Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej Ukraińców pracuje w Łodzi

Krzysztof Spychała
Na stacji benzynowej, w McDonaldzie czy nawet osiedlowej Biedronce coraz częściej można spotkać pracowników mówiących z melodyjnym słowiańskim „zaśpiewem”. Jeszcze do niedawna zza naszej wschodniej granicy przyjeżdżano głównie w celach turystyczno-handlowych, a jeśli do pracy, to raczej dorywczej, sezonowej i zazwyczaj na czarno - w rolnictwie, budownictwie, w półlegalnych szwalniach.

* Oksana, Natasza i inne za ladą
* Napływ pracowników zza wschodniej granicy to efekt migracji zarobkowej Polaków.
* W Łodzi pracuje coraz więcej osób z Ukrainy.

Dziś ostrożne szacunki wskazują, że w Polsce pracuje - już legalnie - nawet około 900 tys. osób z Ukrainy. Również w usługach, handlu, gastronomii.

- Do 4 sierpnia tego roku wpłynęło 1598 wniosków o wydanie zezwolenia na pracę dla obywateli ukraińskich - mówi Agnieszka Filipowska, zastępca kierownika Oddziału Cudzoziemców w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego. - Wydaliśmy dotąd 1405 zezwoleń. Czy to dużo? W pierwszym półroczu 2016 r. odnotowaliśmy trzykrotny wzrost liczby składanych wniosków i zezwoleń w porównaniu z analogicznym okresem roku 2015 i aż 5- krotny wzrost w porównaniu z rokiem 2014. Pracodawca musi dołączyć m.in. informację ze starostwa, że lokalny rynek pracy nie jest w stanie zaspokoić jego potrzeb kadrowych.

Ale do urzędu wojewódzkiego występują tylko te firmy, które zamierzają zatrudnić obcokrajowca na dłużej niż pół roku. Dla obywateli Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i Federacji Rosyjskiej stosowana jest procedura uproszczona - potencjalny pracodawca składa w powiatowym urzędzie pracy tylko oświadczenie o „zamiarze powierzenia obcokrajowcowi wykonywania pracy”.

- W całym 2015 r. przyjęliśmy 9626 takich oświadczeń. Od 1 stycznia do 31 lipca bieżącego roku wpłynęło ich już prawie 12,5 tysiąca - mówi Małgorzata Suszczewicz, z-ca kierownika Działu Marketingu i Obsługi Pracodawców Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi. Ale nie precyzuje, ile z nich przypada tylko na Ukrainę.

W Biedronce, na jednym z dużych łódzkich osiedli, towar na półce układa... Natasza. O czym dowiaduję się zupełnie przypadkiem, pytając pierwszą napotkaną w sklepie pracownicę, gdzie znajdę pizzę. Przyjechała do Polski z południa Ukrainy, z „nikołajewskoj obłasti”, to niedaleko Odessy. Mój rosyjski mocno zardzewiał przez lata nieużywania, ale i tak na niewiele się przydaje, bo oprócz tego, że w Polsce jej się podoba i że z pracy jest zadowolona - nic więcej nie chce powiedzieć. Ale żegna mnie promiennym, szczerym uśmiechem, zapewniając, że bardzo jej było miło ze mną porozmawiać.

Jeszcze mniej rozmowni są w Jeronimo Martins Polska (właściciel sieci), gdzie moje pytania o zatrudnionych w Łodzi pracowników z Ukrainy są zbywane lakonicznym stwierdzeniem, że „podanie konkretnej liczby nie będzie możliwe”. Zapewniają jednak, że na ponad 55 tysięcy pracujących w Polsce osób odsetek cudzoziemców jest „liczony w dziesiątych procenta”. Ale wszystko wskazuje na to, że Lenę, Nataszę czy Oksanę - jeśli jeszcze nie za ladą, to na pewno uzupełniającą towar na półkach - będziemy w łódzkich sklepach spotykać coraz częściej. A czy nie jest to przypadkiem „efekt uboczny” Programu 500+?

- W handlu od kilku już lat pracodawcy właściwie ciągle poszukują pracowników - mówi Robert Gąciarek z PUP w Łodzi - Dotyczy to nie tylko stanowisk kasjer/sprzedawca, ale także pracowników pomocniczych. W tej chwili mamy łącznie prawie 100 miejsc pracy w tych zawodach. A co rusz pojawiają się nowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany