Czego to dentyści nie zrobią... Wilczy kieł i brylant na jedynce

Kły Drakuli Martyna Moszczyńska cztery lata dobijała się do różnych gabinetów stomatologicznych zanim zrobiono jej zęby marzeń.

- Chciałam mieć wampirze kły. Cztery razy nakładali mi je różni dentyści. Pierwsze odpadły po dwóch tygodniach, drugie wytrzymały dwa miesiące, trzecie dwa i pół roku. Teraz mam czwarte i dopiero teraz jestem zadowolona. Mają idealny kształt - mówi.
Zanim lekarze oswoili się z nietypowymi prośbami, Martyna musiała długo tłumaczyć, o co jej chodzi.
- Rysowałam kształt zębów na kartce - zwierza się dziewczyna, która była gotowa niejedno przecierpieć, by je mieć: przez tydzień po ich zamocowaniu uczyła się na nowo jeść, inaczej żuć, w nocy spała z otwartymi ustami.
Nietypowe pragnienia rozumie doskonale Karolina Drabińska-Król, która jest asystentką stomatologa i technikiem dentystycznym. Robi kły Drakuli na zamówienie i... sama takowe posiada.

- Nie każdy jednak może je sobie zafundować. Trzeba mieć odpowiedni zgryz, inaczej zaraz odpadną - tłumaczy Karolina. Łodzianom pomysłów na niebanalny uśmiech nie brakuje, a dentyści starają się spełniać nietypowe zamówienia. Można już nawet wybierać, bo kły zaproponują nam płaskie, wampirze oraz wąskie i szpiczaste, jak u wilka. Zakłada się je na stałe (jak koronkę) lub tymczasowo (wówczas ząb zostaje opiłowany i na niego naklejany jest licowy, który może zostać zdjęty przez lekarza, gdy pacjentowi się znudzi).

Więcej czytaj w "EXPRESSIE ILUSTROWANYM"