Agnieszka Holland przyjechała do Żywca w związku z promocją swojego najnowszego filmu „Pokot”. Zaledwie kilkanaście dni po tym, jak obraz został nagrodzony podczas 67. MFF Berlinale Srebrnym Niedźwiedziem - Nagrodą im. Alfreda Bauera, przyznawaną filmom fabularnym wyznaczającym nowe perspektywy w sztuce filmowej.
Podkreślała, że film niesie dla niej wartości uniwersalne.
- Myślę, że Niemcy odbierają ten film mniej politycznie, niż był on odbierany przez niektórych w Polsce, dlatego że tam pewne kwestie, które ten film dotyka - np. kwestia ekologii – już zaistniały politycznie znacznie wcześniej, ale odbierają go jako film aktualny - mówiła w Żywcu nawiązując do otrzymanego wyróżnienia. - To chyba pierwszy tak dobrze odebrany mój film tam, bo do tej pory robiłam ponuractwa oskarżające Niemców na dokładkę - mówiła wywołując śmiech na sali.
„Pokot” to filmowa adaptacja głośnej książki Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Olga
Tokarczuk jest również współautorką scenariusza. Holland wspominała, że adaptacja książki na potrzeby filmu i praca nad scenariuszami nie były łatwe.
- Dwa lata i 17 wersji później ciągłe nie byłyśmy pewne, czy to jest gotowe - opowiadała reżyserka.
Wyzwaniem było także określenie, jakim gatunkiem jest „Pokot”.
- Wymyśliłam sobie, że to jest anarchistyczno-ekologiczny-feministyczny thriller z elementami czarnej komedii i baśni. To zrobiło wrażenie. Zrozumiałam wtedy, że ludzie muszą mieć jakieś naklejkę i wtedy czują się pod tę naklejką lepiej - mówiła Agnieszka Holland.
Pytana była, czy poprzez ten film chciała coś pokazać Polakom.
- Nie miałam prostego apelu, bo gdybym miała, to bym go po prostu powiedziała w telewizji. To, że ten film nabrał pewnej aktualności, to nie było zależne od nas - podkreśliła reżyserka, która nawiązała m.in. do ostatnich kontrowersji wokół wycinki drzew. - Ten film nie jest tylko manifestem ekologicznym, ale jest też pewną refleksją o skomplikowanej naturze świata - mówiła reżyserka.
Podczas spotkania było też zdecydowanie mniej poważnie. Na przykład wtedy, kiedy reżyserka wspominała o pracy ze zwierzętami.
- Psy, które normalnie są najłatwiejsze do ćwiczeń, tutaj nie chciały grać, to była droga przez mękę - mówiła Agnieszka Holland zdradzając, że ich trenerzy, aby zachęcić je do pracy posmarowali główną bohaterkę... smalcem i pasztetem. To jednak na niewiele się zdało.
Nie zabrakło także pytań niezwiązanych z filmem. Zapytaliśmy Agnieszkę Holland, jakie znaczenie mają dla niej wizyty w mniejszych miejscowościach, takich jak Żywiec.
- Chętnie jeżdżę do mniejszych miejscowości, bo spotykam tam fantastycznych ludzi, a poza tym jest tam trochę inny rytm i stosunek do życia. Sama najchętniej mieszkam w małej wioseczce we Francji i spędzam tam tyle czasu ile mogę - przyznała reżyserka. Zwracając uwagę, że problem czasami jest skomunikowanie mniejszych miejscowości z dużymi miastami. - Cztery godziny z Warszawy (do Cieszyna - przyp. red.)? No chyba, że pan jedzie z Macierewiczem - żartowała odpowiadając jednemu z widzów, który nie zgodził się z nią co do czasu przejazdu z Warszawy do Cieszyna, do którego Agnieszka Holland ma przyjechać na przełomie kwietnia i maja. Reżyserka ma być jednym z gości 19. Przeglądu Filmowego Kino na Granicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Lek na odrastanie utraconych zębów ma być dostępny jeszcze w tej dekadzie
- W jakiej kondycji jest polskie kino? Co będziemy oglądać? Podsumowanie 48. FPFF
- Kolejna katastrofa samolotu z wagnerowcami? Dokładnie miesiąc od śmierci Prigożyna
- Groźne oblicze AI. Nagie zdjęcia nieletnich dziewczynek trafiły do sieci