W Łodzi śmierdzi? Co tak cuchnie w Łodzi?
W środę (6 marca) śmierdziało na Złotnie, Retkini i na Górnej, w czwartek ( 7 marca) - na Widzewie i Olechowie. W Łodzi od kilku dni unosi się przykry, naturalny zapach kojarzący się z odchodami.
- Wyszłam z pracy i zajechało mi obornikiem jak na wsi - mówi łodzianka pracująca w rejonie Politechniki.
Skargi na smród w ostatnich dniach trafiły do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Łodzi. Sygnały o brzydkim zapachu dotarły m.in. z Retkini i Kurczaków.
Podobne zjawisko wystąpiło w Łodzi ubiegłej wiosny. Od tej pory próbują ustalić, co tak śmierdzi...
Wśród potencjalnych winnych opinia publiczna wymienia fermę kurzą Rszew spod Konstantynowa, która w sierpniu ubiegłego roku zanieczyściła powietrze zapachem obornika. Po tym WIOŚ przeprowadził kontrolę. Łodzianie podejrzewają też firmę Hutchinson. Przeciw emitowanym przez nią zapachom mieszkańcy protestowali m.in. jesienią...
Ale te tropy nie muszą być słuszne. Na fermie Rszew słyszymy, że to nie tu jest problem.
- Owszem kury śmierdzą, ale siedzą w kurniku - słyszymy na fermie. - W sierpniu było pięć dni kiedy rozwoziliśmy obornik pod zasiewy rzepaku. Od tej pory nic nie wylewaliśmy. Czekamy, aż rzepak urośnie - mówi pracownik.
Także z działu komunikacji Hutchinsona słyszymy, że w ostatnich dniach zakład nie wypuszczał żadnych substancji, które mogłyby brzydko pachnieć. - Zapach unoszący się w Łodzi nie jest zapachem fabrycznym - słyszymy. Na dodatek jesienią Hutchinson zainstalował urządzenia, które miały wyłapywać uciążliwe zapachy.
W Łodzi trudno też o smród z ulicznej kanalizacji deszczowej. Bo wpusty są zabezpieczone syfonami z wodą...