Być albo nie być ŁKS. Dziś rozstrzygnięcie?

Kara była efektem niewykonywania przez klub prawomocnych wyroków Piłkarskiego Sądu Polubownego na rzecz pięciu byłych zawodników (Damiana Seweryna, Cezarego Stefańczyka, Roberta Sieranta, Tomasza Nowaka i Seweryna Gancarczyka) oraz trenera Krzysztofa Adamowicza.
Klub zrobił na co go w tej chwili stać. Spłacił część zaległości, kolejna rata ma wpłynąć na konta poszkodowanych 10 kwietnia. Próbował zawrzeć ugody. Udało mu się to z Sewerynem i Stefańczykiem. - Nie poddajemy się, walczymy, dopóki piłka w grze - mówi dyrektor klubu Zbigniew Domżał i ma nadzieję, że NKO uchyli karę i klub dokończy rozgrywki.
W próbę ratowania klubu włączyło się szesnastu graczy UKS SMS Łódź, którzy przed rundą wiosenną zostali wypożyczeni do ŁKS. W liście otwartym skierowanym do prezesa PZPN Zbigniewa Bońka oraz do członków NKO napisali m.in. że podtrzymanie decyzji o zawieszeniu licencji uniemożliwi im wykonywanie zawodu.

Czy to wywrze wrażenie na komisji, przekonamy się już dziś. W piśmie znalazło się też zapewnienie, że właściciele ŁKS nie planują likwidacji klubu. Czy podobnie słowa członkowie NKO usłyszą od właściciela Filipa Keniga, prezesa Macieja Janickiego i prawnika, który przygotował odwołanie. Ci trzej panowie wybierają się na posiedzenie komisji.
NKO może wyrzucić ŁKS poza nawias ligowej społeczności, ale byłaby to kara bez precedensu. W Europie nikt tak drastycznych rozwiązań nie preferuje - utrudnia się życie klubom, które mają długi, ale się go ich nie pozbawia. Utrzymanie kary w mocy oznacza, że ŁKS straci wszelkie możliwości spłacania zadłużenia. Wpłynie też negatywnie na wizerunek rozgrywek, które nie bez racji zacznie się uważać za ligę bankrutów. Utrudni szukanie sponsorów innym klubom, w praktyce uniemożliwi znalezienie sponsora strategicznego dla całych rozgrywek.