Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Kaźmierczak, wiceprezes PZPN: Widzew jest bliżej elity, ale ŁKS...

Jan Hofman
Jan Hofman
O łódzkim futbolu rozmawiamy z Adamem Kaźmierczakiem, prezesem ŁZPN i wiceprezesem PZPN.

To był udany rok łódzkiego futbolu?

W ostatnich dwunastu miesiącach sporo działo się wokół łódzkiej piłki. Na początku roku wszyscy byli przekonani, że przynajmniej jedna łódzka drużyna uzyska awans do ekstraklasy i właściwie to będzie tylko formalnością. Jednak to, co się wydarzyło wiosną, zaskoczyło chyba wszystkich, w tym także największych pesymistów. Trzeba jasno powiedzieć, że brak naszego przedstawiciela w krajowej elicie, to była porażka łódzkiej piłki. Szczególnie zawiodła postawa ŁKS, bo wydawało się, że w klubie z al. Unii wszystko mają pod kontrolą i nic złego nie powinno się wydarzyć.

A jednak...

To było bardzo zaskakujące, bo wydarzenia ze spotkań barażowych dawały ełkaesiakom handicap. Przecież decydujący mecz rozgrywali na własnym stadionie. Niestety, mecz z Górnikiem Łęczna pokazał, że król jest nagi. Inna sprawa, że konsekwencje tej porażki odczuwane są w klubie z al. Unii do dziś.

Dlaczego?

Na boisku leżało dziesięć milionów. Wystarczyło wygrać, podnieść te pieniądze i wówczas klub nie miałby problemu ze sprawami, z którymi ostatnio musiał się mierzyć. Nie ma się co oszukiwać. Mocno na tym ucierpiał wizerunek ŁKS, a także jego właściciela. To są fakty.

Za nami pierwsza część sezonu 2021/2022. Jak patrzy pan na postawę łódzkich drużyn?

Na pewno te rozgrywki wszyscy rozpoczęliśmy z wielkimi nadziejami. Jasne też były oczekiwania sympatyków ŁKS i Widzewa. Choć nikt głośno nie chciał o tym mówić, to jednak w zaciszach gabinetów wytyczono jasne plany - awans do ekstraklasy.

I...

Na razie tylko postawę Widzewa można ocenić pozytywnie. To, co przez ostatnie pół roku wydarzyło się w klubie z al. Piłsudskiego, napawa wielkim optymizmem. Kolejny raz zawodzi ŁKS. Dziewiąte miejsce, a przede wszystkim styl drużyny z al. Unii, muszą szalenie martwić. Mieli walczyć o bezpośredni awans, a z dziewiętnastu spotkań wygrali tylko osiem, notując przy tym aż sześć porażek. To słaby wynik i plaga kontuzji nie jest w tym przypadku żadnym wytłumaczeniem. Moim zdaniem zabrakło drużyny.

ŁKS i Widzew różni sportowy wynik, ale łączą finanse, a właściwie kłopoty z nimi związane. Obydwu klubom nie spinają się budżety...

Nie mam wglądu w odpowiednie księgi, dlatego nie chcę oceniać stanu finansów łódzkich piłkarskich pierwszoligowców. Na pewno widzewski problem wiąże się z wysokimi wydatkami dotyczącymi poprzedniego sezonu. Walczą z tym i robią wszystko, by wyjść na prostą. Myślę, że te dwa miliony złotych deficytu nie są problemem dla klubu z al. Piłsudskiego. Moim zdaniem płynność finansowa Widzewa nie zostanie zachwiana.

W ŁKS?

Docierają do nas różne informacje i wydaje się, że w ŁKS sytuacja jest znacznie gorsza. Wiadomo, że część zawodników składała dokumenty wzywające do uregulowania zaległości. Piłkarze musieli otrzymać pensje, bo jeżeli byłoby inaczej, to na pewno mielibyśmy wnioski o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. To nie nastąpiło, co pozwala mieć nadzieję, że w ŁKS zapanowali nad finansowymi problemami. Nie wolno jednak zapominać, że ŁKS ma nadal problem z Rygaardem. Duńczyk natychmiast wystąpił do UEFA, by zadbała o jego sprawy finansowe i trzeba przyznać, że będzie miał pomoc i olbrzymie wsparcie z tamtej strony. Mam na myśli ewentualne odszkodowanie.

Ile może otrzymać?

Raczej będą to setki tysięcy złotych, a nie dziesiątki. To na pewno nie ułatwi życia ŁKS. Nie ma wątpliwości, że działacze muszą pomyśleć o poważnym sponsorze lub kolejny raz dokapitalizować futbolową spółkę. To kluczowe obecnie zadanie dla dwukrotnego mistrza Polski, bo należy pamiętać, że w trakcie zimowej przerwy trudno się spodziewać znaczących wpływów do klubowej kasy. To czas, kiedy działacze wydają jedynie pieniądze. Myślę jednak, że sytuacja jest pod kontrolą i na razie oznak, że mogłoby się wydarzyć coś złego, nie ma.

Realne jest szybkie wsparcie ŁKS przez zagranicznego sponsora?

Według mojej wiedzy, oczywiście na chwilę obecną, nie ma poważnego zagranicznego kapitału, który przybędzie ŁKS na ratunek. Nawet jeśli ktoś taki pojawił się, to rozmowy są dopiero na wstępnym etapie i dlatego nie spodziewałbym się szybkiego zwrotu akcji, jeśli chodzi o strukturę właścicielską w ŁKS.

Jesienne wyniki świadczą o tym, że Widzew lepiej wybrał szkoleniowca...

Każdego trenera bronią wyniki. Janusz Niedźwiedź dał Widzewowi dużo, co pokazuje miejsce drużyny w tabeli pierwszej ligi. Widać, że zatrudnienie go było przemyślaną decyzją klubowych sterników. Warto przypomnieć, że szkoleniowiec pierwsze zawodowe kroki stawił właśnie w naszym regionie. Pracował w Termach Uniejów, szkolił piłkarzy Warty Sieradz. Wtedy było widać, że mocno pracuje na swoją zawodową pozycję. Już wówczas wykazywał się wielką charyzmą. Widać, że wie, czego chce. Na pewno sukces z Widzewem były dla niego trampoliną do wejścia na inny poziom trenerskiego wtajemniczenia.

Z kolei wiele oczekiwano po zatrudnieniu Hiszpana w ŁKS. Kibu Vicuna znał polską piłkę, wysoko oceniano jego zawodowy warsztat. Okazało się, że zderzenie z łódzką rzeczywistością nie wyszło mu na zdrowie. W ekstraklasie po seryjnych porażkach nastrój poprawiano sobie pochwałami za styl gry. Teraz nie było już nawet tego mitycznego stylu, który zresztą nie przynosił żadnych wymiernych efektów. Na pewno oczekiwania były znacznie większe, bo trener nie ma się czym specjalnie pochwalić. Teraz ma chwilę na to, by poukładać wszystko w klubie. To decydujący dla niego okres, czas próby. W środowisku futbolowym mówi się, że prawdziwych trenerów poznaje się w czasach kryzysu, a nie wtedy, kiedy idzie drużynie.

Jaka będzie wiosna dla łódzkiego futbolu?

Sytuacja Widzewa jest wyśmienita. Należy trzymać kciuki, by nie poszedł drogą ŁKS, czyli nie przegrał sam z sobą. Czterokrotni mistrzowie Polski mają przecież sporą przewagę punktową nad głównymi rywalami w walce o ekstraklasę, a także niezły rozkład wiosennych spotkań. Muszą w Widzewie robić wszystko, aby wykorzystać sprzyjające okoliczności. Nie mogą też zapominać, że awanse wykuwa się w pojedynkach z dołem tabeli, czyli w żadnym wypadku nie można lekceważyć ligowych słabeuszy.

ŁKS ma już niewiele do stracenia, a może zyskać dużo. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że będzie jednym z tych zespołów, które do końca rywalizować będą i drżeć o utrzymanie. Myślę, że to nie jest celem ełkaesiaków. Można być pewnym, że kluczowa dla postawy drużyny będzie sytuacja organizacyjna klubu z al. Unii. Jeśli działaczom uda się przez dwa miesiące solidnie popracować nad finansami, to jeszcze wszystko może się wydarzyć. Taki scenariusz musi przyświecać wszystkim w klubie z al. Unii.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany