Bell dla łódzkiej policji

- Maszyna powinna dotrzeć do Łodzi już w lipcu. Podobnie jak pozostałe, będzie używana do patrolowania, pościgów, akcji poszukiwawczych i przerzutu policjantów ze służb operacyjnych i pododdziałów antyterrorystycznych - mówi pilot kom. Grzegorz Kuropatwa, kierownik sekcji lotniczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

"Łódzki" Bell ma 6 lat. Jak informuje podinsp. Grażyna Puchalska z komendy głównej, kosztował około 4,7 mln zł. Śmigłowiec jest pięciomiejscowy, z silnik rolls-royce'a o mocy 400 KM. Może latać z prędkością 220 km na godzinę. Maksymalny pułap wynosi 4 tys. metrów, a zasięg około 700 km. Z Łodzi może więc dotrzeć do każdego miejsca w kraju. W odróżnieniu od maszyn Mi-2, które są na wyposażeniu łódzkiej policji, Bell spala trzy razy mniej paliwa (około 100 litrów na godzinę lotu). Podinsp. Grażyna Puchalska informuje, że nowy nabytek łódzkiej policji początkowo nie będzie wyposażony w dodatkowe, specjalistyczne urządzenia. "Wilczek", który jako pierwszy pojawił się "na służbie" w Łodzi, posiada m.in. kamerę termowizyjną, kamerę VHS i sprzężony z kamerami olśniewacz. Dzięki niemu można oświetlać teren i oślepiać ściganych przestępców.

Wczoraj samorząd województwa łódzkiego przekazał Komendzie Wojewódzkiej Policji kolejny milion złotych na zakup specjalistycznego sprzętu, m.in. hełmów lotniczych, laserowych mierników prędkości, radiotelefonów, komputerów. W sumie od 2006 r. łódzka policja otrzymała od samorządu 6 mln zł. Wczoraj na płycie lotniska w policyjnych koszarach przy ul. Pienistej zaprezentowano część zakupionego za te pieniądze sprzętu - ruchome stanowisko kryminalistyczne, motocykle "Honda" i alkomaty AlcoBlow. Był także polikopter "Wilczek".