Kierowca mazdy, 50-letni mieszkaniec Aleksandrowa Łódzkiego cudem ocalał, gdy huraganowy wiatr cisnął w jego stronę złamaną brzozą. Zaczął hamować, ale pień ciśnięty jak dzida przez wiatr - przebił przednią szybę auta, utkwił w kabinie na głębokość kilkudziesięciu centymetrów, ale głowy cudem nie zranił. Do zdarzenia doszło na drodze Aleksandrów Łódzki – Parzęczew w miejscowości Sokola Góra w terenie zalesionym.
- Po prostu nie mogliśmy uwierzyć, że w środku siedzi jeszcze żywy człowiek – mówi Dariusz Klimczak, komendant strażaków ochotników z Parzęczewa, którzy jako pierwsi znaleźli się na miejscu wypadku. - Kierowca mazdy powiedział tylko, że jechał do Chodczy na Kujawach. Nawet nie podał dokładnej daty urodzenia, kiedy my cięliśmy na klocki starą brzozę, którą huragan złamał jak zapałkę.