktową przewagą. Faworyt wygrał, choć musiał się sporo (w trzech kwartach) napracować. Mecz w Łodzi nie był dla niego spacerkiem.

ŁKS Łódź - Energa Czarni Słupsk 61:83 (16:19, 20:18, 13:18, 12:28)
ŁKS: Kalinowski 11, Dłuski 10, Bartoszewicz 10, Trepka 7, Sulima 7, Kenig 6, Szczepaniak 5, Malesa 5,Krajewski 0, Binkowski 0.
Czarni: Cesnauskis 17, Weaver 16, Burrell 11, Hinson 11, Białek 8, Kikowski 8, Leończyk 7, Roszyk 3, Przyborowski 2, Osiński 0, Długosz 0.

W piątek, 23 grudnia, o godz. 19.30 ŁKS w Atlas Arenie zagra z Polpharmą Starogard Gdański.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany