Podczas przesłuchania nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, że wiedział o tym, że jest w szpitalu zakaźnym. Był jednak przekonany, że nie jest chory na COVID – 19. Chciał wyjść ze szpitala, ponieważ czuł się zmęczony i chciał się odświeżyć.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Prokuratura Rejonowa w Zgierzu oskarżyła 54-letniego łodzianina o spowodować zagrożenia epidemiologicznego poprzez szerzenie COVID - 19 i sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób. Otóż mężczyzna podróżując autokarem z Niemiec do Polski gwałtownie się rozchorował: miał kaszel i wysoką temperaturę.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Wezwane pogotowie przewiozło go do szpitala w Sieradzu skąd trafił do szpitala zakaźnego w Zgierzu. Lekarze podejrzewali, a potwierdziło się to wynikami testów genetycznych, że łodzianin jest zakażony koronawirusem. 54-latek wykorzystując nieuwagę personelu szpitala samowolnie opuścił tę placówkę i komunikacją miejską pojechał najpierw do mieszkania siostry, a następnie do swojego przy ul. Narutowicza. Tu zatrzymała go policja.
Czytaj na kolejnym slajdzie
Zdaniem prokuratury mężczyzna niewątpliwie opuszczając szpital i podróżując kilkoma środkami komunikacji publicznej co najmniej godził się na możliwość zarażenia wielu osób. Tym samym sprowadził niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób.
Uciekinier wyjaśnił, że był przekonany, że jest zdrowy. Wyszedł ze szpitala, bo czuł się zmęczony i chciał się odświeżyć. Grozi mu do 8 lat więzienia.