Cała Łódź jest wstrząśnięta potworną zbrodnią, której w mieszkaniu przy ulicy Dąbrowskiego, 17 września dokonał 34-letni Mariusz M. Mężczyzna tasakiem zabił w nocy swoją 9-letnią córeczkę Patrycję, 14-letniego syna Natana oraz 35-letnią żonę Renatę.
Ciała żony i dzieci mordercy znaleziono tydzień temu (w piątek 17 września) przed południem. We wtorek i środę poddano je sekcji.
Po dokonaniu masakry morderca podciął sobie żyły. Przeżył. Przebywa w szpitalu aresztu przy ul. Kraszewskiego, ale aż do wczoraj nie udało się go przesłuchać. Prokuratura czeka na opinię biegłych, kiedy będzie w stanie złożyć zeznania i odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: dlaczego zamordował najbliższych.
Cisza przed burzą
Nic nie wskazywało, że piątkowa noc okaże się dla Renaty M. ostatnią.
- W czwartek wieczorem, około godz. 20.30 pani Renata weszła do mojego sklepu i kupiła chleb, mleko oraz paczkę proszku do prania - mówi ekspedientka z pawilonu sąsiadującego z blokiem, w którym mieszkała rodzina.
- Przez myśl mi nie przeszło, że widzę ją ostatni raz w życiu! Była jak zawsze grzeczna i uśmiechnięta. Wyprane ubrania, m.in. dżinsy Natana i koszulka Patrycji, do dziś wiszą na balkonie, a srebrny volkswagen, którym jeździł Mariusz M., stoi na parkingu przed blokiem.
W przeddzień śmierci, w czwartek, ok. godz. 20.30, Renata M. w pobliskim sklepie kupiła mleko, chleb i proszek do prania. Wyprane ubrania wiszą do dziś na balkonie jej mieszkania na pierwszym piętrze.
- W życiu nie pomyślałabym, że dojdzie u nich do tragedii - mówi lokatorka z IX piętra. - To byli sympatyczni, spokojni ludzie. Ich dzieci zawsze wyglądały na zadbane i jako pierwsze mówiły dzień dobry. W środę pani Renata przytrzymała mi drzwi, gdy wchodziłam z zakupami do klatki. Nie wyglądała na zmartwioną.
- Słyszałam, że Mariusz leczył się na depresję i schizofrenię - zdradza inna sąsiadka. - Kilka tygodni przed morderstwem był w "wariatkowie", bo przestał brać leki.
- Nie potwierdzam, że Mariusz M. był schizofrenikiem, ale przyznaję, że są uzasadnione obawy co do jego poczytalności - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
- Najbardziej żal mi Natanka - dodaje ekspedientka. - To był drobny, śliczny blondynek. Wyrósłby z niego piękny mężczyzna... Robił u nas zakupy kilka razy w tygodniu. Chwalił się, że umie gotować, prać i sprzątać. Wyróżniał się spośród innych dzieci, bo często chodził w garniturku, a nawet w muszce! Szczególnie w niedzielę, gdy cała czwórka szła się modlić do zboru, bo byli świadkami Jehowy.
- Pan Mariusz zajmował się remontami i wykańczaniem mieszkań, a pani Renata była szwaczką, pracowała na noce - dodaje sąsiad zamordowanych. - Patrycja chodziła do SP 38, a Natan do Gimnazjum nr 31.
- Kiedy w piątek odkryto ciała, wielu sąsiadów opuściło swoje mieszkania i spędziło noc u znajomych albo rodziny - mówi sklepowa. - Ludzie nie chcieli spać w domu, gdzie zamordowano trzy osoby. Do dziś wszyscy przeżywają ten koszmar...
Mieszkańcy bloku przy ul. Dąbrowskiego są wstrząśnięci okrutną zbrodnią, którą popełnił ich sąsiad Mariusz M.
Podpis mordercy
We wtorek sekcji zwłok poddano ciała Natana i Patrycji, w środę ich matki. Z wstępnych ustaleń wynika, że wszyscy mieli rany tzw. rąbane, który powstały po ciosach tasakiem. Zmarli z upływu krwi. Tasak znaleziono wbity w zmasakrowną głowę Natana. Ciała dzieci, ubrane w piżamki, odkryto w ich pokoju, zwłoki matki leżały w sypialni na łóżku. W mieszkaniu panował porządek, nie było śladów walki, dramat rozegrał się po północy, gdy ofiary spały. Morderca z podciętymi żyłami położył się obok zmarłej żony. Ponoć zostawił w domowym komputerze list. Wyznał w nim, że zabił rodzinę i popełni samobójstwo. Prokuratura potwierdza, że komputer został zabezpieczony i będzie zbadany przez biegłych.
- Uśmiercenie całej rodziny i czekanie na policjantów, by popełnić samobójstwo ma wydźwięk autoprezentacji okrutnego "dzieła", a list jest jak podpis, potwierdzenie, kto jest autorem zbrodni. W zachowaniu tego mężczyzny jawi się portret samotnego wojownika, który we śnie przenosi bliskich do świata umarłych, często utożsamianego z wyzwoleniem - uważa Beata Matys-Wa**silewska, psycholog i terapeuta. - Morderstwo wygląda na zaplanowane i ma znamiona psychotyczne. Podcięcie żył w zgięciu łokci może symbolizować chęć odcięcia rąk, które dokonały zbrodni. Przypomina to działanie człowieka, który stracił w dużej mierze świadomość i racjonalność swoich działań.
fot. autorka, Janusz Kubik, Łukasz Kasprzak**
Morderca przebywa w jednoosobowej celi
Przebywający w Zakładzie Karnym nr 2 przy ul. Kraszewskiego 34-letni Mariusz M. uchodzi za spokojnego więźnia. Jak poinformował por. Bartłomiej Turbiarz, rzecznik prasowy dyrektora okręgowego służby więziennej w Łodzi, trafił na oddział psychiatryczny i przebywa w jednoosobowej celi mieszkalnej.
- Tymczasowo aresztowany zachowuje się poprawnie i nie ma uwag ze strony funkcjonariuszy służby więziennej. Regularnie przyjmuje zapisane mu lekarstwa - mówi por. Bartłomiej Turbiarz.
W celi, w której przebywa morderca, są zainstalowane kamery i funkcjonariusze przez całą dobę obserwują co robi ich podopieczny. Podgląd z kamer jest wyświetlany na monitorach zainstalowanych w pomieszczeniu funkcjonariusza pełniącego dyżur na oddziale, dowódcy zmiany oraz służby zdrowia. Co pewien czas do celi 34-latka zagląda również jeden z dyżurujących strażników.
Mariusz M. ze względu na stan zdrowia nie został jeszcze przesłuchany przez prokuratora. Zakład karny przy
ul. Kraszewskiego, w którym przebywa, znajduje się zaledwie kilkaset metrów od bloku, w którym mieszkał i zamordował swoich bliskich.
Najpotworniejsze zbrodnie ostatnich lat popełnione w Łodzi i województwie:
o sierpień 2010 r. - 24-latek, po wulgarnej zaczepce, przed łódzką dyskoteką Heaven, dźga nożem 22-letnią Alicję, dziewczyna umiera. Morderca twierdzi, że... miał misję - pozbawić kogoś życia.
o 2008 r. - trzej młodzi łodzianie zabijają 32-letniego mężczyznę, by... uczcić osiemnaste urodziny jednego z nich. Mordują także 16-letniego chłopca, żeby... zobaczyć, jak umiera człowiek.
o 2008 r. - 35-letni Robert S. w hotelu Boss dusi swoją zamężną przyjaciółkę, bo kobieta chciała skończyć ich romans. Jej ciało chowa w hotelowej szafie.
o 2007 r. - mieszkaniec Kutna we własnym domu morduje trzech synów (4-, 12- i 15-letniego), a sam wiesza się na klamce od drzwi łazienki. Robi to, bo żona poprosiła go o rozwód.
o 2003 r. - w mieszkaniu przy ul. Radwańskiej w Łodzi w plastikowych beczkach zostają odkryte szczątki czworga dzieci. Zostały zamordowane przez ojca za przyzwoleniem matki.
o 1998 r. - Piotr Domański, student Politechniki Łódzkiej, z zimną krwią zastrzelił dwóch taksówkarzy i dozorcę, żeby zdobyć pieniądze na spłacenie długu, który zaciągnął u brata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?