Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

62. derby Łodzi bez zwycięzcy. Kogo cieszy remis?

bartłomiej pawlak
W powietrznym pojedynku z bramkarzem Widzewa walczy Grzegorz Bonin.
W powietrznym pojedynku z bramkarzem Widzewa walczy Grzegorz Bonin. Maciej Stanik
Rozegrane na stadnionie przy al. Unii 62. piłkarskie derby Łodzi zakończyły się remisem 1:1. Mecz był emocjonujący i ciekawy, a jego wynik można uznać sprawiedliwy. Z punktu bardziej cieszyli się piłkarze Widzewa, którzy na boisku lokalnego rywala przerwali serię trzech porażek. Gospodarze liczyli na więcej, bo każda strata punktów może oznaczać dla nich spadek z ekstraklasy.

Tylko dwa mecze w sezonie elektryzują tak kibiców obu łódzkich drużyn i niezależnie od aktualnej formy czy zajmowanych miejsc w tabeli ich wynik dla fanów jest o wiele ważniejszy od reszty ligowych spotkań. Ale oprócz prestiżu, liczą się też ligowe punkty, których przed meczem bardziej punktów potrzebowali gospodarze. Dla piłkarzy Widzewa, już od miesiąca pewnych pozostania w lidze, mecz derbowy miał być najlepszą okazją na przerwanie passy trzech porażek. No i przede wszystkim szansą odegranie się za jesienną porażkę (0:1) na własnym stadionie.
Bardziej zdeterminowani na boisko wyszli jednak ełkaesiacy i już w pierwsza akcja pokazała, że chcą jak najszybciej zdobyć gola. W 2 minucie przed szansą stanął Wojciech Łobodziński, który najpierw minął kilku obrońców Widzewa i strzelił na bramkę Maciej Mielcarz. Golkpier gości był jednak na miejscu.
Która z łódzkich drużyn była bardziej zadowolona?
Dla kibiców ŁKS derbowy mecz zaczął się naprawdę obiecująco. Tym bardziej, że po chwili znów prawą stroną pędził Lobodziński, którego podanie do Marka Saganowskiego przeciął Jarosław Bieniuk. Kolejny atak w 6 minucie, ŁKS przeprowadził lewą stroną. Centra Macieja Iwańskiego była zaskakująca, bo minęła Mielcarza i o mały włos piłki do własnej bramki nie skierował Łukasz Broź.
Dopiero po tej akcji nastawiony na kontry Widzew mógł poczuć się spokojniej i też zaczął stwarzać dobre okazje bramkowe. W polu karnym ŁKS groźnie zrobiło się w 11 minucie, kiedy po ładnym zgraniu piłki przez Radosława Matusiaka uderzał Bruno Pinheiro i po raz pierwszy musiał interweniować Pavle Velimirović.
Później znów próbowali ełkaesiacy i ponownie w roli głównej występował Łobodziński. W 19 minucie minął Brozia, a jego uderzenie sprawiło trochę problemów bramkarzowi Widzewa. ŁKS bardzo chciał zdobyć gola, narzucił też dość szybkie tempo i wysoko atakował piłkarzy gości, ale bardzo mało brakowało, by pierwszy stracił bramkę. Najpierw w 21 minucie po kontrataku Matusiaka, Artur Gieraga w ostatniej chwili uprzedził swojego niedawnego kolegę z drużyny, Marcina Kaczmarka. Skończyło się na rogu, po którym Widzew był o włos od objęcia prowadzenia. Wyśmienitą szansę zmarnował Hachem Abbes, który znalazł się dwa metry od bramkarza ŁKS. Podający piłkę Bieniuk już unosił ręce w geście radości, ale mógł tylko złapać się za głowę, bo Tuezyjczyk w 300-procentowej sytuacji trafił wprost w ręce Velimirovicia.
Marka Saganowskiego próbuje zatrzymać Ugo Ukah.
To przed przerwą był właściwie koniec emocji. ŁKS nadal dłużej utrzymywał się przy piłce, starał się konstruować ataki, ale widzewiacy bronili się dość pewnie i czekali na swoje szansy z kontrataków.
Doczekali się na początku drugiej części gry, kiedy goście uśpili czujność ełkaesiaków. Akcję dalekim podaniem z własnej połowy zainicjował Abbes. Żaden z obrońców gości nie przeciął długo lecącej piłki, aż wreszcie w polu karnym przejał ją Marcin Kaczmarek. Bardzo aktywny od początku meczu były pomocnik ŁKS z zimną krwią pokonał swojego niedawnego kolegę z drużyny i uciszył nieprzychylnych mu kibiców.
ŁKS znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, ale nie poddał się. I bardzo szybko doprowadził do wyrównania. W końcu powodzenie przyniósł atak prawym skrzydłem. Podanie Grzegorza Bonina dotarło do Antoniego Łukasiewicza, który piętą podał do lepiej ustawionego Saganowksiego, a kapitan i wychowanek ŁKS z ok. 11 metrów skierował piłkę do widzewskiej bramki.
Dwa szybkie gole zapowiadały kolejne emocje. Po wyrównującej bramce znów do ataku rzucili się gospodarze, ale w 55 min wprowadzonego na boisko Marka Gancarczyka uprzedził wślizgiem Jakub Bartkowski. Trzy minuty później błąd popełnił Bieniuk, który podał piłkę Saganowskiemu. Kapitan ŁKS niemal natychmiast zdecydował się na z dość dalekiej odległości.
W powietrznym pojedynku z bramkarzem Widzewa walczy Grzegorz Bonin.
Dużo lepszą okazję, która mogła rozstrzygnąć losy 62. derbów Łodzi miał jednak Widzew. W 68 min z Michałem Łabędzkim w łatwy sposób poradził sobie Matusiak, dzięki czemu znalazł się przed bramkarzem ŁKS. Widzewiacy powinni prowadzić 2:1, ale strzał doświadczonego napastnika obronił Velimirović.
W ostatnich minutach uderzał jeszcze Okachi oraz z rzutu wolnego Iwański. Obaj pomylili się o kilkadziesiąt centymetrów i derby Łodzi nie miały zwycięzcy. Remis można uznać za wynik sprawiedliwy, ale z punktu dużo bardziej cieszył się Widzew.

ŁKS - Widzew 1:1 (0:0)
0:1 - Kaczmarek (51),
1:1 - Saganowski (52).
Żółte kartki: Łukasiewicz (ŁKS) - Kaczmarek, Okachi, Ukah (Widzew).
Sędziował Robert Małek (Zabrze)
Widzów 3900
ŁKS: Velimirović - Gieraga, Łabędzki, Kaczmarek, Gercaliu - Łobodziński (77, Sasin), Łukasiewicz, Iwański, Bonin (67, Kujawa), Papikyan (46, M. Gancarczyk) - Saganowski.
WIDZEW: Mielcarz -Bartkowski (90, Duda), Ukah, Bieniuk, Broź - Oziębała, Abbes, Pinheiro (90, M. Stępiński), Okachi, Kaczmarek - Matusiak (80, Ostrowski).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany