Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Kasperczak o trenerze Wisły Kraków: Maciek Stolarczyk był zawsze bardzo ambitny

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
– Maciek potrafił stworzyć wokół siebie dobrą atmosferę jeszcze w czasach, gdy był piłkarzem. Żył w dobrych relacjach ze wszystkimi. Ja wspominam z nim relacje bardzo dobrze, zresztą chcę przypomnieć, że to ja sprowadziłem Maćka do Wisły – mówi o trenerze „Białej Gwiazdy” Macieju Stolarczyku, Henryk Kasperczak, również były szkoleniowiec m.in. Wisły.

– Jak podoba się Panu Wisła Kraków w tym sezonie?
– Robi dobre wrażenie, wyniki są pozytywne, dobra też jest gra. Jest to zespół poukładany. Brakuje Wiśle może trochę skuteczności w ofensywie, natomiast w obronie radzą sobie bardzo dobrze. Świetnie zaprezentował się ostatnio młody bramkarz Mateusz Lis. Trzeba pochwalić trenera Maćka Stolarczyka, bo wykonuje naprawdę dobrą pracę.

– Ma Pan satysfakcję, że były podopieczny tak dobrze sobie radzi?
– Takiej satysfakcji, to ja mam mnóstwo, bo nie tylko Maciek, ale wielu innych moich byłych podopiecznych realizuje się dobrze w zawodzie trenera. Wystarczy wymienić – Laurent Blanc, Michel Der Zakarian. Prowadziłem ich kiedyś we Francji. W Polsce też tacy trenerzy są. Maciek Stolarczyk nie jest wyjątkiem, bo w Górniku Zabrze pracowałem np. z Jurkiem Brzęczkiem.

– Gdy prowadził Pan Macieja Stolarczyka w Wiśle, widział Pan, że ma zadatki na dobrego trenera?
– Takich rzeczy nie da się przewidzieć. To przychodzi później. To zawodnik musi poczuć, że po zakończeniu kariery piłkarskiej może realizować się w tym zawodzie. Trzeba się cieszyć, że Maćkowi idzie.

– Trener Stolarczyk ma przynajmniej jedną cechę podobną do Pana. Nie robi zbyt częstych zmian…
– Każdy trener ma swoje pomysły. To Maćka trzeba pytać, dlaczego prowadzi zespół w taki, a nie innych sposób. Ja z doświadczenia wiem natomiast, że wszystkie drużyny, które grają na wysokim poziomie, które są ukształtowane, mają raczej stały trzon. Nie zmienia się składu zbyt często, raczej operuje się w gronie czternastu, piętnastu piłkarzy. Jeśli popatrzymy na słynne zespoły, czy to będzie Real, Barcelona czy Bayern, to wielkich zmian w składzie raczej tam nie zaobserwujemy.

– Jak wspomina Pan z szatni obecnego szkoleniowca Wisły?
– Maciek to chłopak, który był przede wszystkim bardzo ambitny. To widać zresztą teraz po jego pracy w Wiśle. Potrafił stworzyć wokół siebie dobrą atmosferę jeszcze w czasach, gdy był piłkarzem. Żył w dobrych relacjach ze wszystkimi. Ja wspominam z nim relacje bardzo dobrze, zresztą chcę przypomnieć, że to ja sprowadziłem Maćka do Wisły.

– A Pan czym obecnie się zajmuje?
– Niczym specjalnym. Miałem co prawda kilka propozycji, głównie z Afryki, gdzie mam wyrobioną markę. Zdecydowałem jednak, że jeśli miałbym przejąć jakąś drużynę z tego kontynentu, to jedynie taką, która miałaby szansę wygrać Puchar Narodów Afryki. Zawsze zdobywałem drugie miejsce na tym turnieju, trzecie, czwarte czy piąte, a nigdy nie byłem mistrzem Afryki. Poza tym udzielam się, gdzie mogę. W Szkole Trenerów, jeżdżę na konferencje, na której opowiadam o piłce nożnej. W tej chwili więcej takich wystąpień mam we Francji, co nie oznacza, że do Polski nie przyjeżdżam. Zresztą nie tylko na imprezy sportowe, ale również rozrywkowe. Kraków tych ostatnich oferuje bardzo dużo. Chodzę tutaj do teatru, wybieram się też na koncert Paula McCartney’a, który niedługo przyjedzie do Krakowa. To jest miasto bardzo znane na świecie i dobrze się tutaj czuję.

– Skoro dostaje Pan oferty pracy, to nie można jeszcze powiedzieć, że zakończył Pan karierę trenerską.
– Tak, jak powiedziałem – wszystko zależy od oferty. Jestem jeszcze w stanie podjąć pracę w zawodzie trenera. Zdrowie na szczęście dopisuje, więc wszystko jest możliwe.

– Jak podoba się Panu pomysł zatrudnienia Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera reprezentacji Polski?
– Zawsze w takim przypadku jest wielka niewiadoma. Myślę, że Zbyszek Boniek wyszedł z założenia, że udało się z Adamem Nawałką, więc dlaczego ma się nie udać z Brzęczkiem. Choć trenerskie CV Brzęczka na starcie jest gorsze od Adasia Nawałki. To jednak decyzja prezesa PZPN, wziął za to odpowiedzialność i zobaczymy, co z tego będzie.

– Jakie ma Pan przeczucia przed kolejnymi meczami kadry z Portugalią i Włochami w Lidze Narodów?
– Jeśli chodzi o zawodników, jakich ma teraz Polska, to prócz chyba Kuby Błaszczykowskiego, wszyscy pozostali grają raczej regularnie w swoich klubach. Młodzież też jest dość obiecująca. Zobaczymy, jak to wszystko uda się połączyć. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie w tych dwóch zbliżających się spotkaniach, bo nasi rywale też mają przecież swoje problemy. Do Polski nie przyjedzie Cristiano Ronaldo. A co znaczy ten zawodnik, to już przekonują się o tym w Realu Madryt, gdy z niego odszedł. Zobaczymy, czy nasi pokażą się z tak dobrej strony, jak we Włoszech. Inna sprawa, że nie można zapominać, że tam trafili na słaby zespół włoski, który szczególnie w ofensywie miał problemy. Zagrał po prostu słabo. Portugalia zawsze była dla nas trudnym przeciwnikiem, Włosi to samo. Na ten moment trudno o jednoznaczne opinie i obiektywne ocenianie pracy Jerze Brzęczka. Jest na to za wcześnie. Zobaczymy, jak ten zespół się rozwinie. Solidna baza jednak jest, bo mamy trochę indywidualności. Zobaczmy np. ilu naszych piłkarzy gra z powodzeniem w lidze włoskiej. Coś może z tego ciekawego się urodzi.

– Widzi Pan perspektywy na to, żeby w jedenastce razem grali Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek, który świetnie spisuje się we Włoszech?
– W tym systemie gry, jaki na razie preferuje trener Brzęczek, może być o to trudno. Ani Lewandowski nie nadaje się do gry na boku, ani Piątek. Obaj są typowymi środkowymi napastnikami. A czy mogą grać razem? Oczywiście. Wszystko zależy od ustawienia drużyny. Mogę w tym momencie przypomnieć, że gdy przejąłem Wisłę Kraków w 2002 roku, to np. Kamil Kosowski grał bardziej w obronie niż w pomocy, jako taki wahadłowy piłkarz. Ja doszedłem do wniosku, że on w obronie jest słabiutki i trzeba bardziej postawić na jego atuty w ofensywie. Dlatego wprowadziłem taki system, żeby wykorzystać jego mocne strony w ataku. Tym bardziej, że z drugiej strony boiska miałem kogoś takiego, jak Kalu Uche. Stąd narodził się system, w którym graliśmy skrzydłami, ale w ataku Maciek Żurawski mógł świetnie uzupełniać się z Tomkiem Frankowskim. Nieco niżej grali dobrze Mirek Szymkowiak, Paweł Strąk, a później Mauro Cantoro. To taki przykład, że jak ma się dobrych zawodników, to trzeba ich tak poustawiać na boisku, żeby wszyscy na tym skorzystali. Jurek ma twardy orzech do zgryzienia, bo jak postawi na Piątka obok Lewandowskiego, to na ławkę będzie musiał usiąść Arkadiusz Milik, nie wiadomo czy zmieści się w takim ustawieniu Piotr Zieliński. To nie są łatwe decyzje, ale trzeba za selekcjonera trzymać kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska