Bunt łódzkich klubów. Nie dadzą się łupić ze skóry!

. Nie dodał, pewnie, żeby nikogo nie denerwować, że będą na nim obowiązywać ceny z... Księżyca. Miasto Łódź chwali się, że jest przodownikiem pracy kapitalistycznej w budowaniu nowych sportowych obiektów. Co z tego, skoro celem strategicznym jego władz jest nie pomoc, a finansowe obdzieranie ze skóry klubów sportowych. MOSiR, który nagle i niespodziewanie dostał we władanie ośrodki na Łodziance i przy ul. Minerskiej, postawił nie na rozwój sportu, choć to powinno być jego głównym celem, a... komercję. Stawka za godzinę korzystania z boisk przypomina śrubowanie rekordu świata w skoku o tyczce. 190 złotych plus 40 zł za włączenie oświetlenia. Jeśli przyjmiemy, że standardowe zajęcia grup seniorskich trwają półtorej godziny, odbywają się przynajmniej cztery razy w tygodniu, to wychodzi na to, że na treningi kluby będą musiały miesięcznie wydać około pięciu tysięcy złotych. Kosmiczny absurd.
Nic dziwnego, że doszło do buntu. Kluby, mające korzystać z Łodzianki czyli BBBC, Budowlani SA, Łodzianka i Widzew, podpisały się pod listem, w którym nie akceptują zaproponowanych im stawek i nie zamierzają podpisywać umowy na wynajem boisk. Podobnie może postąpić ŁKS, jeśli chodzi o ośrodek przy ul. Minerskiej i dać odpór komercyjnym pomysłom urzędników.
Naszym zdaniem jest rozwiązanie tego problemu. Trzeba Łodziankę iMinerską oddać w zarządzanie zainteresowanym klubom. One staną się prawdziwymi ich gospodarzami. Przy okazji okaże się pewnie, że lepiej potrafią dysponować niemałymi miejskimi dotacjami przyznanymi na funkcjonowanie ośrodków!
Paweł Strzelecki