Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co zrobić z kleszczem. Kleszcz - groźny wróg wielkości ziarnka maku

Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Już co najmniej kilka tysięcy łodzian w tym roku po powrocie ze spaceru zauważyło wbitego w skórę kleszcza. Tych niebezpiecznych krwiopijców jest więcej niż w poprzednich latach. ,,Sprzedają” nam też z roku na rok coraz więcej groźnych chorób. Tylko zakażeń boreliozą spowodowały w ubiegłym roku dwa razy więcej niż rok wcześniej.

- W 2016 roku odnotowaliśmy w województwie 802 przypadki boreliozy, a w tym już 209 - mówi Zbigniew Solarz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Miliony czy miliardy

Populacja kleszczy z roku na rok jest liczniejsza.

- Mnożą się, bo sprzyjają im warunki pogodowe i to, że w przyrodzie nie mają naturalnych wrogów - mówi Hanna Kantor, dyrektor firmy zajmującej się dystrybucją środków na kleszcze. - Mógłby przetrzebić je silny, trwający co najmniej kilka dni mróz i susza, a tych ostatnimi laty jak na lekarstwo. Toteż nie zdziwmy się, gdy spotkamy tego pajęczaka w lutym czy w grudniu, gdy temperatura będzie wynosić powyżej 5 stopni Celsjusza.

Ale kolejna wiadomość jest jeszcze gorsza. W populacji kleszczy coraz więcej jest osobników będących nosicielami groźnych chorób: boreliozy i kleszczowego zapalenia mózgu. Szacuje się, że nosicielem boreliozy jest średnio co trzeci kleszcz. Niektórzy badacze zwracają też uwagę, że w niektórych rejonach kraju, np. w Puszczy Niepołomickiej, nosicielami boreliozy może być aż 70 proc. tych pajęczaków. Nigdy nie wiemy, który jest aż tak niebezpieczny, więc przed każdym musimy się maksymalnie zabezpieczyć, a każdego, który wbije się nam w skórę, traktować musimy jak wroga i natychmiast zlikwidować.

Okazji do spotkania kleszcza też mamy więcej niż kiedyś. Jesteśmy bardziej mobilni, więcej czasu spędzamy w plenerze, na spacerach z psem, joggingu czy rowerowych wycieczkach. Przed kleszczami nie zabezpieczamy się choćby tak, jak robi to rolnik wychodząc w pole.

- Postępujemy wręcz, jakbyśmy chcieli złapać kleszcza - irytuje się dr Piotr Krawczyk, kierownik zakaźnej izby przyjęć w szpitalu im. Biegańskiego w Łodzi. - Chodzimy po chaszczach nieodpowiednio ubrani, nie kontrolujemy skóry po powrocie do domu, wypuszczamy w wysokie trawy i zarośla nasze psy i koty, a gdy wrócą, nie sprawdzamy, czy czasem nie przyniosły nam pajęczaka.

Największym grzechem jaki popełniamy jest to, że po powrocie do domu nie kontrolujemy własnego ciała. Kleszcz ma na nim miejsca, które do żerowania wybiera chętniej niż inne. Lubi te, w których skóra jest najcieńsza, wydzielany jest obficie pot i feromony. Najchętniej kłuje w tzw. dół podkolanowy, pod ramionami, w kark oraz u nasady włosów. Ale nie tylko. Lekarze wyjmowali łodzianom pajęczaki, które wbiły się w piersi i miejsca intymne. Jeden z lekarzy wspomina, że na dyżur do szpitala zgłosiła się ostatnio pacjentka, która dzień wcześniej wybrała się do lasu w krótkiej spódnicy, pod którą miała stringi. Posiedziała na trawie, a dzień później mąż zauważył w jej miejscu intymnym opitego krwią kleszcza.

Pije krew, oddaje zarazki

Kleszcz ma trzy stadia rozwoju: larwa, nimfa i dorosły osobnik. We wszystkich trzech jest dla nas niebezpieczny. Jego wielkość oscyluje pomiędzy rozmiarem ziarnka maku a trzema milimetrami średnicy. Dopiero gdy osobnik napije się krwi, łatwiej go dostrzec gołym okiem. Gdy już wbije się w skórę, pompuje krew, oddając nam bakterie, których jest nosicielem.

Gdy ,,sprzeda” nam krętka borelli, po kilku dniach pojawiają się objawy podobne do grypy: gorączka, bóle głowy, mięśni, uczucie rozbicia. U połowy zarażonych może pojawić się rumień zwany wędrującym, który rozchodzi się promieniście i z dnia na dzień jest większy. Po kolejnym tygodniu wirus przenika do ośrodkowego układu nerwowego i wywołuje w nim stan zapalny.

Druga, neurologiczna faza choroby, której towarzyszą nudności, wymioty, drgawki, niedowłady i porażenia mięśni, częściowa lub całkowita utrata świadomości lub przytomności czy śpiączka może wystąpić u około 30 procent chorych.

Borelioza może nawet doprowadzić do śmierci lub pozostawić po sobie trwałe następstwa: niedowłady, zaburzenia czucia, nerwobóle. Na boreliozę szczepionki nie ma, a to, że raz na nią zachorowaliśmy, nie oznacza, że nie możemy zachorować ponownie. Nieleczona borelioza rozwija się bardzo powoli i prowadzi do wielu nieodwracalnych zmian w stawach, na skórze i w układzie nerwowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany