Do chorego na śmigłach, czyli latające karetki LPR

Na szczęście w większości przypadków pacjentom, do których wzywana jest lotnicza karetka pogotowia, udaje się ocalić życie. W ciągu ostatnich trzech dni odbyły się cztery loty, w tym dwa do ofiar wypadków.

Szczęśliwie udało się przetransportować ze szpitala w Skierniewicach do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki młodą kobietę w bliźniaczej ciąży. Ze względu na komplikacje wymagała ona specjalistycznej, szczególnej opieki i transportu bez wstrząsów. W ciągu 20 minut (prędkość helikoptera wynosi 240 km na godzinę) przewieziono ją bezpiecznie do łódzkiej kliniki.

- Mamy co najmniej jeden lot dziennie, ale zdarza się, że jest ich nawet pięć - mówi Tomasz Golczyk, ratownik medyczny z LPR. - Rocznie łódzki śmigłowiec Eurocopter EC 135 lata do chorych 350 - 370 razy, z tego w 60 proc. do wypadków i nagłych zachorowań, a reszta to transporty międzyszpitalne. Śmigłowiec ląduje z pacjentem na Lublinku lub na lądowisku przy ICZMP albo szpitalu im. Kopernika.

Lekarze z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (dyżuruje ich ośmiu) najczęściej ratują ofiary wypadków komunikacyjnych (ok. 30 proc. wszystkich lotów) i pacjentów z ostrym zespołem wieńcowym, zawałami, udarami, urazami wielonarządowymi, urazami głowy, schorzeniami neurologicznymi i kardiologicznymi dotyczącymi noworodków operowanych w Klinice Kardiochirurgii ICZMP.

Obecnie trwają przygotowania i szkolenia mające na celu wydłużanie dyżurów łódzkiego śmigłowca o porę nocną, ale nie nastąpi to wcześniej niż w przyszłym roku. Helikopter, który stacjonuje na Lublinku, wyposażony jest w nowoczesny sprzęt medyczny ratujący życie.