Czarny dzień łódzkiego sportu

ŁKS miał wyjątkowo zdolność przyciągania do siebie wszelkiej maści nieudaczników, cwaniaków, cynicznych przekrętasów, czasami złodziei, graczy na glinianych nogach...
ŁKS to także klub niewykorzystanych szans. Politycy przed ponad dwudziestu laty wyśmiali pomysł ówczesnego dyrektora klubu, który chciał przejęcia przez klub Hali Sportowej i uczynienia z niej centrum sportowo-targowego. A gdyby uwierzyli, że to przyszłościowa wizja warta poparcia?
Co by było gdyby tzw. działacze dostrzegli ogromny potencjał we współpracy najpierw z potężną firmą jaką jest Atlas, a potem z Antonim Ptakiem, gdyby później nie oddali miastu za przysłowiową złotówkę terenów wartych ponad 300 milionów złotych, gdyby tak niedawno potrafili wykorzystać marketingowo zaangażowanie w ŁKS Marcina Gortata, gdyby politycy PO i lewicy w imię swoich partykularnych interesików, nie ucięli brzytwą inicjatywy Włodzimierza Tomaszewskiego i Witolda Skrzydlewskiego, namówienia do powrotu do ŁKS Antoniego Ptaka, gdyby wreszcie władze miasta potrafiły przeprowadzić przetarg na budowę nowoczesnego stadionu....
Niech dziś prezydent Hanna Zdanowska nie mówi, że lepiej dla ŁKS by było, gdyby kilka lat temu zaczął wszystko do czwartej ligi. Klub nie wyszedłby, jak Zabłocki na mydle na partyjnych gierkach przy Piotrkowskiej 104, gdyby politycy patrzyli dalej niż na czubek swojego nosa. rezerwowy pafka